Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Potrzeba 220 tys. na protezę prawej ręki

Ewa Auer
Fot. Ewa Auer
Osiemnastoletnia Marysia Piechowska - młoda, piękna i utalentowana plastycznie jastrowianka niedawno wygrała z rakiem, ale straciła prawą rękę. Proteza, dzięki której mogłaby znów malować, kosztuje 220 tys złotych. NFZ zwraca jedynie 1 procent czyli 2 tys. zł. Pomóżmy Marysi!

Jest piękna, mądra do tego utalentowana. Chciała zostać malarką i spróbować sił w modelingu. Ma doskonałe warunki: jest wysoka i szczupła. Ale...
Z Marysią Piechowską z Jastrowia umówiłam się na ławce, niedaleko kolorowego sztucznego konia - pomnika, który w Jastrowiu stoi przy głównej drodze. Kiedy nadchodziła poznałam ją od razu. Jeden rękaw czarnego sweterka lekko powiewał...

Zobacz też: Zdrowie w Jastrowiu
Marysia jest silna. Opowiada o swojej chorobie rzeczowo, po kolei. Choć lubi wspominać dobre czasy, kiedy malowała.

- Zaczęło się już w przedszkolu. Chwytałam za kredki pędzle i ciągle malowałam słonie, w kapeluszach, z kwiatami na głowie. Pierwszy sukces odniosłam już w podstawówce, chyba w trzeciej klasie. Mieliśmy namalować na konkurs martwą naturę. Pamiętam, że skupiłam się bardziej na tle, całe je zapaciałam na kolorowo. Potem namalowałam drugi obrazek, ale w końcu wysłałam ten pierwszy. I jako jedyna ze szkoły znalazłam się w finale ogólnopolskiego konkursu.

Jakiś rok temu kupiła płótna. Na profesjonalne farby stać jej nie było, choć kilka pędzli z prawdziwego włosa ma.

- W tygodniu potrafiłam namalować dwa obrazy. Zamykałam się w pokoju i przy płótnie siedziałam przez osiem godzin, bez przerwy - wspomina.
Marysia w czerwcu skończyła 18 lat. Właśnie rozpoczęła trzecią klasę technikum ekonomicznego w Złotowie. Dlaczego tu?
- Zapytali mnie o to samo w szkole, powiedziałam, bo nic lepszego dla mnie nie było.

Ból prawej ręki po raz pierwszy poczuła jakieś siedem lat temu.

- To było dziwne uczucie. Wystarczyło, że wewnętrzną stroną dłoni o coś dotknęłam i nagle przeszył mnie okropny ból, aż do ramienia.
Nie zbagatelizowała go, opowiedziała o tym mamie. Poszły do lekarza. Diagnoza: nadwerężenie nadgarstka. Ból ręki pojawiał się coraz częściej, ale kolejne wizyty kończyły się na tym samym. Lekarz nawet nie zlecił prześwietlenia ręki.

- Na zewnątrz nic niepokojącego nie było widać. Dłoń była absolutnie sprawna, nie bolała mnie przy żadnym ruchu. Tylko właśnie wtedy, gdy o coś dotknęłam albo o coś uderzyłam. W gimnazjum bałam się już ćwiczyć na wu-fie. Lekarze stwierdzali, że ten ból pewnie wymyślam, by mieć zwolnienie.

Latem ubiegłego roku we wrażliwym miejscu na spodzie dłoni, tuż przy nadgarstku pojawił się guzek. Znowu wizyta u miejscowego lekarza, który wtedy zlecił prześwietlenie ręki. Ale niewiele z niego wynikało, lekarz jednak postawił diagnozę: zespół cieśni nadgarstka (efekt nadwyrężenia) i dał skierowanie do pilskiego szpitala na usunięcie guza. Było lato 2010, a w szpitalu mamę Marysi poinformowano, że ma dzwonić w grudniu, by zapisać córkę na zabieg chirurgiczny, którego córka może się spodziewać późną wiosną 2011!

Przeczytaj też: Grużlica w Jastrowiu

Mama Marysiu w grudniu przyjechała osobiście do szpitala i udało jej się zarejestrować córkę na luty. Wtedy są ferie i szpital bukuje więcej zabiegów dla młodzieży szkolnej. Dokładnie 7 lutego 2011 roku Marysia wylądowała na stole operacyjnym. Guz usunięto i wysłano do badań.

- Pamiętam, to było w marcu. Siedziałam w szkole i nagle nauczyciel mnie wywołał z lekcji. Mama przyszła do dyrektora, była zdenerwowana. Pojechałyśmy do lekarza. Spytał: jak ręka, jak się czuję? W końcu powiedział: nowotwór złośliwy.

Wypadki potoczyły się już bardzo szybko. Marysia została skierowana na operację ręki do kliniki Wiktora Degi w Poznaniu i na konsultacje do Centrum Onkologii na Garbarach. Tu zajął się nią onkolog Piotr Łaski, który jej leczenie prowadzi do dzisiaj. Marysia wykonała rezonans ręki, kolejne badania i okazało się, że nowotwór zajął już ścięgna dłoni, kości, tętnicę.

- Pamiętam dobrze rozmowę z lekarzem. Powiedział: możemy usunąć zajęte nowotworem miejsca, przeszczepić skórę z uda, do ręki. Ale wtedy zostaje 5 procent szans, że nie będzie przerzutów. Albo amputujemy rękę i wtedy uratujemy życie. Pomyślałam, lepiej żyć, niż leżeć z ręką w grobie. Co mi wtedy po niej.
Kiedy wyjeżdżała z domu na operację, pomachała rodzinie ostani raz tą prawą ręką. Jeszcze narysowała na niej uśmiech.

- I taki o to miałam prezent na 18. urodziny - wtrąca.

Skończyła je w czerwcu, kiedy już trafiła do Warszawy na chemię, bardzo silną. Miała długie ciemno blond włosy. Ścięła je króciutko, zanim zaczęły wypadać. Po drugiej chemii wyniki miała fatalne. Krew zamieniła się w wodę, schudła 8 kilo, dostała anemii. Lekarz prowadzący szybko wstrzymał chemię.

Zobacz też: Ogromny odzew na wiadomość o szczepionce

- Ale za to inne wyniki były super. Śladu komórek nowotworowych i to było najważniejsze. Czyste płuca jak u dziecka, a właśnie do nich najszybciej idzie przerzut.
Włosy powoli już jej odrastają. Może na połowinki w szkole zdejmie filigranowo wiązaną na głowie chustkę. Robi to lewą ręką, zresztą potrafi nią już wiele zdziałać. Zawiąże buty, zaciągnie zamek w torbie, czasem jak się spieszy, pomoże sobie zębami. Nauczyła się już powoli pisać, robić kanapki, nawet ogórka obierze.

Paznokcie u lewej ręki też obcina sama, nożyczki trzyma palcami stopy. Jest samodzielna, to najważniejsze. Ale malować tak pięknie jak prawą ręką, lewą jeszcze nie potrafi.

- Ale umiem robić biżuterię, szczególnie kolczyki. Wymyślam wzory, zamawiam części w internecie i potem je składam. Kombinerki trzymam między kolanami.
Teraz najważniejsza dla Marysi jest proteza. Ruchoma w łokciu i z ruchomymi palcami. Wtedy mogłaby wrócić do malowania, no i rękaw nie powiewałby na wietrze. Dzisiaj nie czuje już prawej dłoni, tylko kilka dni po operacji budziła się rano i czuła ją na brzuchu. Była taka szczęśliwa.

Proteza ręki kosztuje 220 tysięcy złotych. NFZ refunduje tylko 1 procent czyli 2 tysiące. Młodzież z Jastrowia latem zorganizowała dla Marysi koncert, uzbierano 16 tys. zł. To ciągle mało. Każdy może pomóc. Warto!!!

Pieniądze można wpłacać: Fundacja Złotowianka, ul Wojska Polskiego 2,
77- 400 Złotów. Nr konta: 25 8944 0003 0002 7430 2000 0010

Z dopiskiem: darowizna na rzecz MA-RII PIECHOWSKIEJ »

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto