Adrian Dobosz z Piły ma 24 lata, 190 cm wzrostu. Do Warszawy na prezentację swojej muskularnej sylwetki w ramach odbywających się tam zawodów Beach Cup, jechał po raz pierwszy. Startował w kategorii debiutantów i na 18 uczestników zajął ósme miejsce.
- To chyba nieźle prawda? Ja jestem zadowolony - przyznaje.
Na co dzień pracuje jako trener personalny w pilskim klubie fitness Gym Factory. Adrian bywa tu prawie codziennie, jego proporcjonalna i świetnie wypracowana sylwetka zwraca uwagę i na pewno zachęca do regularnych ćwiczeń. Zresztą chętnych do treningów pod jego okiem nie brakuje. Codziennie ma ich średnio trzy, a sam ćwiczy po pracy.
- Męska sylwetka czyli fitness, bo w tej kategorii startowałem, to coś innego niż kulturystyka. Nie chodzi tylko o wielkość mięśni, ale o proporcje, sprawność i motorykę ciała. Do celu dochodzi się regularnymi, ale różnorodnymi ćwiczeniami i zdrowym stylem życia - tłumaczy.
Adrian Dobosz z Piły od małego uprawia sport, w podstawówce przez cztery lata lekkoatletykę, a potem baseball. Był zawodnikiem pilskiej drużyny Diament, ale kiedy poszedł do technikum zespół się rozpadł, więc... zaczął rzucać młotem. Wtedy jeszcze nie sądził, że sport będzie wypełniał mu życie.
Już na studiach przez trzy miesiące pracował w klubie fitness i kiedy był nabór do Gym Factory od razu się zgłosił. Zresztą ćwiczy na siłowni od 7 lat. Teraz łączy pracę z hobby.
Do zawodów przygotowywał się 3 miesiące. Zwiększył treningi do 4 w tygodniu, nie tylko postawił na ćwiczenia siłowe, ale także na aerobowe. Podczas jednego treningu tracił około 1200 kalorii. Wprowadził też specjalną dietę, do 3 tysiące kalorii dziennie. Ustawił ją tak, by 50 procent stanowiły w niej węglowodany, 30 procent białko, a 20 procent tłuszcze.
Na śniadanie jadł płatki owsiane z wodą i mlekiem, potem trzy jajka z warzywami i łyżkę masła orzechowego. Na obiad ryż brązowy z filetem z kurczaka i warzywami, po 3 godzinach makaron z kurczakiem, a potem wymiennie np. wołowe klopsiki z grilla albo ryba. Dodawał ostre przyprawy, które przyspieszają metabolizm, podobnie nie żałował sobie cynamonu. Słodycze zastąpił robionymi przez siebie lodami na wodzie ze słodzikiem.
Tydzień przed zawodami zaczął pić 12 litrów wody dziennie, a dobę przed pokazem nie pił w ogóle. W ten sposób szybciej wydalał sól z organizmu, co skutkowało uwidocznieniem mięśni. Tkanka tłuszczowa na jego brzuchu osiągnęła wymarzone 4,5 mm...
Przed zawodami był jeszcze u fryzjera (twarz też się liczy). Na scenie miał w sumie trzy wyjścia, prezentował sylwetkę z przodu, z boku, no i z tyłu. Postawa miała być naturalna, ale mięśnie trzeba było napiąć. W sumie trwało to pól godziny.
- Spodobało mi się. Teraz wystąpię w kategorii open. Mam nadzieję, że już za kilka miesięcy - obiecuje Adrian.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?