Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

CHODZIEŻANIN - Jak ukraść milion

Agnieszka Świderska, Współpraca BOŻ
Ponad milion złotych w ciągu czterech lat przelała na swoje prywatne konta była księgowa chodzieskiego „pośredniaka”
Ponad milion złotych w ciągu czterech lat przelała na swoje prywatne konta była księgowa chodzieskiego „pośredniaka” fot. piotr Krzyżanowski/polskapresse
Co można zrobić z milionem złotych? 53-letnia Ewa K., była już główna księgowa chodzieskiego Powiatowego Urzędu Pracy, wydała go na ... bieżące wydatki. Tak przynajmniej tłumaczyła się w prokuraturze, która skierowała właśnie przeciwko niej akt oskarżenia.

Najpierw jednak ten milion ukradła. Będąc główną księgową miała dostęp do kont, na których były pieniądze dla ZUS-u, a także środki Funduszu Socjalnego i Funduszu Pracy. Przelewała je na swoje dwa prywatne konta. W ciągu czterech lat - od lutego 2004 r. do lipca 2009 r. uzbierało się tego ponad 1,1 miliona złotych. Dlaczego tyle lat w kasie wszystko się zgadzało?

– Oskarżona prowadziła podwójną księgowość, dlatego żadna kontrola merytoryczna nie wykazała nieprawidłowości w dokumentach – wyjaśnia Radosław Gorczyński, prokurator rejonowy w Trzciance.

Sprawa wyszła na jaw, gdy kontrolę dokumentów finansowych połączono z kontrolą przepływów środków. Aby mieć dowody w ręku, prokuratura sięgnęła w śledztwie do jednej z nowocześniejszych metod - analizy kryminalnej. Dzięki specjalnemu programowi komputerowemu udało się wygenerować z historii rachunków te przelewy, które trafiały na prywatne konta Ewy K.

– Wyniki analizy były identyczne z tym, co ustalił biegły rewident – mówi prokurator Radosław Gorczyński.

Prokuratura oskarżyła byłą księgową o to, że z kradzieży firmowych pieniędzy uczyniła sobie stałe źródło dochodu. Trudno się z tym zarzutem nie zgodzić: średnio na miesiąc księgowa „zarabiała” prawie 30 tys. złotych. To dużo nawet jak na „bieżące wydatki”.

Najwyraźniej jednak Ewa K. miała duże potrzeby, gdyż ze skradzionego miliona zostało jej zaledwie 29 tys. złotych. To jedyne pieniądze, które zwróciła do „pośredniaka”.

– Jeżeli z przestępstwa sprawca czyni sobie stałe źródło dochodu, to prawo traktuje go surowiej – wyjaśnia prokurator Radosław Gorczyński. – Odpowiada tak jakby był recydywistą, czyli górna granica kary jest podwyższona o połowę.

Dla Ewy K. oznacza to zagrożenie karą nawet do 15 lat więzienia. Tak dużego wyroku z pewnością nie usłyszy, ale na wyrok w zawieszeniu też nie ma raczej szans. Za kradzież miliona złotych idzie się w Polsce do więzienia. Jego przedsmak Ewa K. miała krótko pod usłyszeniu zarzutów: trafiła wtedy do aresztu, z którego po kilku dniach wyszła za kaucją. Chodzieska prokuratura, która jako pierwsza prowadziła tą sprawę, złożyła na to zażalenie do Sądu Okręgowego. Bezskuteczne: była księgowa będzie odpowiadać z wolnej stopy.

Jednym z wniosków prokuratora oprócz bezwzględnej kary pozbawienia wolności będzie także wniosek o naprawienie szkody bądź o odszkodowanie. A to oznacza, że ukradziony milion Ewa K. będzie musiała jednak oddać. Jak to zrobi? Będzie miała kilka lat, żeby się nad tym zastanowić.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na chodziez.naszemiasto.pl Nasze Miasto