Do 5 lat pozbawienia wolności i zakaz wykonywania zawodu - to kara, jaką może ponieść Mariusz S. dyspozytor pogotowia z Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Pile. Prokuratura w Trzciance właśnie oskarżyła go o nieumyślne spowodowanie śmierci 43-letniej mieszkanki Połajewa. Kobieta zmarła na zawał, choć rodzina trzykrotnie wzywała karetkę, dyspozytor jej nie wysłał. Mężczyzna nie przyznaje się do winy, choć dowody, które posiada prokuratura w Trzciance są miażdżące.
Zdarzenie miało miejsce 4 lutego 2015 roku. Kobieta wstała nad ranem i szykowała się do pracy na poczcie. Poczuła jednak silny ból w klatce piersiowej. Obudziła rodzinę i syn zadzwonił na pogotowie. Dyspozytor doradził jednak, by podać jej leki przeciwbólowe. Ale kobieta czuła się coraz gorzej więc rodzina jeszcze dwukrotnie dzwoniła po karetkę. Kiedy bliscy spotkali się z odmową postanowili własnym samochodem zawieźć kobietę do szpitala w Czarnkowie. Ale jej stan w drodze się pogarszał. Za Połajewkiem kobieta straciła przytomność. Po raz czwarty bliscy wezwali karetkę. Kiedy przyjechała stan kobiety był krytyczny. Zmarła w szpitalu.
>>> Kliknij też: Połajewo: karetka nie przyjechała, kobieta nie żyje
- Zbadaliśmy tę sprawę bardzo dokładnie. Przesłuchaliśmy świadków, a przede wszystkim odsłuchaliśmy nagrania rozmów telefonicznych. Naszym zdaniem, a podstawą są opinie biegłych medycyny sądowej, to co mówiła rodzina o objawach kobiety było podstawą do rozdysponowania wyjazdu karetki reanimacyjnej bądź ambulansu z zespołem ratunkowym „S” - tłumaczy Radosław Gorczyński, szef trzcianeckiej prokuratury.
Wydarzenia, które rozegrały się 4 lutego były rzeczywiście dramatyczne. Kiedy pierwszy raz bliscy kobiety dzwonili na pogotowie kobieta odczuwała już silny ból w klatce piersiowej, kiedy wzięła leki zaczęła wymiotować, zadzwonili wiec drugi raz, tym bardziej że ból się nasilał. Po 20 minutach trzeci raz i nadal spotkali się z odmową przyjazdu karetki. Tymczasem kobieta słabła, krzyczała. Droga do szpitala była dla niej męką. Po drodze zatrzymywali się z pięć razy. Kiedy kobieta straciła przytomność syn zaczął ją reanimować. W końcu karetka nadjechała i medycy przejęli akcję ratowniczą, ale było już za późno.
- Od pierwszego wezwania do jej przyjazdu upłynęła godzina. Trudno oczywiście ocenić, czy gdyby karetka przyjechała wcześniej kobieta na pewno by żyła. Ale z pewnością miała na to szansę. Czas, w którym nadchodzi pomoc w przypadku zawału jest najważniejszy - tłumaczy jeszcze prokurator Gorczyński.
Dyspozytor jeśli zostanie uznany winnym, z pewnością straci pracę.
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?