Obsługiwałam klientów, kiedy przez głośniki rozległa się informacja, że ze względów technicznych wszyscy mają opuścić galerię. Poczekałyśmy, aż klienci wyjdą, wzięłyśmy kurtki, zamknęłyśmy boks i wyszłyśmy na zewnątrz. Wtedy zobaczyłyśmy wozy strażackie i poczułyśmy, że coś jest nie tak, że to nie są ćwiczenia - relacjonowały pracownice jednego ze sklepów z odzieżą w Galerii Kasztanowej.
Kiedy wszyscy opuścili galerię, strażacy odgrodzili teren. Z kolei radiowozy zablokowały z dwóch stron drogi dojazdowe.
Klienci rozjechali się do domów, pracownicy musieli zostać.
- Czekamy na policję z psami. Pracownicy muszą być obecni, kiedy będą przeszukiwali boksy - tłumaczył pracownik sklepu z artykułami fotograficznymi.
O godzinie 20. wciąż nie było wiadomo, kiedy galeria zostanie przeszukana i kiedy pracownicy zostaną wpuszczeni. Zmarznięci ludzie schronili się w pobliskim biurowcu. Bliscy zaczęli dowozić im jedzenie i gorące napoje. Zmarzniętym ludziom pomagali również strażacy, którzy pozwalali ogrzać się w wozach.
O godzinie. 20.30 wciąż nie było wiadomo, czy to fałszywy alarm.
Po godzinie 21. na dworcu w Pile został zatrzymany 35-letni mężczyzna, podejrzany o wywołanie alarmu bombowego. To mieszkaniec Helu.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?