Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kopciuszek po śląsku. Z Czerwionki-Leszczyn

Barbara Kubica
Szczewik pasuje - krzyczy książę (w tej roli Mietek Kowalczyk). W roli Kopciuszka Maria Pradela. Jej ojca gra Agnieszka Siwek (na zdj. z lewej)
Szczewik pasuje - krzyczy książę (w tej roli Mietek Kowalczyk). W roli Kopciuszka Maria Pradela. Jej ojca gra Agnieszka Siwek (na zdj. z lewej) Barbara Kubica
Za kurtyną emeryci, a na scenie celebryci. Seniorzy z Czerwionki-Leszczyn wystawiają "Kopciuszka". O księciu, co jeździ na mopliku, swoją wybrankę poznaje po akcencie i Kopciuszku, co "ciśnie ku chałupie" po balu, pisze Basia Kubica.

Downo, downo tymu. Za górami, za lasami, za hołdami, kiedy jeszcze na grubie dobrze płacili… w starym familoku miyszkoł Kopciuszek z łojcem. Pieron wyi, co podkusiło wdowca, że łożenił się jeszcze roz. Wdowa, z kerom się łożenił, miała dwie cery. Łobie miały poprzewracane we łbach, bo były ze Sosnowca. Macocha i cery były szpetne jak przodek po odstrzale.

W tej bajce wszystko jest inaczej, na opak i na dodatek… po naszymu. Złe siostry Kopciuszka, Hilda i Adela, kupują klajt na bal na książeczkę G. Kopciuszek mieszka w familoku, za karę piecze placki ziemniaczane, oddziela węgiel od moły. A książę? Nie dość, że godo, to jeszcze zamiast na rumaku, pod dom swojej wybranki podjeżdża na mopliku.

Tak wygląda w skrócie pierwsza, śląska wersja bajki o Kopciuszku. Jej autorem nie jest jednak ani żaden zespół folklorystyczny, ani też regionalny teatr, czy nawet Marian Makula, który na śląską gwarę przełożył już niejeden musical, a seniorzy z niewielkiej gminy Czerwionka-Leszczyny. - Oj, głupot nam się na stare lata zachciało, głupot - mówią.

Dom działkowca "Pod Dębami", położony na skraju Leszczyn, zazwyczaj o tej porze roku świeci pustkami. Raz w tygodniu gospodarz odkręca jednak kaloryfery w dużej sali na pełen regulator. Przed południem, w każdy wtorek, odbywa się próba. Seniorzy z Leszczyn zakładają kolorowe peleryny, efektowne szaty i ćwiczą role. Bo na 15 marca, czyli w dzień premiery, wszystko musi być na tip-top.

W eleganckiej, czarnej marynarce, pokrytej niezliczoną ilością złotych cekinów, wokół sceny przechadza się Henryk Głąbica. Na karku ma 75 lat, ale humor dopisuje mu, jakby właśnie skończył 18.

- Najpierw jestem szczurem, który potem zmienia się w konia. To ja ciągnę karetę, gdy Kopciuszek jedzie na bal - zdradza nam. - To jest drugorzędna rola, ale też ważna - dodaje.

Jak trafił na scenę? - Zapisałem się do grupy seniorów "50 plus", która działa w naszej miejscowości. Zgłosiłem się na kurs komputerowy i naukę języka niemieckiego. Pewnego razu powiedzieli mi, że mam przyjść na próbę teatru. Tak się akurat złożyło, że pani, która grała rolę konia, zrezygnowała. Ktoś krzyknął ze sceny "Henryk, grosz?" i tak już zostało - wspomina z uśmiechem. - Oporów żadnych nie miałem, żona owszem. Stwierdziła, że ja się trochę za bardzo lubię wygłupiać - mówi nam pan Henryk.

Czas na zajęcia teatralne musi znaleźć w swoim wypełnionym po brzegi kalendarzu. Na emeryturze jest już od 22 lat. Wcześniej robił karierę na kopalni Knurów. Przeszedł drogę od kierownika, przez nadsztygara do kierownika działu.

- To mój debiut na scenie. Ostatnio w przedstawieniu grałem jeszcze w przedszkolu. Od czasów wizyt "na dywaniku" u dyrektora kopalni, to ja nawet nie występowałem publicznie - śmieje się. Dziś pytany o to, czy bardziej boi się premiery i wyjścia na scenę przed tłumem gapiów, ani chwili się nie zastanawia. - Wie pani, ja się wcale nie krępuję - zdradza.- I dalej mi się chce grać, wygłupiać, żyć. Kto by chciał siedzieć wiecznie w domu i rozmawiać ze ścianami? Ja już jestem 53 lata po ślubie i teraz dzięki temu przedstawieniu, mam dodatkowy temat do rozmów z żoną - dodaje.

- Na stare lata nam się wszystkim teatru zachciało. A przecież w naszym wieku to się powinno już tylko do grobu zaglądać - śmieje się Kornelia Juszczyk, rencistka z Leszczyn. Na scenie gra Hildę, jedną ze złych sióstr Kopciuszka. - Przez całe lata byłam kurą domową i ostatnio myślałam, że życie to już w zasadzie mam za sobą. Energii i wiatru w żagle nabrałam w ubiegłym roku, kiedy przyłączyłam się do klubu "50 plus". Stwierdziłam, że koniec z dłubaniem igłą, szydełkowaniem, zmywaniem garów - podkreśla.

Uwaga! Uwaga! Jutro na zomku królewskim bydzie wielki bal, na kiery zaproszomy wszystkie baby z łokolicy, żeby książę móg se w babach pomaszkiecić i wybrać se jedno za żona.

Mieczysław Kowalczyk klasycznego, bajkowego księcia raczej nie przypomina. Na głowie wprawdzie ma koronę, na nogach pantalony zdobione szlachetnymi kamieniami, ale do tego jest szpakowaty i lekko łysieje. Nie przeszkadza mu to jednak wcielić się w rolę faceta, o którego starają się wszystkie panny w okolicy.

- To jest moja życiowa rola. W tak podłych czasach, miło się poczuć jak człowiek bogaty, władczy, choćby przez krótką chwilę - mówi z uśmiechem mieszkaniec Leszczyn. On już wstając rano wie, że połowy zaplanowanych rzeczy nie zrobi. - Na siedzenie przed telewizorem szkoda mi czasu. Życie spędzam aktywnie. Biegam, spaceruję z kijkami - mówi.

Wiele lat przepracował jako dyżurny ruchu na oddziale kolejowym kopalni Szczygłowice. Dziś na scenie czuje się jak ryba w wodzie. Trema przed występem? - Jest, jak to w życiu. Przed nowością, wyzwaniem - zdradza nam.
Na próby teatru przychodzi wspólnie z żoną, Różą. Ona też występuje w spektaklu, w chórze.

- Nie możemy się doczekać każdego następnego dnia na próbie. To nasza rozrywka, co więcej mamy do roboty na tej emeryturze. Przynajmniej wnuki mogą się pochwalić, że ich dziadkowie grają w spektaklu - mówi z uśmiechem.
Role państwo Kowalczykowie ćwiczą nawet w domu, przy porannej kawie.

- Ja jestem Ślązaczką, mąż nie i czasem szlifujemy kwestie w domu. Mietek pochodzi z Kieleckiego i mimo że na Śląsku żyje już 40 lat, to ma problem z gwarą. A po naszymu w tym przedstawieniu musi umieć godać - dodaje pani Róża.

Jak Kopciuszek zajechoł na bal i jak tam wloz, to wszystkich szlag trefił, a macocha cało spuchła. Z nerwów zaczoła ładować żarcie do taszy, a cery zaczęły łopychać się krupniokami.

- Jo już byda cisła ku chałupie - tymi słowami, dość nieśmiało rzuconymi półgłosem, Maria Pradela, która gra Kopciuszka, żegna się po balu z księciem. W codziennym życiu, jak na scenie, jest nieśmiała. Udzielać się lubi, aktywnie spędza czas, ale życie w świetle fleszy to nie dla niej.

- Jako dziecko grałam co najwyżej w jasełkach. Kiedy byłam małą dziewczynką, owszem marzyłam o tym, żeby chociaż na jeden dzień zostać księżniczką, ale o aktorstwie nigdy nie myślałam - mówi mieszkanka Leszczyn.

Teraz podczas prób jest już spokojna, ale przed premierą nogi na pewno trząść jej się będą z nerwów.

- Pomaga mi to, że ja cały czas coś na scenie robię. A to podłogę myję, a to przy garnkach siedzę. Muszę się przyznać, że dobrze się przy tym bawię. W codziennym życiu nigdy bym takich kwestii, jak tu na scenie, nie wypowiedziała - mówi pani Marysia. Na emeryturze jest od 8 lat. Wcześniej pracowała jako księgowa. - Człowiek nauczony dyscypliny, wstawania co rano do pracy, ciężko się przyzwyczaja do wolnego. Dlatego ja ćwiczę, jeżdżę na basen, na wykłady na Uniwersytet Trzeciego Wieku - mówi. Podczas premiery na widowni oklaskiwać ją będą dzieci i wnuki. - Mam dwie wnuczki, które bardzo mi kibicują. Z jedną z nich, która była bardzo ciekawa, jak to będzie wyglądało, czytałyśmy tę wersję Kopciuszka w domu - mówi.

Seniorzy, którzy w pocie czoła szykują się do premierowego spektaklu, swoich ról nie muszą się uczyć na pamięć. - Każdy bajkę o Kopciuszku zna, więc w razie czego na scenie coś się wymyśli - mówią. - Zresztą u nas, jak w rodzinie, zawsze ktoś podpowie, co dalej robić - mówi Agnieszka Siwek, która wciela się w rolę nietypową, bo... ojca Kopciuszka.

- W grupie mamy tylko dwóch panów, więc resztę ról muszą wziąć na siebie baby. Zresztą nie kręciłam nosem, jak mam się bawić, to się bawię - mówi pani Agnieszka. Ona 40 lat przepracowała w sklepie, za ladą. Po przejściu na emeryturę, pomagała córce w prowadzeniu biznesu.

- Pięć lat temu powiedziałam dość i zaczęłam żyć. Nie mam zmartwień, dzieci na wychowaniu, mogę się powygłupiać. I przede wszystkim, jak większość ludzi w moim wieku, nie myślę o trapiących mnie chorobach. Kiedyś marzyłam o występach na scenie w zespole muzycznym, dzisiaj te marzenia po części spełniam. Też spędzam czas na scenie - mówi nam pani Agnieszka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto