Kulturyści z Piły... Ich wspaniale wyrzeźbione i muskularne ciała budzą podziw u większości z nas. Kiedy idą ulicą oglądają się za nimi kobiety, na plaży często zbiera się obok nich grupa ciekawskich obserwatorów. Niektórzy z niedowierzaniem kiwają głową...
Kulturyści z Piły, bo o nich mowa, niewątpliwie wyróżniają się swoją atletyczną sylwetką. Ale ich codzienność to przede wszystkim katorżniczy trening i drakońska dieta!
Pilanin Robert Kiesz, były dwukrotny mistrz Polski w kulturystyce, dziś instruktor na siłowni Fitness Extreme, wie o tym, jak mało kto.
>>> Zobacz też: Katarzyna Lubońska z Piły: MMA to jej żywioł!
- Aby osiągnąć sukcesy w tej dyscyplinie trzeba mieć predyspozycje genetyczne - wyjaśnia. - Do tego dochodzi podstawa siłowa, a także cierpliwość, samozaparcie i niezwykle twarda psychika. Ale 80 procent sukcesu to właśnie odpowiednia dieta. A wytrzymać reżim żywieniowy jest niezwykle ciężko. A kulturysta musi jeść nawet 10 jajek dziennie!
Trudne warunki nie zniechęcają tych najbardziej twardych. A w Pile nie brakuje sportowców, którzy osiągają w kulturystyce sukcesy.
Na scenie czuje się jak ryba w wodzie
Albert Herzyk trenuje kulturystykę od piętnastu lat. Na początku były to ćwiczenia amatorskie. Dwa lata temu zdecydował się na trening profesjonalny. Efekty przyszły szybko. W Debiutach Kulturystycznych, od których każdy zaczyna, zajął on w wadze do 100 kg siódme miejsce. Spróbował też od razu sił w Mistrzostwach Polski. Był w czołówce.
Mimo tych sukcesów w ubiegłym roku nie występował w zawodach. Powrócił do nich w tym sezonie. Znowu z dużym powodzeniem. W krajowym championacie był piąty, a więc blisko medalu.
- Nie każdy kulturysta dobrze czuje się na scenie. W moim przypadku jest inaczej - zdradza Albert Herzyk. I dodaje: - Lubię startować. To mnie motywuje do dalszej pracy. Na scenie nie czuję tremy, jestem dowartościowany. Odpowiedni luz, pewność siebie i szczery uśmiech są niezwykle ważne podczas zawodów.
Niektórzy sądzą, że kulturyści to w dużej części ludzie z marginesu. Albert Herzyk zaprzecza takim stwierdzeniom.
- To kulturalni, najczęściej wykształceni ludzie, którzy z oddaniem poświęcają się swojej pasji - twierdzi.
Sam jest policjantem i przyznaje, że trudno mu jest połączyć treningi i przygotowanie do zawodów ze służbą. Ale zapewnia, że praca zawodowa na tym nie cierpi. Nie kryje też, że w kulturystycznej pasji są też mankamenty.
- Wiemy, że w okresie przygotowań jesteśmy rozdrażnieni - wyznaje. - Powoduje to rygorystyczna dieta i ciężki trening. Nie jesteśmy w stanie tego opanować. Z tego też powodu grono naszych znajomych jest stosunkowo niewielkie.
Czołowy strongman czy kulturysta?
Marcin Wlizło był dotychczas czołowym polskim strongmenem. Jego osiągnięcia zostały docenione przez czytelników naszego Tygodnika, bo w Plebiscycie na 10. Najpopularniejszych Sportowców Regionu Pilskiego w 2013 roku zajął wysokie, drugie miejsce. Niedawno jednak postanowił spróbować sił w kulturystyce.
Zmienił intensywność treningu. Postawił nacisk na technikę i poszczególne partie mięśniowe. Doszedł też trening aerobowy, czyli oparty na intensywnej wymianie tlenowej.
Strongmeni nie trzymają ścisłej diety. Tutaj musiał podporządkować się reżimowi żywieniowemu. Konieczne było ograniczenie spożycia tłuszczu i cukru, większą uwagę trzeba było zwrócić na białko.
- Początki były straszne - zdradza Wlizło. - Na szczęście miałem cykl dziewięciu dni ścisłej diety, a dziesiątego dnia mogłem sobie pofolgować. Z utęsknieniem czekałem na ten moment...
Na cztery miesiące przed zawodami ten dziesiąty, wyczekiwany dzień wypadł. Przed startem w Mistrzostwach Polski przeszedł na dietę tłuszczową.
- Miała ona mnie "wyrzeźbić " - wyjaśnia. - W ciągu dnia jadłem półtora kilograma smalcu, a do tego cztery kilo tłustego mięsa. W ostatnim tygodniu piłem piętnaście litrów wody. Niestety, efekt był odwrotny. Mój organizm inaczej zareagował.
Ponieważ nie do końca zeszła z niego woda nie chciał wyjść na scenę podczas Mistrzostw Polski, W końcu się zdecydował. W kategorii powyżej 100 kg był ósmy. Wcześniej, w zawodach dla debiutantów, był o jedną lokatę wyżej. Postanowił dalej uprawiać kulturystykę, nie rezygnując z zawodów strongmenów.
Ochota na bułkę z serem i pomidorem
Krystian Pikulik jest najmłodszy z czołowych pilskich kulturystów. Ćwiczy od pięciu lat i aktualnie przygotowuje się do Mistrzostw Polski Juniorów. Liczy tam na dobre miejsce. Na poważnie zajął się kulturystyką trzy lata temu. W ubiegłym roku w debiucie (waga +75 kg) był w zawodach w Słupsku szósty, a w Kunicach zajął drugie miejsce.
- Poukładany, pilnuje diety - mówi o nim Robert Kiesz.
- Dieta to dla mnie także najtrudniejszy element przygotowań - wyznaje Krystian Pikulik. - Jaką ja mam ochotę zjeść czasami zwykłą bułkę z serem i pomidorem!
Podobnie jak pozostali kulturyści z Piły jeździ średnio co dwa tygodnie do Poznania na konsultacje do Radosława Słodkiewicza, znakomitego polskiego trenera. Jego cenne rady wykorzystują najlepsi w naszym kraju.
- Początkowo chodziło mi o ładną sylwetkę - wyjaśnia. - Później, kiedy przeszedłem na profesjonalne uprawianie kulturystyki trzeba było zapomnieć o imprezowaniu, a skupić się na regeneracji sił. Znacznie wzrosły także koszty treningu. Z własnych dochodów trudno było je pokryć. Na szczęście, pomaga mi rodzina.
20240417_Dawid_Wygas_Wizualizacja_stadionu_Rakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?