Interesy 14 ratowników medycznych i pielęgniarek reprezentuje Państwowa Inspekcja Pracy. Domaga się w ich imieniu powrotu na etaty oraz odszkodowania po 30 tysięcy złotych.
Pracownicy skarżyli się, że po zmianie umów muszą za siebie opłacać składki ZUS i podatki, stracili też uprawnienia do urlopów.
Tymczasem Teresa Koźmińska tłumaczyła przed sądem, że od 2010 roku zaczęły się problemy ze ściąganiem z Narodowego Funduszu Zdrowia pieniędzy za nadwykonania, czyli ponadplanowe zabiegi medyczne. Sytuacja finansowa szpitala robiła się coraz trudniejsza i trzeba było szukać oszczędności. A ponad 70 proc. kosztów stanowiły zarobki pracowników.
- Starałam się utrzymać szpital przy życiu, a jednym ze sposobów było wprowadzenie umów cywilno-prawnych. Chciałam też uniknąć redukcji etatów - zeznawała przed sądem Teresa Kwiecińska-Koźmińska, była dyrektor szpitala specjalistycznego w Pile.
Kontrakty pracowników są tańsze dla szpitala niż etaty i dlatego takich zamian dokonywano.
- Na jednym etacie dla szpitala to jest oszczędność po 800 złotych miesięcznie, ale nie traci na tym pracownik - dodawała była dyrektor.
Czytaj także o rozpoczęciu procesu
Takich umów zmieniono wiele wśród wszystkich grup zawodowych poza administracją.
- Te zmiany dotyczyły też lekarzy, ale część pracowników, ci którzy są na sali wyrażali swoją dezaprobatę, inni zaakceptowali zmiany - dodawała była szefowa lecznicy.
Po zmianie umów pracowników nie obowiązywały limity czasu pracy. Od nich samych zależało, czy przepracują w miesiącu 140 godzin, czy też 200.
Sąd postanowił przesłuchać 14 poszkodowanych pracowników. Kolejny termin wyznaczono na 20 sierpnia.
O procesie także w Tygodniku Pilskim 15 lipca
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?