Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Konserwatorzy z Piły skazani na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 3

Ewa Auer
Konserwatorzy skazani
Konserwatorzy skazani Ewa Auer
Sąd ogłosił wyrok w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci 66-letniej Haliny S., mieszkanki os. Górnego. Trzej konserwatorzy Pilskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, którzy doprowadzili do jej śmierci zostali uznani winnymi.

Sąd ogłosił wyrok w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci 66-letniej Haliny S., mieszkanki os. Górnego. Trzej konserwatorzy Pilskiej Spółdzielni Mieszkaniowej (dwóch zwolnionych dyscyplinarnie), którzy doprowadzili do jej śmierci zostali uznani winnymi i otrzymali po 2 lata więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Do tego każdy z nich musi zapłacić nawiązkę w wysokości 5 tys. zł dla trzech członków rodziny zmarłej kobiety, czyli w sumie po 15 tysięcy. Wyrok nie jest prawomocny.

Przypomnijmy, że chodzi o najtragiczniejsze zdarzenie w długiej historii Pilskiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Pile. 11 lipca 2014 roku trzech jej pracowników przystąpiło do demontażu starej anteny na czteropiętrowym bloku przy ul. Tetmajera. Na dole został jeden z konserwatorów Jerzy S. On miał za zadanie obserwować teren i zbierać zrzucane elementy do meleksu. Na górze pracowali Marian T. i Piotr Ż. Oni zajmowali się demontażem anteny. Był piątek, środek upalnego lata. Panowie zabrali się do pracy już przed godz. 8. rano. Tyle, że na dole, gdzie była strefa zrzutu nie ogrodzili terenu. Przed zrzuceniem 5-metrowej rury stanowiącej maszt anteny krzyknęli tylko do Jerzego S. - Wolne? Ten odparł:- Tak. I rura poleciała. Ale pech chciał, że akurat zza bloku wyszła mieszkanka osiedla i doszło do nieszczęścia. Rura spadła prosto na głowę kobiety, zabijając ją na miejscu.

>>> Kliknij też: Rura zabiła kobietę. O tym zdarzeniu pisaliśmy TUTAJ

Prokuratura przygotowała akt oskarżenia przeciwko trzem konserwatorom wiosną tego roku. Przesłuchała świadków, pracowników spółdzielni i sprawdziła dokumentację dotyczącą przestrzegania przepisów BHP w zakresie prac wysokościowych w spółdzielni, w tym również przygotowaniu pracowników do demontażu anteny. Ci bowiem od początku bronili się, że nie byli odpowiednio przeszkoleni i nie dostali wskazówek jak mają demontować antenę. Twierdzili też, że nie mieli dostępu do fachowego sprzętu, w tym taśm do ogrodzenia terenu. I mimo że doszukano się błędów w tym zakresie, co zakończyło się nałożeniem przez PIP trzech mandatów na spółdzielnię, zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci usłyszało jedynie trzech konserwatorów. Początkowo jeden z nich Jerzy S., ten który stał na dole, rozważał nawet poddanie się karze bez potrzeby brania udziału w procesie. Zmienił jednak zdanie i do końca utrzymywał, że jest niewinny. Argumentował to faktem, że jest osobą niedosłyszącą i nie był w stanie usłyszeć, czy ktoś idzie.

Proces rozpoczął się we wrześniu, a 4 listopada odbyła się już ostatnia rozprawa, na której prokurator i adwokaci wygłosili mowy końcowe. Prokurator podkreślał, że niezależnie od szkoleń czy instrukcji, konserwatorzy nie przestrzegali elementarnych zasad przepisów BHP, że podjęli sami decyzję, że rurę będą zarzucać, licząc tylko na niedosłyszącego kolegę, zamiast ją pociąć i znieść klatką schodową, że działali wbrew jakimkolwiek zasadom ludzkiej ostrożności. Prokurator podkreślał jeszcze, że był środek lata, wakacje, że równie dobrze dzieci mogły biec pod blokiem, czego również nie wzięli pod uwagę oskarżeni.

- Maszt nie spadł też z przyczyn nadprzyrodzonych, ani nie zwiał go wiatr. Dlatego wnosimy o dwa lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat - podsumowała pani prokurator.

Z kolei obrońcy podnosili, że konserwatorzy działali pod silną presją swoich przełożonych, nawet utraty pracy, bo wcześniej odmawiali już wykonania tego zadania, w końcu, że nie byli odpowiednio przeszkoleni, wypominając błędy, które PIP wytknęła spółdzielni. Wnosili w ten sposób o łagodniejszy wymiar kary dla swoich klientów. Na ostatniej rozprawie w komplecie pojawili się także trzej oskarżeni. Ale jedynie Marian T. i Piotr Ż. (ci co byli na dachu) nie kryli łez, kiedy przepraszali rodzinę Haliny S.

- Jeszcze raz przepraszam za wszystko, to zdarzenie mocno przeżyłem, jest też dla mnie nauczką, że zawsze będę bronił swojego zdania i nie będę ulegał naciskom - mówił Piotr Ż. Jerzy S. (niedosłyszący) powiedział, że jest mu przykro, iż takie zdarzenie miało miejsce, ale podkreślił, że do winy się nie przyznaje.
7 listopada sąd ogłosił wyrok, łagodząc jedynie lata zawieszenia kary z 5 do 3. Na sali był szwagier zmarłej kobiety:

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto