Ostatni raz zagrali w Pile sześć lat temu w hali MOSiR. Wiele można o tej hali powiedzieć, ale na pewno nie to, że jest stworzona do koncertów. Podjęta w międzyczasie próba zorganizowania koncertu w Sali Miejskiej spełzła na niczym, a do dawnej pilskiej koncertowni - obecnego klubu X-Demon nie ma na razie powrotu. Może będzie po zmianie właściciela, która niedługo na nastąpić.
Został więc plener. W tym przypadku najlepsza miejscówka w mieście czyli Wyspa. W sobotnią noc przypominała swój wrocławski koncertowy odpowiednik czyli Wyspę Słodową. W każdym swoim metrze i centymetrze była wypełniona muzyką. Ta była na scenie i była w ludziach.
– To, co pierwotnie było muzycznym projektem kilku zaprzyjaźnionych ze sobą muzyków, wyrosło na drugi po Kulcie zespół polskiej sceny. I wszystko to Strachy zawdzięczają swojej muzyce. Czy wypełnili jakąś niszę? Nie, raczej sami wywołali potrzebę słuchania ich piosenek. Prostej, lecz nigdy nie banalnej liryki z jednej strony, a z drugiej gorzkich czasem do przełknięcia pigułek z nadzieniem z rzeczywistości. Jedną z tych największych potrzeb stała się “Piła Tango” – tak pisaliśmy zapowiadając tamten koncert sprzed sześciu lat.
Co się zmieniło? Potrzeba słuchania ich piosenek stała się jeszcze większa. Dla wielu fanów to już wręcz potrzeba fizjologiczna. Na szczęście, w sobotę ten głód został zaspokojony. I można tylko nabrać jeszcze większego szacunku do Grabaża za to, że ryzykował swoim głosem, by ten koncert doszedł do skutku. I mieć nadzieję, że następny domowy, bo pilski koncert wydarzy się szybciej .
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?