Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piła: minęło 25 lat od katastrofy kolejowej wojskowego eszelonu

Tomasz Borysewicz
To była największa katastrofa w dziejach powojennej Piły. Dokładnie 25 lat temu w Pile wykoleił się pociąg wiozący żołnierzy na szkolenie do Ustki. Dziesięciu wojskowych zginęło, a władze chciały zatuszować całą sprawę.

Dwudziestego maja 1988 roku w Gazecie Poznańskiej ukazał się niewielki artykuł prasowy na pierwszej stronie. Bardzo zdawkowy. "19 bm. w godzinach rannych na stacji kolejowej w Pile miała miejsce katastrofa transportu wojskowego. Są ofiary śmiertelne i ranni. (...) Na miejsce katastrofy udała się komisja specjalna pod przewodnictwem ministra obrony narodowej gen. broni Zbigniewa Nowaka."

Blokada informacyjna
Z drugiej części informacji, która ukazała się w Gazecie Poznańskiej można dowiedzieć się jakie pociągi miały opóźnienia i że została uruchomiona komunikacja zastępcza. Nic więcej. Wiadomość, która dzisiaj nie schodziła by z pierwszych stron gazet przez kilka dni, 25 lat temu przeszła niemalże bez echa.

>>> Zobacz też: Historia Piły przedstawiona na pocztówkach

- Oficjalnie przecież w Pile nie było ani wojska, ani lotniska. Wojsko w czasach PRL było bardzo hermetyczne. Wychodziły z niego tylko pozytywne informacje. O wielu katastrofach wojskowych do dziś pewnie nie wiemy - mówi Zbigniew Sabik, dzisiaj dyrektor Młodzieżowego Domu Kultury, a dwadzieścia pięć lat temu dziennikarz państwowej telewizji.

Redakcja TVP w Pile mieściła się przy ul. Okrzei . Z okna można było zobaczyć miejsce katastrofy, które było dosyć rozległe. Wykolejone wagony blokowały ruch niemalże od ul. Okrzei, aż do ówczesnych budynków Zakładu Naprawczego Taboru Kolejowego. Zbigniew Sabik chwycił w rękę kamerę i ruszył robić materiał.

- To była chwila. Do mnie i do mojej redakcyjnej koleżanki podeszły służby bezpieczeństwa. Funkcjonariusze zabrali nam kamerę i zawieźli do biura żandarmerii wojskowej. Tam zatrzymali nas do godziny 16. - wspomina Sabik.

Chwilę później z rąk jednego z oficerów otrzymał swoją kamerę i kasetę VHS z powrotem. Kaseta była pusta. Tak oto zniszczono jedyny materiał filmowy z miejsca katastrofy wojskowego eszelonu.

>>> NASTĘPNA STRONA

Autor materiału prosi o kontakt wszystkie osoby, które mają w pamięci katastrofę sprzed 25 lat, chcą się podzielić mało znanymi faktami lub posiadają archiwalne zdjęcia odnośnie katastrofy eszelonu. E-mail: [email protected] lub nr tel. 67 212 20 67

Komunikat ... biskupa!
Cztery dni po katastrofie w parafii pw. Świętej Rodziny w Pile podczas ogłoszeń duszpasterskich przeczytany został komunikat ... biskupa ordynariusza. To pokazuje, że mimo chęci zatamowania wypływu informacji, katastrofa wstrząsnęła całą okolicą "Wraz z moim Biskupem Pomocniczym i Wszystkimi Kapłanami, niosę dar szczerej modlitwy o powrót do zdrowia dla rannych, o łaskę umocnienia dla rodzin młodych synów naszej Ojczyzny i Kościoła, oraz o miłosierdzie Boże dla zmarłych. Podpisano Józef Michalik, Biskup Gorzowski' (pisownia oryginalna).

Salezjanie zorganizowali nawet specjalną mszę za ofiary, dla tych, którzy „kierują się ludzkimi i religijnymi uczuciami i jednoczą z cierpiącymi”.

>>> Zobacz też: Noc Muzeów w Pile: sensacyjne odkrycie. Historię Piły trzeba będzie pisać od nowa?

Aby zapobiec plotkom
Pilska prasa o katastrofie pisała dopiero dwa tygodnie później. Artykuł Jacka Prześlugi dokładnie opowiadający o skali tragedii znalazł się za ogłoszeniami, na przedostatniej stronie. Nie było żadnej wzmianki na pierwszej stronie.
Tygodnik Pilski był wówczas oficjalnym organem prasowym PZPR. Może ze względu na ten specjalny charakter gazety, a może żeby rozwiać niosące się po mieście plotki pozwolono na publikację. Prawdopodobnie jedynego zdjęcia z katastrofy autorstwa Eugeniusza Mikuszewskiego nie ma w archiwum naszej prasy. Na próżno także szukać go także w oficjalnym archiwum państwowym.

Prześluga pisał w 1988 roku, że "plotka spotęgowana brakiem szczegółowej informacji w radiu i telewizji, osiągnęła szczyty absurdu: siedemdziesięciu zabitych - wojsko i milicja nie dopuszcza lekarzy do wagonów, (...) wybuch amunicji, itd." Odważne stwierdzenie jak na prasowy organ PZPR.

Co się wtedy stało?
Tłum gapiów rozniósł informację o katastrofie. Dziś mało kto o niej pamięta. Czy czas wpłynął, aż tak bardzo na zanik pamięci?

<<< POPRZEDNIA STRONA | >>> NASTĘPNA STRONA

Autor materiału prosi o kontakt wszystkie osoby, które mają w pamięci katastrofę sprzed 25 lat, chcą się podzielić mało znanymi faktami lub posiadają archiwalne zdjęcia odnośnie katastrofy eszelonu. E-mail: [email protected] lub nr tel. 67 212 20 67

- Pan nie pisze nazwiska, bo po co? To było tak dawno - mówi pan Stanisław (imię zmienione), który 25 lat temu pracował na kolei. Mimo upływu czasu boi się, że będzie miał problemy, choć od kilku lat jest na emeryturze.
- Byłem jako pierwszy na miejscu katastrofy, to było rano, około ósmej. Takiego widoku się nie zapomina. Stałem i nie wiedziałem co robić - wspomina mężczyzna.

A widok był naprawdę przerażający. Przez pilską stację kolejową tamtego dnia przejeżdżał wojskowy eszelon. 11 Bolesławiecki Pułk Przeciwlotniczy jechał na szkolenia do Ustki. Aż czterdzieści wagonów. W pierwszych wagonach jechał lekki sprzęt wojskowy, a kolejnych spali niczego nie świadomi żołnierze...

Tragedia na torze
Niespodziewanie dziewiętnasty wagon wyskoczył z szyn podczas wjeżdżania na rozjazd. Wszystko przez słaby docisk. Gdyby w wagonach był sprzęt, a nie żołnierze, prawdopodobnie nie nastąpiłby przeskok - ustalą to później eksperci. Lokomotywa ST 44703, popularnie nazywana „Gagarinem”, jechała torem nr 109, a druga połowa eszelonu torem 110, bez żadnej kontroli. Na tym torze stał zestaw wagonów z cegłą i betonowymi kręgami. Feralny wagon, który zmienił tor jazdy, uderzył w towarowy skład prawym bokiem z taką siłą, że wzniósł się niemal pionowo w górę. Kolejne wagony wjeżdżały na siebie. - Ten huk miażdżonej stali i łupiącego się drewna do dziś mnie przeszywa. Byłem stosunkowo niedaleko - wspomina pan Stanisław z PKP.

- To był makabryczny widok. Żołnierze jechali w bydlęcych wagonach. Podczas katastrofy deski ze ścian zamieniały się w ostre dzidy, na które nadziewali się wojskowi - dodaje.

Chwilę potem ryk syren rozległ się w całym mieście. Setki gapiów ściągały w rejony kolejowe. Dzięki nim, katastrofa nie przeszła bez echa.

W hołdzie poległym
W pilskiej katastrofie zginęło 10 osób: st. chor. Walery Grygorowicz (lat 32), chor. Krzysztof Siuda (lat 25), st. sierż. Andrzej Maniak (lat 33), st. szer. Mirosław Brodzikowski (lat 22), st. szer. Andrzej Jordan (lat 20), st. szer. Marek Pacek (lat 22), szer. Tadeusz Jakobczyk (lat 22, szer. Jerzy Rosik (lat 21), szer. Robert Skrzypczak (lat 21), szer. Artur Szyszka (lat 24). Nie doczekali się w Pile żadnego pomnika. Prawdopodobnie w innym mieście też nie...

Autor materiału prosi o kontakt wszystkie osoby, które mają w pamięci katastrofę sprzed 25 lat, chcą się podzielić mało znanymi faktami lub posiadają archiwalne zdjęcia odnośnie katastrofy eszelonu. E-mail: [email protected] lub nr tel. 67 212 20 67

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Miała 2 promile, rozbiła auto i uciekła

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto