Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piła. Znamy opinie biegłych. Lekarze z SOR nie zawinili w sprawie śmierci 2-letniej Lilianki

Agnieszka Świderska
2-letnia Lilianka kilkakrotnie trafiała na SOR
2-letnia Lilianka kilkakrotnie trafiała na SOR Agnieszka Świderska
W tym tygodniu pilska prokuratura zmieniła zarzuty rodzicom 2-letniej Lilianki na zarzut zabójstwa. Zrobiła to między innymi na podstawie opinii biegłych, którzy nie dopatrzyli się winy lekarzy ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Jeżeli ktoś powinien odpowiadać za śmierć dziecka, to wyłącznie rodzice, 24-letni Szymon i Angelika B.

Lekarze z pilskiego Szpitala Specjalistycznego nie popełnili żadnego błędu w sprawie 2-letniej Lilianki, ofiary pobicia, która zmarła na stole operacyjnym. Lilianka nie żyje, bo jej ojczym 24-letni Szymon B., wyładował na niej złość za przegraną w grze komputerowej, a matka, 24-letnia Angelika B., okłamywała lekarzy mimo iż zależało od tego życie dziewczynki.

Z opinii biegłych - anestezjologa dziecięcego i neurochirurga dziecięcego, które trafiły do prokuratury, jasno wynika, że pilscy lekarze z SOR-u, którzy kilkakrotnie wcześniej przyjmowali dziewczynkę, zrobili wszystko, na co pozwoliła im wiedza, którą mieli o dziecku. Nikt nie podejrzewał, że matka dziecka może kłamać.

Po tym jak Szymon rzucił Lilianką o futrynę dziewczynka doznała złamania kości czaszki. Powstał krwiak, który można było wykryć na tomografie już za pierwszym razem kiedy dziewczynka trafiła do szpitala, czyli 17 marca. Zmarła cztery dni później. Jednak matka zaprzeczyła, by dziecko doznało jakiegokolwiek urazu głowy. Skłamała wtedy, skłamała następnego dnia i skłamała trzy dni później, kiedy nieprzytomna już Lilianka trafiła do szpitala w stanie krytycznym. -

- Lekarze, którzy badali dziewczynkę nie widzieli obrażeń na jej głowie, które stwierdzono dopiero po śmierci - mówi prokurator Magdalena Roman, prokurator rejonowy w Pile.

Lekarze, którzy badali dziewczynkę nie widzieli obrażeń na jej głowie, które stwierdzono dopiero po śmierci

Jedynym zgłaszanym objawem przez matkę była senność dziecka i brak apetytu. A to przy braku urazu za mało, by skierować dziecko na badanie tomograficzne.

Zdaniem biegłych, gdyby matka nie skłamała można byłoby zapobiec śmierci dziecka. Przynajmniej miałaby szansę. Z kłamstwem matki nie miała: doszło do nieodwracalnego uszkodzenia i śmierci pnia mózgu. 21 marca pilscy lekarze zrobili wszystko, co mogli, ale na ratunek było już za późno.

- Postępowanie lekarzy w świetle zebranego wywiadu od matki było logiczne - przekonują biegli. - Na żadnym etapie leczenia nie odbiegało ono od standardów medycznych i wykazywało staranne podejście do leczenia dziecka.

Angelika B. skłamała nie pierwszy raz. Kiedy kilka miesięcy przed tragedią Lilianka trafiła do pilskiego szpitala miała wtedy widoczne siniaki. Matka tłumaczyła je skazą krwotoczną. Była na tyle przekonująca, że lekarze jej uwierzyli.

Zdaniem biegłych, gdyby matka nie skłamała można byłoby zapobiec śmierci dziecka. Przynajmniej miałaby szansę

Kiedy poznańska klinika hematologii wykluczyła skazę i stwierdziła, że siniaki powstały mechanicznie, MOPS zawiadomił prokuraturę. Dziewczynka już wtedy mogła paść ofiarą pobicia. Nie było jednak na to żadnych dowodów, a ojczym jako jedyny świadek zdarzenia zeznał, że spadła z fotelika ustawionego na komodzie.

I choć znając późniejsze tragiczne wypadki trudno uwierzyć w tę wersję, to powołana do sprawy biegła nie była w stanie jednoznacznie jej wykluczyć. Tamte siniaki mogły powstać i od upadku, i od uderzenia przez ojczyma.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto