Do dzisiaj nie zwrócono im pieniędzy, a według ustaleń prokuratury kwota - kapitał i odsetki - to ok. 20 mln zł.
W poniedziałek w sądzie rejonowym na Widzewie sąd miał przesłuchać ostatniego świadka i ogłosić wyrok. Jednak ze względu na nieobecność jednego z głównych oskarżonych (źle się czuł) proces odroczono.
Firma Amaltea działała w latach 1992 -1994, zajmowała się pośrednictwem w handlu i usługach, ale przyjmowała też lokaty pieniężne oferując korzystne na owe czasy oprocentowanie. Klienci powierzali (przeliczając na nowe złote) od 500 zł do 50 tys. zł, również w dolarach i markach niemieckich. Gdy Amaltea przestała wypłacać odsetki, ludzie chcieli wycofać wkłady. W łódzkiej siedzibie firmy rozgrywały się dantejskie sceny, ludzie szturmowali drzwi, poturbowali Jolantę B.-D., jej dyrektora handlowego.
Na ławie oskarżonych zasiadł Roman D., szef warszawskiej centrali firmy i Jolanta B.-D., dyrektor handlowy łódzkiej filii, którym prokuratura postawiła zarzut wyłudzenia. To jeden z najdłuższych procesów toczących się w łódzkich sądach, trwa już 12 lat z przerwami, w tym czasie zmienił się skład sędziowski, po długiej nieobecności głównego oskarżonego proces zaczął się od nowa. Co najmniej 20 poszkodowanych już nie żyje.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?