18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szymon Hołownia w Pile. Zdjęcia

MIN
"Bóg. Życie i twórczość" to tytuł najnowszej książki Szymona Hołowni - dyrektora programowego tv.religia, dobrze kojarzonego również jako współprowadzący programu Mam talent! Autor "Biografii Boga" w piątek 4 lutego spotkał się z czytelnikami w Pile.

Iloraz inteligencji 152 (jak sam zauważył, to kilka punktów mniej niż Doda), 188 centymetrów wzrostu, 34 lata. Przed prowadzącą piątkowe spotkanie z Szymonem Hołownią Ewą Kamińską jej gość nie miał prawie żadnych tajemnic. - A skąd pani to wie? Ciekawe co wie ksiądz - żartował Hołownia, patrząc w kierunku ks. Remigiusza Szauera, duszpasterza akademickiego w Pile. Niezwykły był więc nie tylko gość działającego przy Pilskim Domu Kultury klubu "Dialog", ale i jego forma. W centralnym punkcie sceny stanęły nie dwa, lecz trzy fotele.

Obecność w spotkaniu księdza nie powinna jednak dziwić. Mniej zorientowani Szymona Hołownię rozpoznają jako tego "niższego" i "grzeczniejszego" współprowadzącego z Marcinem Prokopem program "Mam talent!" w telewizji TVN. Ci, którzy na popularnym programie nie zaprzestali poznawania jego osoby, wiedzą, że Hołownia to dyrektor programowy kanału Religia.tv, a także publicysta Newsweeka. Dwukrotnie przebywał w nowicjacie zakonu dominikanów, pracował jako ratownik medyczny w białostockim oddziale Pomocy Maltańskiej - sam zresztą założył tamtejszy jej oddział, studiował też psychologię w Warszawie. Pracę magisterską napisał o wymownym tytule "Komunikaty persfazyjne w kazaniach"; zresztą, w tym kierunku ciągle...pisze. A może już skończył?

- Badania już były zrobione, ale od kiedy zabrałem się za pisanie książek, to jest pisanie książek, a nie pracy - przyznaje Hołownia. - W dodatku czuję, że skoro teraz zaczynam studiować teologię, to te stopnie formalne szybciej zrobię sobie z teologii, niż z psychologii. Moim zdaniem nie powinno się ulegać fetyszowi dyplomów, tylko zajmować tym, co w życiu człowieka interesuje, bo to jest znacznie bardziej higieniczne - odpowiadał.

Piątkowe spotkanie w Pilskim Domu Kultury właśnie z wydaniem nowej książki Hołowni było związane. Tytuł "Bóg. Życie i twórczość". Zakładając że choćby co druga osoba, która pojawiła się tego wieczoru w sali widowiskowej (widownia była pełna!) kupiła egzemplarz, można jej wróżyć wydawniczy sukces. Choć może sformułowanie "można wierzyć jej wydawniczy sukces" byłoby tu bardziej na miejscu. To właśnie na rozmowie o Bogu i wierze spotkanie upłynęło.

Podręcznik do Boga

Zaczęło się... od początku. Pierwsze pytanie postawione przez Ewę Kamińską brzmiało mniej więcej tak: Jak taki człowiek, taka osoba jak ja, która nie ma ilorazu inteligencji 152, ma sobie stworzenie świata wyobrazić. Jak Bóg stwarzał świat?"

- My mało wiemy na ten fizycznych okoliczności stworzenia świata. Coś nam na ten temat mówi fizyka, bo nawet jeśli mówi o wielkim wybuchu, to tam tych śladów można szukać. Mówi o tym biologia, archeologia... Jeśli czytamy opis biblijny stworzenia, to trzeba go czytać mądrze i ze świadomością, z jaką się powinno zawsze czytać Biblię. Ona nie jest podręcznikiem fizyki, biologii, paleobiologii, nie jest podręcznikiem historii wojen żydowskich, to jest źródło, które owszem może być wykorzystywane przez historyków, ale to jest zupełnie inny zbiór ksiąg - mówi Hołownia. - Całe to opowiadanie o stworzeniu jest typowe, to znaczy wpisuje się w kulturę pisarską tamtego okresu, wpisuje się w opowieści, które wtedy powstawały na całym świecie, który posługiwał się pismem. Ludzie, którzy się na tym znają, mówią, że sama forma Biblii jest typowa dla literatury tamtego okresu, natomiast treść jest rewolucyjna. Próbuje przekazać prawdę o tym , że ten świat nie bierze się z niczego, nie bierze się z nie wiadomo jakiej walki bogów, tylko jest Bóg, który tworzy świat. To jest opis, który nie ma nam powiedzieć, że sarenki były po łabądkach, a żaby były jednak 13 minut wcześniej. Natomiast jest w nim zawarta głęboka egzystencjonalna prawna, przekonanie o tym, jak ten świat wygląda, kto nim rządzi, kto zaczął, dlaczego to wszystko się stało, a nie w jaki sposób. Biblii nie można czytać wprost, literalnie, dosłownie. Sam kiedyś byłem w pogotowiu ratunkowym i miałem do czynienia z człowiekiem, który obciął sobie "to i owo", bo dosłownie wziął sobie do serca słowa, że trzeba odciąć to, co jest przyczynkiem do grzechu. Bynajmniej nie o to chodzi... - tłumaczył.

Bóg nie chce teatru

Zdaniem autora "Biografii Boga" w Polsce nie ma kryzysu wiary, jest kryzys religijności.

- Jeżdżę po Polsce i rozmawiam z ludźmi. Widzę, że jakiekolwiek by mieli stosunki z kościołem, to jest w nich pragnienie rozmowy o wierze. Chcą, ale nie umieją tego robić. Mamy jakiś cholerny kompleks, który spycha naszą wiarę do kruchty, że to jest coś dla babci z dziadkiem, że to jest coś ckliwego, że to jest słodki Jezus z takim wielkim sercem. My zwykliśmy do wiary włączać nasze uczucia, nasze emocje, natomiast mózg jest od innych spraw, od ubezpieczeń, od zapewnienia dzieciom przyszłości, mózgu do Boga nie używamy, labo robimy to bardzo rzadko. A my przed Bogiem powinniśmy stawać cali. Skoro mnie stworzył z rozumem, to chce żebym ja dociekał i sprawdzał, a jeśli nie wiem, to żebym pytał i głośno mówił o wątpliwościach. Bóg lubi ludzi, którzy budują z nim realne relacje ale nie powtarzaniem miłych słów, które sądzimy, że chce usłyszeć. Bóg takiego teatru nie chce.

Jak ksiądz z owcą

Hołownia mówił nie tylko o wierze, ale i kościele.

- Wyście księża rozleniwili wiernych maksymalnie, załatwiając za nich wszystkie możliwe rzeczy, organizując wspólnoty, ruchy kościelne, pielgrzymki. Wasz hiperaktywizm zabił aktywizm wiernych, bo czasem trzeba zobaczyć, że wszystko więdnie, żeby się w ludziach cokolwiek zaczęło budzić. Mam wrażenie, że nie są problemem w Polsce nieruchawi księża, tylko gnuśni wierni, którzy bardzo chętnie przyjęli model pasterz - owca. Oni beczą i dają się strzyc, nie robią nic innego. Ja to nazwałem podhalańskim modelem kontaktów. Tak jest choćby ze spowiedzią. Wybierając na przykład ubezpieczenie auto casco sprawdzasz oferty, jeździsz po całym mieście, analizujesz, zastanawiasz się i pół roku, a jak idziesz do spowiedzi, to do pierwszej lepszej kratki. We wszystko inne wkładasz wysiłek, a w to nie. Dlaczego? Bo uważasz, że to ci się należy, jak psu buda, bo myślisz że ksiądz ma obowiązek cię do Boga zaprowadzić, bo bierze za to pieniądze, to po co ja mam się starać? Księża powinni brać przykład z Jezusa, który zrobił sobie grilla z apostołami, rozdał im role, zmartwychwstał i fruu-uuuu - nie ma, zniknął; jest w niebie. A oni zostali z Piłatem, Tyberiuszem, Herodem, z tysiącami ludzi, którzy pokazywali ich palcami. Ale to dało im siłę do działania. Zarządzanie ludźmi nie polega na tym, że szef zrobi wszystko za nich. Jezus wyczuł ich cechy, przydzielił zadania i popchnął do pracy. Powinniśmy się takiego "zarządzania zasobami ludzkimi" nauczy w Kościele.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto