W piątek w Pile nad Zalewem Koszyckim ojciec znalazł w namiocie ciała dwóch synów. Mężczyźni w czwartek wieczorem wybrali się na ryby. Prawdopodobnie zatruli się tlenkiem węgla od podgrzewacza na gaz, którym się dogrzewali.
Bracia w wieku 30 i 33 lat zapowiedzieli rodzinie, że spędzą razem noc na rybach. Starszy przyjechał do Piły na długi weekend z Warszawy, gdzie obecnie mieszkał. Mężczyźni rozbili namiot w krzakach w pobliżu przystani żeglarskiej, od strony ul. Błotnej. To popularne miejsce dla wędkarzy, bo przy brzegu w zaroślach panuje duży spokój i nawet spacerowicze tu nie zachodzą.
Kiedy jednak rankiem nie pojawili się w domu, zaniepokojony ojciec zaczął do nich telefonować. Ale żaden z synów nie odbierał. Wtedy wybrał się na miejsce, by sprawdzić, co się dzieje. Otworzył namiot i zobaczył leżących synów, nie mógł ich jednak dobudzić. Natychmiast wezwał pomoc. Na miejsce przyjechały dwie karetki. Niestety, żaden z młodych mężczyzn już nie żył.
- Na pomoc było już za późno. W namiocie znaleźliśmy podgrzewacz na gaz. Prawdopodobnie dogrzewali się nim w nocy w zamkniętym namiocie. Zasnęli, a z podgrzewacza ulatniał się tlenek węgla - mówi Andrzej Latosiński z pilskiej komendy policji.
Tragedia nad Zalewem Koszyckim: czytaj więcej w Tygodniku Pilskim.
9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?