Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wracamy do tragedii w Drawskim Młynie. Byli sokiści oskarżeni o śmierć pijanego pasażera. Przejechał go pociąg

Agnieszka Świderska
Agnieszka Świderska
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Fot. Mariusz Kapala
Dwóch byłych już funkcjonariuszy Służby Ochrony Kolei odpowie za śmierć 51-letniego pasażera, którego w stanie kompletnego upojenia alkoholowego wysadzili z pociągu i zostawili na peronie. Zginął pod kołami pociągu.

Tragedia rozegrała się pod koniec października 2018 roku niedaleko stacji Drawski Młyn. Pociąg InterCity relacji Łódź - Szczecin, który nawet nie zatrzymywał się na tej stacji przejechał leżącego tuż przy torach mężczyznę. Ten jeszcze w ostatniej chwili próbował się podnieść.

Pociąg InterCity relacji Łódź - Szczecin przejechał leżącego tuż przy torach mężczyznę. Ten jeszcze w ostatniej chwili próbował się podnieść

Maszynista jadącego z prędkością 120 km/h godzinę pociągu nie miał szans wyhamować. Mężczyzna, jak się później okazało 51-letni mieszkaniec powiatu szamotulskiego, zginął na miejscu. Znaleziono przy nim typowe akcesoria grzybiarza. Zamiast grzybów, których w tamtym czasie było wyjątkowo dużo, znalazł śmierć.

Dzięki zapisowi z kamer pociągów udało się ustalić pociąg i stację, z której przyjechał. Wsiadł w Szamotułach. Faktycznie wybierał się na grzyby. Kupił bowiem bilet do grzybowej Mekki - Miał w Puszczy Noteckiej. Skąd w takim razie znalazł się w Drawskim Młynie?

Niewykluczone, że odpowiedź na to pytanie tkwi w wyniku badania na zawartość alkoholu w jego organizmie. Miał we krwi 3,8 promila alkoholu. W takim też stanie kompletnego upojenia alkoholowego znaleźli go w pociągu funkcjonariusze Służby Ochrony Kolei. Jednym z nich był doświadczony sokista z wieloletnim stażem. Drugi służył niecały rok.

Miał we krwi 3,8 promila alkoholu. W takim stanie znaleźli go w pociągu funkcjonariusze SOK. Jednym z nich był doświadczony sokista z wieloletnim stażem. Drugi służył niecały rok

Kto z nich wpadł na pomysł, żeby kompletnie pijanego pasażera wysadzić na stacji i zostawić bez opieki? Być może zdradzą to na sali sądowej, gdyż w prokuraturze odmówili składania wyjaśnień.

Funkcjonariusze świetnie zdawali sobie sprawę ze stanu w jakim znajduje się pasażer. Jak wynika z ustaleń śledczych, pomagali mu wysiąść z pociągu. Nie był bowiem w stanie sam utrzymać się na nogach. Kiedy się zatoczył odsunęli go na bezpieczną odległość od pociągu. Nie wpadł pod koła szynobusa. Zabił go następny pociąg.

Kiedy się zatoczył odsunęli go na bezpieczną odległość od pociągu. Nie wpadł pod koła szynobusa. Zabił go następny pociąg

Zgodnie z procedurą sokiści powinni w takiej sytuacji wezwać patrol policji i poczekać aż policjanci zabiorą pijanego pasażera, który najpewniej trafiłby na izbę wytrzeźwień. Czy starszego stażem sokistę zgubiła rutyna, a młodszy nie protestował, bo miał za sobą dopiero kilka miesięcy służby? Najwyraźniej chcieli pozbyć się “problemu”. Mężczyzna zginął 80 metrów od miejsca, w którym go zostawili. W ostatniej chwili próbował się ratować, ale nie był w stanie nawet się podnieść.

Obaj funkcjonariusze nie pracują już w Służbie Ochrony Kolei. Zostali zwolnieni dyscyplinarnie. To jednak nie koniec ich kłopotów. Akt oskarżenia przeciwko nim trafił już do Sądu Rejonowego w Trzciance. Prokuratura Rejonowa w Trzciance, która prowadziła śledztwo w tej sprawie zarzuca im niedopełnienie obowiązków i bezpośrednie narażenie życia i zdrowia.

Prokuratura Rejonowa w Trzciance zarzuca im niedopełnienie obowiązków i bezpośrednie narażenie życia i zdrowia

- Nie dopełnili obowiązku zapewnienia ochrony osobie znajdującej się na terenie kolejowym. Nie przekazali nietrzeźwego pasażera najbliższej jednostce policji. Pozostawili go na peronie pomiędzy uczęszczanymi torami, czym narazili go na niebezpieczeństwo utraty życia -mówi Radosław Gorczyński, były już szef trzcianeckiej prokuratury (od ubiegłego poniedziałku prokurator rejonowy na poznańskim Grunwaldzie i Jeżycach) .

Rok temu w maju Zarząd Wojewódzki NSZZ Policjantów przepraszał rodzinę 36-latka z Pobiedzisk, którego policjanci wywieźli do lasu zamiast mu pomóc. Scenariusz był podobny do tego, który kilka miesięcy później wydarzył się w Drawskim Młynie.

Para młodych stażem funkcjonariuszy - policjant od trzech lat w policji, policjantka - od roku, dostali wezwanie do leżącego na ulicy mężczyzny. Był pijany. Zamiast wezwać do niego pogotowie albo zawieźć go na izbę wytrzeźwień wywieźli go do lasu, gdzie zmarł.

To była ich ostatnia interwencja w tym dniu. Najprawdopodobniej chcieli jak najszybciej zakończyć służbę, a wywiezienie półprzytomnego mężczyzny do lasu miało im to ułatwić. Akt oskarżenia przeciwko nim również trafił już do sądu.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto