Kamil S. przyznał się przed sądem do winy i opisał, co wydarzyło się 20 marca ubiegłego roku. Tego dnia, wieczorem spotkał się z Damianem i innymi znajomymi, by oglądać galę Punch Down. Po jej zakończeniu pojawił się pomysł, by koledzy wzajemnie się policzkowali.
– Poszliśmy z Damianem do kuchni, rozstawiliśmy sobie stół tak, jak zawodnicy. Od Damiana dostałem pierwszy cios w lewy policzek z otwartej ręki. Zachwiałem się, chwyciłem się stołu. Potem przyszła moja kolej, zrobiłem to samo - też uderzyłem go z otwartej ręki w lewy policzek. Damian zachwiał się, nie chwycił się stołu. Zrobił dwa kroki w tył, za nim był pies. Przewrócił się na niego i uderzył głową o płytki
– mówił w sądzie Kamil S.
Jak dodał po tym zdarzeniu, Damian był „oszołomiony, ale po chwili jakby wrócił do siebie”. Następnie razem z kolegą mieli wyprowadzić Damiana na dwór. Wtedy z jego nosa miała zacząć lecieć krew.
– Z Bartkiem zastanawialiśmy się, czy kogoś wzywać. Stwierdziliśmy, że nie, że go położymy i sobie odpocznie
– kontynuował Kamil S.
Jak twierdzi, dopiero następnego dnia zauważył, że z Damianem jest coś nie tak, kiedy około godziny 16 nie mógł obudzić kolegi. Wówczas - jak dodał - zadzwonił do mamy Damiana i za jej poleceniem wezwał pogotowie.
25-latek trafił do szpitala w stanie agonalnym. Zmarł kilka dni później. Jak wynika z dokumentacji medycznej, doznał aż siedmiu obrażeń głowy, w tym złamania czaszki. Czy możliwe, by tak poważne obrażenia, które doprowadziły do śmierci młodego chłopaka, mogły powstać na skutek upadku?
Początkowo prokuratura postawiła Kamilowi S. zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. To przestępstwo zagrożone jest karą od 2 do 12 lat więzienia. W toku śledztwa zarzut zmieniono na łagodniejszy, czyli nieumyślne spowodowanie śmierci za co grozi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.
Ruszył proces w sprawie śmierci Damiana z Obornik
Podczas poniedziałkowej rozprawy Kamil S. chciał dobrowolnie poddać się karze. Jego obrońca wniósł o wymierzenie mu 1 roku i 3 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata oraz o zapłatę zadośćuczynienia na rzecz państwa Krzymieniewskich.
Prokurator nie zgodziła się na wymierzenie takiej kary, twierdząc, że jest zbyt niska. Nie zrobił tego także pełnomocnik rodziny Damiana, który zapowiedział, że w trakcie procesu wykaże dowody, które doprowadzą do zmiany kwalifikacji prawnej czynu.
Zdaniem państwa Krzymieniewskich, Kamil S. powinien ponieść surową karę za śmierć Damiana, bowiem nie wierzą w jego wersję przedstawioną przed prokuraturą i sądem. Po pogrzebie, pani Aleksandra, mama 25-latka otworzyła w jego telefonie aplikację Snapchat i zobaczyła wiadomość od jednego z kolegów. Jak relacjonowała, jej oczom ukazało się zdjęcie Damiana, na którym leży z głową w kałuży krwi. Państwo Krzymieniewscy mają żal na działania policji i prokuratury, liczą, że w takcie procesu wykaże, jak było naprawdę.
Zobacz też:
Ukraina rozpocznie oficjalne rozmowy o przystąpieniu do UE
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?