Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

100 kilometrów w trzy dni! Marcin Ćwirzeń ujarzmił piaski Sahary [ZDJĘCIA]

Joanna Dróżdż
Bieg przez Saharę nie był jedynym ekstremalnym wyścigiem, jaki ukończył w swej karierze. Na swoim koncie ma już m.in. wygrane w Mud Max w Dolinie Charlotty oraz Finale Ligi Runmageddon w Pabianicach

Życie Marcina Ćwirzenia od dawna jest związane ze sportem. Na co dzień trenuje crossfit, który pozwala mu systematycznie zwiększać wydolności i wytrzymałość organizmu.

Fascynujące w historii naszego bohatera jest to, że jego przygoda z biegami przeszkodowymi zaczęła się zaledwie półtora roku temu!

- Do wzięcia udziału w pierwszych moich zawodach zostałem zachęcony przez osobę, która miała już taki bieg na koncie - wspomina. - W związku z brakiem miejsc na 6 km, zapisałem się na 12, co wówczas było dla mnie potężnym wyzwaniem. Po ukończeniu tego morderczego biegu okazało się, że zająłem wysokie, 24 miejsce. W tym biegu wystartowało 4 tys. osób!

To zachęciło Marcina do kolejnych występów na biegach ekstremalnych. Uważa, że przez ich specyfikę, wynikającą z trudnych warunków biegu są one wyjątkowe. - Jednoczą ludzi, powodując, że wzajemna pomoc na trasie staje się czymś normalnym - twierdzi.

Do ,,Runmageddonu Sahara” Marcin rozpoczął przygotowywania około 3 miesięcy przed zawodami. - Szczególny nacisk położyłem wtedy na dietę i na pracę mięśni głębokich łydek i ud, aby przygotować je do czekających mnie licznych podbiegów i zbiegów - wylicza.

Aby jak najlepiej oswoić się ze specyficznymi warunkami klimatycznymi panującymi w Afryce, Marcin przeprowadzał treningi w specjalnej masce. - Ograniczałem w ten sposób dopływ tlenu - wyjaśnia. - Do tego dołożyłem jeszcze biegi z obciążeniem, w specjalnej kamizelce, której waga wynosiła nawet 15 kg! Oczywiście nie przeciążałem się, aby nie doprowadzić do kontuzji - dodaje.

Wszystko było podporządkowane temu celowi, a jednocześnie wielkiemu marzeniu Marcina. Dzięki przyjaciołom, którzy założyli zbiórkę pieniędzy oraz wielu osobom, które pośpieszyły z pomocą, mogło się ono spełnić. - Chciałbym bardzo podziękować burmistrzowi Trzcianki - panu Krzysztofowi Czarneckiemu, jak również mojemu Klubowi Strzelecki SKS Inter-Continental Piła z panem prezesem Kazimierzem Sadowskim na czele, a także Klubowi 4Active Trzcianka.

Tegoroczna edycja Runmageddonu Sahara przyciągnęła kilkudziesięciu śmiałków. Zawodnicy mieli do wyboru dwie trasy - o długości 50 lub 100 kilometrów.

Jak spakować się, aby podczas biegu niczego nie zabrakło? Tu trzeba było wykazać się nie lada umiejętnościami już na etapie planowania wyścigu! Podczas zawodów konieczne były przecież aż trzy zmiany odzieży, liczne odżywki, pozwalające zregenerować siły - magnez, izotoniki, plecak biegowy z litrowym bukłakiem. Nie można było także zapomnieć o takich,,drobiazgach” jak okulary przeciwsłoneczne, czy stuptuty do zabezpieczenia nóg przed wpadającym do butów piaskiem.

Podczas biegu w tak trudnych warunkach wyzwaniem można śmiało nazwać każdy krok. Jak wspomina Marcin, najtrudniejszy był dla niego pierwszy dzień. - Doświadczyliśmy skoku temperatury do 40 stopni - mówi.- Wyścig zaczęliśmy od biegu przez wodę, potem musieliśmy pokonać rampę skośną, a po jej zaliczeniu dostaliśmy worek kamieni ważący ok. 15kg! Z tym obciążeniem musieliśmy wspiąć się na szczyt góry, a następnie powrócić na dół. Kolejne kilometry to dalsza przeprawa z urwiskami, kilometrowymi zbiegami i stromymi kamienistymi wspinaczkami - opowiada.

Organizatorzy nie szczędzili śmiałkom wymyślnych przeszkód. Do pokonania przygotowali liczne rampy, opony, były odcinki, kiedy trzeba było nawet chodzić na rękach albo się czołgać.

Marcin uważa, że kluczowe w odniesieniu końcowego, fantastycznego rezultatu było solidne przygotowanie kondycyjne przed zawodami i pełna koncentracja na zadaniu już w trakcie zawodów.

- Woda, walka ze swoja psychiką i konsekwencja w biegu- to były moje ,,żelazne punkty”. Na trasie cały czas się nawadniałem małymi łykami wody, aby nie odczuć pragnienia. Chroniłem ręce i kark przed słońcem, aby nie doszło do poparzeń, a w każdej wolnej chwili po biegu rolowałem nogi, żeby uchronić się przed skurczami - mówi.

Jak się okazało, ta strategia przyniosła dobre efekty. - Dzięki dwóm pierwszym biegom, wygenerowałem sobie start w pierwszej grupie na ostatnim odcinku. Spaliśmy w namiotach na pustyni. Tam w nocy temperatura z 36 stopni spada do 2! Spędziliśmy więc ją opatuleni we wszystkie ciuchy z torby - opowiada.

Choć tego snu było niewiele, bo start następował o 4 nad ranem, jeszcze po ciemku. A do przebycia było 45 km! W trakcie finałowego etapu biegu zawodników zaskoczyła jeszcze jedna “atrakcja”. Ni stąd, ni zowąd rozpętała się burza piaskowa... Piasek dostaje się wówczas wszędzie - do uszu, nosa. Marcin jednak nie odpuszcza i potwornie zmęczony, ale szczęśliwy przekracza linię mety!

Czy nie było momentu, kiedy chciał sobie powiedzieć: ,,dość!”? - Tak naprawdę podczas biegu to w naszej głowie toczy się ten najważniejszy pojedynek - mówi. - Nie można się jednak poddawać, tylko walczyć do samego końca...

Mimo iż pokonanie takiego biegu to ogromnie wyczerpująca przygoda, Marcin już myśli o następnych projektach.
- Chciałbym spróbować biegu na dystansie 250 km, myślę także o Spartan Race. Liczę, że znajdą się sponsorzy którzy wesprą moje pomysły - mówi. - Wszystkie medale dedykuję mojemu synkowi Samuelowi, to mój największy fan i najwierniejszy kibic!

TM - Do zobaczenia - odcinek 57 - zobacz pemiery kinowe kwietnia 2018

źródło: telemagazyn.pl/x-news.pl.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto