Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Adam Z., pilanin oskarżony o śmierć Ewy Tylman zostanie uniewinniony?

Joanna Labuda
Adam Z. od początku procesu konsekwentnie nie przyznaje się do winy
Adam Z. od początku procesu konsekwentnie nie przyznaje się do winy Fot. Archiwum Głos Wielkopolski
Proces w sprawie śmierci Ewy Tylman, jeden z najgłośniejszych procesów ostatnich lat, zbliża się do końca. Czy pilski adwokat Ireneusz Adamczak odniesie spektakularny sukces na sali sądowej i doprowadzi do uniewinnienia oskarżonego o zabójstwo pilanina Adama Z.? Ostatnią rozprawę zaplanowano na 29 stycznia.

Ewa Tylman, mieszkająca w Poznaniu 26-latka z Konina, zaginęła trzy lata temu w nocy z 22 na 23 listopada. Ostatnią osobą, która widziała ją żywą był pilanin Adam Z., znajomy z pracy. Mężczyzna po imprezie firmowej odprowadzał ją do domu, do którego jednak nigdy nie dotarła.

Prokuratura oskarżyła go o zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Według śledczych Ewa przestraszyła się pobudzenia seksualnego mężczyzny. W pobliżu mostu św. Rocha w Poznaniu wyrwała się z jego objęć i uciekła w głąb skweru Łukasiewicza. Tam oskarżony miał zrzucić ją ze skarpy, a następnie nieprzytomną przeciągnąć i wrzucić do rzeki.

Dowody bez wartości

Proces, w którym Adam Z. odpowiada za zabójstwo, obnażył mizerny materiał dowodowy, którym dysponuje prokuratura. Jego trzon to nagrania z monitoringu, które nie uwieczniły jednak ani rzekomej ucieczki, ani chwili śmierci 26-latki. To, co miało wydarzyć się nad Wartą, jest jedynie teorią opartą na podstawie słów policjantów, którzy zatrzymywali oskarżonego. Co więcej, ten najważniejszy dowód kwestionuje nawet rodzina ofiary.

Pierwsza rozprawa przypominała scenę z filmu kryminalnego. Budynek sądu zabezpieczało kilkudziesięciu policjantów, a na salę rozpraw publiczność i dziennikarze mogli wejść jedynie za okazaniem wydanej przez sąd wejściówki oraz po kontroli osobistej. Sam oskarżony siedział w pomieszczeniu obok za pancerną szybą.

Przełom nastąpił w lutym 2017 roku. Po zaledwie trzech rozprawach, podczas których sąd przeprowadził najważniejsze dowody (chodzi o wyjaśnienia oskarżonego, zeznania policjantów, którym rzekomo przyznał się do zabójstwa oraz zapisy eksperymentów procesowych), okazało się, że materiał, który miał obciążać Adama Z., jest niewystarczający.

- Po przeanalizowaniu dowodów sąd doszedł do wniosku, że czyn zarzucany w akcie oskarżenia może ostatecznie zostać zakwalifikowany jako nieudzielenie pomocy - zadeklarowała sędzia Magdalena Grzybek.

Jedynym dowodem, który może świadczyć o tym, iż Adam faktycznie feralnej nocy nie pomógł koleżance, są jego własne słowa.

- W pewnym momencie Ewa wyrwała mi się i zaczęła biec w kierunku rzeki. Zbiegła z chodnika schodami. Zacząłem biec za nią, by sobie czegoś nie zrobiła. Wołałem ją. To trwało chwilę. Widziałem, jak wpadła do rzeki. Nie wiem, czy się przewróciła, czy zrobiła to specjalnie. Miała ręce wyciągnięte do góry. Spanikowałem. Nie próbowałem podać jej ręki ani wyciągnąć - zeznał w trakcie śledztwa.

Obrona chce uniewinnienia

Zmiana kwalifikacji czynu w tej sprawie może jednak nie być taka prosta. Adwokat Piotr Bogacz zwraca uwagę, że zanim sąd zdecyduje się przypisać oskarżonemu czyn polegający na nieudzieleniu pomocy, powinien najpierw odpowiedzieć na pytanie, czy nadal ma do czynienia z czynem z aktu oskarżenia, czy też z zupełnie innym.

W takim przypadku o skazaniu oskarżonego w ramach kończącego się procesu nie może być mowy.

Jeżeli zatem prokuratura nie przekonała sądu do swoich racji w sprawie zabójstwa kobiety oraz jeśli sąd uzna, że Adam Z. powinien odpowiadać za coś zupełnie innego, wówczas realny staje się trzeci scenariusz - uniewinnienie.

Przypomnijmy, że Adam Z. nigdy nie przyznał się do winy i zasłonił niepamięcią. Swoje zeznania złożone w pierwszych dniach śledztwa odwołał po tym, gdy zarzucono mu zabójstwo. W sądzie też ich nie podtrzymał. Poza tym główna linia obrony opiera się na tym, że wszystkie jego wyjaśnienia zostały wymuszone.

Zakładając hipotetycznie, że wobec oskarżonego zostanie wydany wyrok uniewinniający, którego dalej przed Sądem Apelacyjnym prokuraturze nie uda się skutecznie zaskarżyć, Adam Z. będzie mógł ubiegać się o odszkodowanie i zadośćuczynienie za tymczasowe aresztowanie. Pilanin spędził ponad rok w areszcie.

O niewinności Adama Z. od początku zapewniał mec. Ireneusz Adamczak, obrońca oskarżonego.

- W obliczu tego wszystkiego czy sąd może go skazać za zabójstwo? Przy zabójstwie nawet z zamiarem ewentualnym musi być motyw, muszą być dowody - przekonuje adwokat Ireneusz Adamczak.

Tragedia nad Gwdą

Historia śmierci Ewy Tylman przypomina historię śmierci 21-letniego Marcina G. z Piły. Do tragedii doszło w grudniu 2016 r. Feralnej nocy 21-latek wracał z imprezy ze swoim przyjacielem Adrianem P. W pewnym momencie zaczęli się kłócić o dziewczynę. Zaczęło się od niewinnego pytania Adriana, czy Marcin dzwonił do swojej dziewczyny. Nie chciał, żeby się martwiła. Marcin pytanie zinterpretował zupełnie inaczej. W ruch poszły pięści. Prokuratura ustaliła, że to Marcin stojąc tyłem do rzeki zamachnął się na przyjaciela. Tamten zrobił unik i uderzył go w twarz. Marcin wpadł do rzeki uderzając wcześniej o betonowy brzeg rzeki. Po tym zdarzeniu Adrian przez dwa dni brał udział w poszukiwaniach kolegi twierdząc, że nie ma pojęcia, co się z nim stało. Został oskarżony i skazany za nieumyślne spowodowanie śmierci.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto