Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ania i Michał Urtnowscy: To miłość na dobre i na złe

Joanna Dróżdż
Ani i Michałowi Urtnowskim, których historię opisywaliśmy kilka miesięcy temu w Tygodniku Pilskim, po 3 latach ponownie udało się wspólnie wystartować w zawodach rowerowych! Tym razem był to III Maraton Szosowy dookoła Jeziora Miedwie.

Małżonkowie na trasie poradzili sobie świetnie i oboje w swoich kategoriach stanęli na podium! Ania w kat. K2 była druga, zaś Michał zajął pierwsze miejsce w konkurencji handbike'ów! - Obecnie dużo trenujemy, a niedługo jedziemy też na obóz Fundacji Aktywnej Rehabilitacji jako kadra - mówi Ania.

Ania i Michał Urtnowscy poznali się przez internet. Ona - studiująca biegaczka - amatorka, on - odnoszący sukcesy pasjonat kolarstwa. Szybko połączyła ich miłość, nie tylko do dwóch kółek. I choć los poddał ich dużej próbie, młodzi wyszli z niej zwycięsko. W pierwszą sobotę czerwca wzięli ślub i już planują kolejne rowerowe starty!

Miłość na dwóch kółkach

Pochodząca z Ujścia Ania od zawsze była osobą aktywną fizycznie. Wielokrotnie stawała na podium biegów powiatowych, w 2012 roku była trzecia w swojej kategorii wiekowej w całym cyklu. Jednak, jak sama przyznaje, po pewnym czasie bieganie zaczęło ją nużyć. W tym czasie, dzięki internetowemu portalowi randkowemu, poznała zapalonego kolarza z Nowogardu - Michała. Z pojazdami na dwóch kółkach był on związany od wielu lat. Ukończył Szkołę Mistrzostwa Sportowego w tej właśnie dziedzinie, pracował w sklepie rowerowym, był wyczynowym zawodnikiem klubu rowerowego DHL Author.

- Pamiętam, że poznaliśmy się 8.01.2014 r., a po raz pierwszy spokaliśmy 2 miesiące później. Był to akurat Dzień Kobiet... Przyjechałem do Bydgoszczy, bo tam wówczas Ania studiowała.

- Wracałam właśnie z ćwiczeń terenowych z pierwszej pomocy, organizowanych przez PCK - dodaje Ania. - Wizerunkowo nie mogłam prezentować się gorzej - zmęczona, nieumalowana... - śmieje się.

Jednak dla Michała, jak się wkrótce okazało, to była własnie ta jedyna. Już w kwietniu, wraz z początkiem sezonu, Ania zaczęła towarzyszyć Michałowi podczas jego startów w zawodach. - Początkowo jeździłam jako kibic, ale spodobało mi się to i też chciałam spróbować - mówi.

Michał był wówczas w świetnej formie. Należał do ścisłej czołówki niemal każdych wyścigów, w których brał udział. Znał się na sprzęcie, wiedział, w co warto zainwestować, aby przyniosło oczekiwane efekty. Czuł się też mocny fizycznie, a wrodzona ambicja czyniła z niego zawodnika stworzonego do wygrywania.

- Aby odnosić sukcesy w kolarstwie, trzeba ogarnąć znacznie więcej spraw niż przez zawodami biegowymi. Teraz, kiedy jeżdżę już dużo, wiem, że posiadanie dobrego mechanika to skarb - mówi Ania z wyraźną aluzją w stronę męża.

Przez rok Ania i Michał wielokrotnie brali udział w zawodach, raz nawet udało im się wspólnie stanąć na podium w klasyfikacji par. Stało się to podczas I Maszewskiego Rajdu Rowerowego. Kolarstwo było całym ich życiem!

Jedna chwila...
- To była środa, 1 lipca. Mieszkaliśmy już wówczas z Anią w Szczecinie. Wieczorem wybrałem się na trening. Nieopodal domu miałem fajną trasę treningową, którą znałem bardzo dobrze. Miała ona pewne strategiczne miejsce, w którym, aby bezpiecznie przejechać, trzeba było dostać się w wąską szczelinę między wystającymi korzeniami. Tamtego wieczoru, kiedy zbliżałem się do tego przewężenia, usłyszałem, że w koła chyba wkręcił mi się patyk. Niby nic, ale zdekoncentrowało mnie to na tyle, że zapomniałem o tej bezpiecznej ścieżce. Spadłem na ziemię i straciłem przytomność.

Szpital, badania i oczekiwanie na ostateczną diagnozę. Ta już od pierwszych chwil nie była pomyślna. Brak czucia w nogach, złamany kręgosłup... Z dnia na dzień życie Ani i Michała zmieniło się diametralnie. Musieli zmienić mieszkanie, a głównym celem stało się odzyskanie przez chłopaka jak największej samodzielności.

- W szpitalu w Szczecinie byłem 10 dni, później przewieziono mnie do Choszczna, gdzie miała się odbywać trzymiesięczna rehabilitacja. Jednak już po dwóch miesiącach czułem, że zamiast odzyskiwać siły, tracę je - opowiada Michał. - Wtedy pojawiła się szansa na uczestnictwo w obozie organizowanym przez Fundację Aktywnej Rehabilitacji.

- Widząc stan Michała, trochę się bali go wziąć, ale widząc jakie czyni postępy, zaryzykowali - dodaje Ania.

Dzięki pomocy instruktorów Michał dowiedział się, jak może wykonywać wiele czynności, które do tej pory wydawały mu się niedostępne. - Powróciłem do życia bez “pampersa”, nauczyłem się ubierać, zmieniać pozycje, podnosić coś w górę. Niesamowite, ale do chwili wypadku nie miałem świadomości, jak wiele mięśni angażuje “zwykły” ruch uniesienia dłoni. Nauczyłem się wykonywać go tak, aby omijać te partie ciała, które w wyniku wypadku zostały wyłączone - mówi.

W tej najtrudniejszej życiowej próbie narzeczonego wiernie wspierała Ania. Nie traciła przy tym pogody ducha, cały czas wierząc w jego wolę walki o możliwie pełną sprawność.

Wreszcie, 4 czerwca 2017 roku młodzi połączyli swoje ścieżki życia we wspólną drogę. Ślub odbył się w Nowogardzie. Ceremonię zorganizowano w ogrodzie domu weselnego, choć, jak zauważają Ania i Michał, niestety, nie bez przeciwności: - Urzędnicy podeszli do naszej sprawy bardzo formalnie. Zażądali 1000 złotych za zorganizowanie ślubu poza USC, mimo iż budynek nie posiada windy i Michał nie miałby się jak tam dostać! - mówi z lekkim żalem Ania.

- Mógłbym ostatecznie zostać wniesiony przez rodzinę, ale w dniu ślubu nie czułbym się z tym dobrze. Uważam, że byłoby to pozbawienie mnie godności - dodaje Michał.

Na szczęście po napisaniu odwołania do burmistrza, odstąpiono od pobrania kuriozalnej opłaty i młodzi mogli cieszyć się pięknym dniem w gronie najbliższych. - Dużym zaskoczeniem była dla nas obecność dzieci - moich uczniów - ze szkółki kolarskiej w Nowogardzie, a także znajomych w strojach kolarskich, udekorowanych wstążeczkami - mówią młodzi.

Koledzy, w tym dawni rywale Michała z rowerowych tras, od początku wspierają go w walce o sprawność. Organizują zbiórki pieniędzy, licytacje... Podczas pewnych zawodów, dwóch najszybszych zawodników odstąpiło od ścigania po to, aby przekazać główną nagrodę swojemu znajomemu.- To piękne doświadczać tak wielu przejawów dobra i życzliwości - mówi Michał.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomocnik rolnika przy zbiorach - zasady zatrudnienia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto