Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Aśka i Leszek Naranowicz z Piły od 20 lat nie jedzą mięsa

Agnieszka Świderska
Aśka i Leszek Naranowicz
Aśka i Leszek Naranowicz Agnieszka Świderska
Aśka i Leszek Naranowicz z Piły od blisko 20 lat nie jedzą mięsa. Wegetarianizm to dla nich coś więcej niż kuchnia bez mięsa. To sposób życia.

Aśka i Leszek Naranowicz. Rocznik 1978. Ona, artystka plastyk, menedżerka klubu rockowego "Barka" z najlepszymi w mieście kontaktami na scenie alternatywnej. On, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 2 w Pile, dwukrotny wicemistrz Polski w sporcie pożarniczym. Mają 7-letniego syna, Antka. Reszta Polski zna ich jako liderów i wokalistów punkowej Qulturki oraz organizatorów akcji "Nigdy Więcej" na Woodstocku. Co ich napędza? Skąd biorą tyle energii? Odpowiedzią może być irlandzki prozaik i dramaturg, Georg Bernard Shaw: "Zwierzęta są moimi przyjaciółmi, a ja nie jadam przyjaciół (...) Spójrzcie na mnie. Mam dziesięć razy więcej zdrowia i energii niż ten, kto je mięso".

Jako pierwszy na wegetariańską stronę przeszedł Leszek.

- Empatia i szacunek dla zwierząt- tłumaczy swoją motywację. - Nie jem przyjaciół.

Może innemu 13-latkowi dorośli szybko wybiliby z głowy cały ten "wegetarianizm", ale w jego rodzinie było inaczej. Na wegetarianizm przeszedł też jego starszy brat, Grzesiek, a rodzice mieli dość tolerancji i zaufania, by nie nawracać synów na mięso.

>>> Zobacz też: Wielkie święto pilskiego lotnictwa

- Mama bardzo szybko zaczęła gotować typowo wegetariańskie obiady - wspomina Leszek. - Dbała przy tym, żeby były bogate w białko. To był początek lat dziewięćdziesiątych. Wtedy nie można było kupić w sklepie gotowych pasztetów czy kotletów sojowych. Wszystko robiło się samemu.

Pierwszą wegetariańską książką kucharską, która znalazła się w domowej biblioteczce była "Naturalna kuchnia wegetariańska".

- To po części od niej się zaczęło - wspomina Leszek Naranowicz. - Krótko po tym jak postanowiłem nie jeść mięsa, byliśmy z Grześkiem na promocji tej książki. Te przepisy to był wtedy prawdziwy skarb.

Teraz książka jest w wspólnej biblioteczce Aśki i Leszka Naranowicz. Kiedy się poznali w wieku 15 lat, ona była jeszcze po tej "mięsożernej" stronie. Mama Aśki, pielęgniarka szkolna, sceptycznie podchodziła do wegetarianizmu, którym Leszek tak zaimponował jej córce.

- Przekonał ją jego zdrowy wygląd - mówi z uśmiechem Aśka. - Nie wyglądał na kogoś, kto się źle odżywia.

Ona została wegetarianką w wieku 17 lat. Z dokładnie tych samych powodów, co Leszek. Denerwuje się, gdy ktoś mówi o diecie wegetariańskiej.

- To nie jest żadna dieta - przekonuje. - To kuchnia znacznie bardziej różnorodna i bogatsza w smaki niż ta oparta na mięsie. Powiedzieć, że wegetarianizm to tylko kuchnia, to powiedzieć o wiele za mało.

- Dla nas to sposób życia, sposób myślenia - wyjaśnia Leszek. - Jeżeli jesz mięso, to musisz mieć świadomość, że organizm zwierzęcia, które czuje zbliżającą się śmierć, produkuje ogromną ilość toksyn. Zjadając ich mięso karmisz się nie tylko ich strachem i bólem, ale także ich agresją.

Nie wszędzie jednak wegetarianizm jest czymś naturalnym, a już na pewno nie był nim w koszarach poznańskiej Szkoły Aspirantów, w których Leszek znalazł się pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Przyszłych strażaków w ramach unitarki czekał wyjazd na poligon.

- Wiedziałem jakie tam jest menu - mówi Leszek. - Aby przeżyć postanowiłem, że przez ten czas będę jeść mięso. Tyle że już pierwsza zupa skończyła się dla mnie rozstrojem żołądka. Kolejnych, na szczęście, nie musiałem jeść, bo poligon odwołali.

Aśka dwa razy w tygodniu dowoziła do Poznania jarskie jedzenie. W kuchni poszli mu na rękę: brali to do lodówki i podgrzewali mu na obiad. W szkole był wtedy znany jako "Sałata".

- Kilkuset strażakom, których spotkałem w życiu, musiałem tłumaczyć, dlaczego jestem wegetarianinem i że w niczym to nie przeszkadza - mówi Leszek.

Kiedy był jeszcze chłopakiem, jego wujek nie ukrywał wątpliwości, że na tym "zielsku" to żaden facet z niego nie wyrośnie, bo "prawdziwy" mężczyzna potrzebuje mięsa. Wtedy często słyszeli pytanie: jak to nie jecie mięsa? Przecież wszyscy jedzą mięso. Teraz pytają ich: dlaczego nie jecie? Jedno pytanie przewija się przez całe życie: to co jecie?

- Wszystko oprócz mięsa, a to naprawdę znaczy wszystko - mówi Aśka, dla której gotowanie to kolejna sztuka, którą uprawia. - Od kiedy Tosiek przyszedł na świat, jest to w 100 procentach naturalna zdrowa kuchnia. W czasach studenckich kupowało się jeszcze gotowe mieszanki przypraw czy buliony w kostkach. Teraz sama hoduję zioła i bulion też robię sama.

Wiele w ciągu tych dwudziestu lat zmieniło się także wokół nich. W restauracjach nie mają już problemu, żeby zamówić coś wegetariańskiego. Internet aż kipi od przepisów, a na jarską kuchnię można liczyć nawet w szpitalu. Na pewno w 107 Szpitalu Wojskowym w Wałczu, gdzie przyszedł na świat Antek, a pielęgniarki zadbały o jego wegetariańską mamę. Antek jako jedyny je w domu mięso.

- My robimy to z powodów ideologicznych - mówi Leszek. - Antek jest za mały, żeby robić to z samego powodu, a nie chcemy mu niczego narzucać.

Antka koledzy zajadają się u niego ciasteczkami owsianymi. Przepis na nie pochodzi z tej samej książki, z której jego tata gotował kiedyś swoim kolegom. Nie wiedział wtedy jeszcze, że "Naturalna kuchnia wegetariańska" stanie się kuchnią jego życia.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto