Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ciekawa rodzina z Piły: Olek i Agata Klimkowie pomagają zwierzętom i igrają z ogniem

Joanna Dróżdż
Ciekawi i zdolni pilanie
Ciekawi i zdolni pilanie Archiwum prywatne
Agata i Aleksander Klimkowie nie lubią bezczynności. Zawodowo dbają o zdrowie zwierząt. Bo Olek to syn znanego weterynarza Mirosława Klimka i pasję ma po nim. Ale młodzi kochają jeszcze sztukę kuglarską. Ich występy można było podziwiać nie tylko w Pile, ale i poza granicami kraju.

Praca, pasja i miłość. Młodych pilan Agatę i Aleksandra Klimków łączy wiele...

Znają się już od szkoły podstawowej. Po zakończonej edukacji oboje rozpoczęli pracę w Centrum Zoologicznym „Tofik”, którego współzałożycielem był znany nie tylko w Pile lekarz weterynarii, a prywatnie tata Aleksandra Mirosław Klimek.

- Pracowałem tam, ale początkowo nie poczułem jeszcze, że to jest to, co faktycznie najbardziej chciałbym robić. Tata jednak powoli mnie urabiał, proponując, że sfinansuje moją edukację. Ponieważ zwierzęta były bliskie mojemu sercu w zasadzie od urodzenia, bo w domu rodzinnym zawsze było ich dużo i to różnego rodzaju, przystałem na pomysł taty i dwa lata temu uzyskałem tytuł technika weterynarii - opowiada Aleksander.

Ale już się wiele od tego czasu zmieniło.

- Od zeszłego roku wraz z ojcem oraz kilkoma innymi osobami tworzymy „REHA Wet”. To wyjątkowe miejsce, w którym nasi pupile są leczeni, jeśli trzeba przechodzą operacje, a po nich trafiają do mnie - na zabiegi rehabilitacyjne. Przyznam, że początkowo miałem obawy, czy uda mi się złapać kontakt ze zwierzętami, wyczuć ich emocje. Z biegiem lat jednak pozbyłem się lęku i daje mi to dzisiaj ogromną satysfakcję - dodaje Aleksander.

Jego żona Agata również od najmłodszych lat była związana ze zwierzętami. W otoczeniu jej domu rodzinnego żyły zwierzęta gospodarskie, mali pupile oraz dzicy przyjaciele. Obecnie w domu Agaty i Aleksandra króluje kot Rudy, rybki, a także... egzotyczny pająk!

Jednak, jak zgodnie przyznają, chociaż miłość do „braci mniejszych” jest stałym elementem ich życia, nie ograniczają się tylko do pracy. Do niedawna ich drugim życiem były niezwykłe występy kuglarskie. Młodzi zwiedzili pół Europy, podglądając najlepszych w tym fachu, jak i sami próbując swych sił na ulicach.

- Pokazami zajmowaliśmy się z dwójką znajomych. Po raz pierwszy tego typu występy, w tym „pojki” zobaczyliśmy około 6 lat temu na Woodstocku - wspominają. - Był to czas totalnego szaleństwa na tym punkcie. W każdej wolnej chwili ćwiczyliśmy kręcenie, figury. Pracowaliśmy nad tym sami, ale także w grupie. Tego typu występy to show i aby zachwyciły publiczność, muszą być perfekcyjnie dopracowane i zsynchronizowane. Dla nas z kolei była to sama radość, bo bawiliśmy się tym jak dzieci - mówią z uśmiechem.

Niezbędny kuglarski sprzęt nasi bohaterowie robili sami. „Pojki”, czyli rodzaj ciężarka przeznaczony do efektownego kręcenia potrafili wyczarować ze skarpety lub kawałka starej firanki.

- Największe emocje, także u samego kuglarza, budzą numery z prawdziwym ogniem. Mimo iż trudno jest się na przykład poparzyć, żywy ogień zawsze budzi respekt. Dodatkową trudność sprawia to, że nie ma za bardzo gdzie trenować ze względu na oczywiste zagrożenie pożarowe. Próbowaliśmy na przykład robić to nad rzeką, ale nie jest to legalne i policja, gdyby nas przyłapała, mogłaby nas pogonić - tłumaczą.

Widownią Agaty i Aleksandra byli najczęściej uczestnicy festynów, pikników i imprez integracyjnych.

- Maksymalnie było to kilkaset osób. Wiele okazji do występów otrzymaliśmy dzięki współpracy z Pawłem Pietrzakiem z Djembe Planet. Kiedy on wraz ze swoją grupą grali na bębnach, my przychodziliśmy „pokręcić”. Braliśmy także udział w Metafizycznej Nocy Artystycznej, gdzie daliśmy pokaz z wykorzystaniem „pojek” ledowych.

Jednak ich najbardziej szaloną przygodą była wyprawa rowerowa do Hiszpanii, podczas której sporo zwiedzili i przy okazji występowali między innymi w Niemczech czy Francji.
- Na zachodzie Europy pokazy kuglarskie są stałym elementem „życia ulicy”. Artystów nikt nie przepędza, bo ludzie to akceptują. W Polsce, niestety, nadal kojarzy się to z żebractwem... - przyznają

W końcu jednak nastąpiło przeciążenie tematem i nasi bohaterowie zaprzestali występów. Teraz robią to wyłącznie dla siebie, czasami dla znajomych.

- Obecnie zajmuję się malowaniem figurek do gier. To zajęcie z dziedziny modelarstwa. Wymaga precyzji, jest prawdziwym „pożeraczem czasu”. Na jeden model, aby był jak najbardziej wierny oryginałowi, muszę poświęcić nieraz i 100 godzin! - mówi Olek

Agata zaś dodaje: - Zarówno ja, jak i mąż jesteśmy ludźmi, którzy lubią, jak coś się dzieje. Teraz nasz dzień kręci się wokół córeczki Mirelki. Ona dba, byśmy się nie nudzili! - kończy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto