Każdy zna kiszone ogórki i kiszoną kapustę? Kto zna smak kiszonej marchewki albo kiszonego kalafiora?
- Coraz więcej osób. Zapanowała moda na kiszenie –
mówi Dagmara Hoffmann, aktywistka, feministka, wegetarianka.
Swojego pierwszego kiszonego kalafiora zjadła w Izraelu.
- Chociaż może się nam wydawać, że jesteśmy mistrzami świata w kiszeniu, to tak naprawdę prawdziwi mistrzowie są na Wschodzie
– nie ma wątpliwości.
Z tamtej podróży do Izraela wróciła z walizką pełną przypraw. Wraca tak zresztą z każdej mniejszej czy większej podróży. Kiedy jedni kupują pamiątki, ona kupuje przyprawy. Lubi smakować życie. To przekłada się również na jej kuchnię.
Z jej kuchnią jest podobnie jak z pamiątkami z podróży. Jest dla niej tym, czym dla innych bieganie. Ten sam poziom endorfin. I to samo wolne od stresu po ciężkim dniu w pracy. Jej specjalnością jest kuchnia wegetariańska. Z jedzenie mięsa zrezygnowała jeszcze w czasach liceum. Alternatywa przez wiele lat była dość uboga, a szczytem szczęścia były kotlety sojowe. Dziś wegetariańskie półki w supermarketach to luksus dla każdego kto pamięta półki z lat osiemdziesiątych czy dziewięćdziesiątych.
Tamten młodzieńczy wybór jest dziś wyborem dorosłej kobiety, która chce uratować kawałek świata. Przynajmniej ten kawałek świata, który od niej zależy. Przekonuje, że każdy taki ma.
- Nasze małe codzienne wybory mogą zmienić klimat - mówi Dagmara Hoffmann. - Nie trzeba od razu robić kuchennych rewolucji. Nie musimy od razu rezygnować z mięsa. Wystarczy, że będziemy jedli go mniej, a to pomoże złagodzić skutki zmian klimatu. Nie trzeba będzie wylesiać kolejnych lasów pod pastwiska, zużywać tyle wody, produkować tyle gazów cieplarnianych.
Żeby zasmakować się w wegetariańskiej kuchni trzeba ją najpierw poznać. Dlatego cieszą ją coraz nowe miejsca w Pile z dobrą, wegetariańską kuchnią. Jeszcze szybciej takich miejsc przybywa w dużych miastach. Wegetarianizm podobnie jak kiszenie stał się modny.
- Może wyjść tylko na zdrowie - mówi wegetarianka z kilkudziesięcioletnim stażem. - Również planecie. Podobnie jak kuchnia zero waste.
Czyli gotuję i nie marnuję. Jak to zrobić? Warzywa, które straciły już swoją pierwszą świeżość, polecają się na bulion. Podobnie jak obierki z włoszczyzny. Resztki, które wciąż pozostały, można zblendować na pasztet. Obierki od ziemniaków? Zawsze można usmażyć z nich czipsy. Liście z kalarepy czy kalafiora? Świetnie nadają się na pesto czy na zupę.
- Marnujemy olbrzymie ilości jedzenia. Może już czas z tym skończyć? - pyta retorycznie pilska aktywistka.
Żeby nie zamknąć się tylko w czterech ścianach swojej kuchni w lipcu pod szyldem Klubu Dobrego Klimatu zorganizowała na Wyspie warsztaty kulinarne z kuchni wegetariańskiej w duchu zero waste.
Oto przepisy na potrawy, które cieszyły się na warsztatach największym powodzeniem:
Ser z ziemniaka
Ugotować 4 ziemniaki, dodać 4 łyżki oleju, 3 łyżki płatków drożdżowych i ulubione przyprawy, zmiksować.
Zupa z liści
Na tłuszczu zeszklić cebulę, dodać liście rzodkiewki, kalarepy i marchwi, dołożyć pokrojonego ziemniaka, przesmażyć, zalać bulionem warzywnym, gotować aż ziemniak zmięknie, zmiksować.
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?