Ludzie ewakuowali się przez okno, w bieliźnie, piżamie, nie zabierając z sobą nic...
Ogień pojawił się około 2.30. Pożar zauważył ojciec, to on krzykiem zbudził śpiącą obok córkę i jej rodzinę. Piotr Ostrowski pobiegł na piętro, by obudzić siostrę żony, jej męża i dziecko.
- Twardo spałam, gdy nagle obudziły mnie krzyki i szarpanie za drzwi. Wpadłam w panikę, nie wiedziałam co się dzieje. Chciałam zapalić światło, ale nie było już prądu. Szybko chwyciłam małego z łóżeczka i wybiegliśmy na korytarz. Ogień szedł już po schodach, jeszcze chwila, a odcięłoby nam drogę ucieczki - opowiada Ewa Osiadasz.
Żona Piotra Ostrowskiego i dwie córki musiały już uciekać przez okno. Na szczęście był to parter.
Rodzina nie zdążyła zabrać niczego ze sobą. Piotr Ostrowski wybiegł na ulicę w slipach, synek Ewy Osiadasz miał na sobie tylko koszulkę i pieluszkę, ale sąsiedzi szybko przynieśli dla półtorarocznego chłopca jakieś ciuszki. Pozostali stali w piżamach i patrzyli jak płonie dorobek ich życia.
Dzięki szybkiej interwencji straży udało się uratować dach i mury. Strażacy w ostanim momencie zdążyli też wynieść cztery butle z gazem.
Akcja gaśnicza trwała półtorej godziny. Kiedy nad ranem strażacy odjechali, rodzina została z niczym. Pogorzelcy znaleźli schronienie w ośrodku wsparcia pilskiego MOPS.
- We wtorek rano zakwaterowaliśmy dwie rodziny, mają one do dyspozycji pokoje, kuchnię, łazienkę, ręczniki. Innej pomocy na razie nie chcieli - mówi Mirosława Pach, zastępca dyrektora MOPS w Pile.
Ośrodek jest jednak rozwiązaniem tymczasowym. Rodziny teraz czekają na informację, czy dom będą mogli wyremontować, czy nadaje się on już tylko do rozbiórki.
- Jeśli będzie trzeba remontować, nie wiem skąd weźmiemy na to pieniądze. Trzeba wymienić instalację elektryczną, zrobić podłogi i sufity, położyć nowe tynki, wymalować. W kuchni i pokoju ojca trzeba wymienić okna, bo stare pękły od wysokiej temperatury - wymienia Leszek Osiadasz.
- Nie stać nas na materiały budowlane, a przecież jeszcze potrzebne są nowe meble, ubrania, kuchenka gazowa, lodówka - dodaje zrozpaczona Ewa.
Rodzina może liczyć na pomoc MOPS.
- Czekamy na oszacowanie strat. Na pewno nie pozostawimy pogorzelców samych sobie - zapewnia Mirosława Pach.
Niezależnie od akcji MOPS-u, potrzebna jest pomoc ludzi dobrego serca. Pogorzelcy tymczasowo mieszkają przy ulicy Bohaterów Stalingradu.
Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?