Komu pandemia koronawirusa najmocniej dała się we znaki? Na pewno nie oszczędziła przedsiębiorców. To oni przez ostatni rok najczęściej byli ,,pod kreską" i musieli stawać przed trudnymi dylematami typu: zamknąć czy przeczekać? Teraz gdy wirus odpuszcza, a większość obostrzeń została zniesiona, też nie jest im łatwo. Muszą zakasać rękawy i jeszcze więcej pracować, aby nadrobić straty.
Tymczasem 21 czerwca przypada Dzień Przedsiębiorcy, który został ustanowiony przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej uchwałą z dnia 9 czerwca 2016 roku.
„Uznając znaczenie działalności przedsiębiorców na rzecz rozwoju gospodarczego i społecznego kraju, Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ustanawia dzień 21 czerwca Dniem Przedsiębiorcy. Dzień ten przyczyni się do wzmacniania świadomości i wiedzy społeczeństwa o procesach gospodarczych oraz o przedsiębiorczości” - tak głosi ustawa.
Czy pilscy przedsiębiorcy są skorzy do świętowania i czego sobie życzą?
Prezes firmy PROFIL pan Jerzy Cerba mówi wprost: świąt jest zbyt wiele! Według mężczyzny przedsiębiorcy muszą mieć czas, żeby pracować i odrobić straty, a także uporać się z wieloma problemami, które wyrastają jak grzyby po deszczu. To dla żadnego przedsiębiorcy nie jest łatwy czas.
- Trzeba pracować, budować gospodarkę, a nie świętować. To naprawdę trudny czas dla przedsiębiorców, którzy muszą mierzyć się m.in. z rosnącymi cena surowców i energii - mówi Jerzy Cerba.
Pomimo trudnej sytuacji przedsiębiorca wierzy w to, że wszystko się ułoży.
- Od 40 lat patrzę z nadzieją w przyszłość i to się nie zmieni. Dzisiaj trzeba jednak oglądać złotówkę z każdej strony, zanim ją się wyda.
Powodów do świętowania nie widzą także inni pilscy biznesmeni. Wśród nich jest Stanisław Prich, właściciel Pralni Sonia.
- Nie ma czego i przede wszystkim za co świętować. Od 1,5 roku jesteśmy pod grubą kreską. Nie jesteśmy w stanie odrobić strat, które ponieśliśmy.
Według przedsiębiorcy rok 2019 w porównaniu do lat 2020 i 2021 jest jak niebo a ziemia.
- W 2020 roku straciliśmy jakieś 86 procent obrotów. W tym roku póki co też wesoło nie jest.
Według mężczyzny sytuacja znacznie poprawi się, gdy rząd zmieni nastawienie do przedsiębiorców.
- Uważam, że każdy urzędnik państwowy zanim obejmie stanowisko powinien prowadzić przez minimum pięć lat własną działalność gospodarczą. Wówczas widziałby, jak to naprawdę wygląda.
Zaniepokojony o przyszłość osób, które prowadzą własne biznesy jest również Bartosz Stawiński, który m.in. w Pile prowadzi salon optyczny.
- Nie dość, że przedsiębiorcy musieli walczyć o przetrwanie w związku z pandemią koronawirusa, to teraz muszą martwić się o zapowiadane podwyżki podatków i pensji minimalnej. To może doprowadzić do kolejnych kryzysów i upadłości - zauważa Bartosz Stawiński.
Wyznaje, że jego branża w związku z pandemią aż tak bardzo nie ucierpiała, ale różowo też nie było.
- Podczas pierwszej fali pandemii okuliści, z którymi na co dzień współpracuję po prostu bali się przyjeżdżać i wykonywać badania. Na szczęście, po drugiej fali ruch do naszych salonów wrócił. Mieliśmy więcej szczęścia, bo nie byliśmy zamknięci jak np. branża hotelarska czy gastronomiczna - mówi Bartosz Stawiński.
Ruch nie tylko wrócił, ale nawet się zwiększa, gdyż pandemia zostawiła spory ślad na naszych oczach i wzroku. Ma to związek ze zdalną pracą i nauczaniem. Intensywne godziny, dni i tygodnie spędzone przed szklanymi ekranami nie sprzyjały nikomu.
- Większy ruch wynika z aspektów chorobowych. Ludzie skarżą się coraz częściej m.in. na dalekowzroczność czy zapalenie spojówek.
Kto musi dopłacić do podatków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?