Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Emeryci z Piły dostali rachunek za gaz na ponad 46 tys. złotych. Od tego czasu, ich życie przypomina koszmar. Czy ktoś go przerwie?

Martin Nowak
Martin Nowak
MN
Ich oczy nie mają już łez, a strach nawet na chwilę nie daje wytchnienia. - Co będzie, gdy przyjdą odciąć nam ogrzewanie? - zastanawiają się państwo Krzemińscy z Piły, którym sen z powiek spędza rachunek za gaz na ponad 46 tys. złotych. Emeryci czują się jak w potrzasku i zastanawiają: skąd wzięła się taka kwota?

Nie mogą jeść, nie mogą spać, przypominają dwa rozdygotane kłębki nerwów. Mowa o Ewie i Lechu Krzemińskich z Piły, których życie legło w gruzach po otrzymaniu rachunku za gaz. Ten, trzeba przyznać, zwala z nóg i opiewa na kwotę 46 tys. 281,53 zł!

Skąd taki rachunek?

Rachunek ten jest rozliczeniem poboru paliwa gazowego za okres od września 2021 roku do czerwca 2022 roku. Czyli, za 10 miesięcy.

- Wychodzi na to, że zużyliśmy jakieś 20 tys. m3 gazu więcej niż w poprzednim roku. Niby jak? To niemożliwe -

mówi Lech Krzemiński, który od otrzymania rachunku w sierpniu ubiegłego roku nie przespał spokojnie ani jednej nocy.

- Dzisiaj spałem może jakieś dwie godziny -

dodaje.

Mężczyzna jest schorowany, zresztą tak samo jak jego żona. Żyją samotnie i skromnie.

- Mam najniższą emeryturę. Muszę dorabiać sprzątając w urzędzie, abym mogła pozwolić sobie na wizytę prywatną u lekarza -

mówi Ewa Krzemińska.

Małżeństwo od około 40 lat wszystkie rachunki opłaca bez spóźnienia. Nigdy nie zwlekali z opłatami m.in. za gaz. W swoim niewielkim, ale własnym domu mają piecyk dwufunkcyjny i kuchenkę. Piecyk - jak podkreślają - ogrzewa cały dom, a w kuchence nie działa piekarnik.

Kłopoty z gazomierzem

Kłopoty z gazomierzem - według państwa Krzemińskich - zaczęły się w listopadzie 2021 roku. Miały dochodzić z niego jakieś dziwne dźwięki.

- Sprawiał wrażenie tykającej bomby. Baliśmy się, więc zgłosiliśmy inkasentowi te nieprawidłowości. Wówczas otrzymaliśmy informację, że gazomierz będzie wymieniony z uwagi na upływ okresu legalizacji -

opowiadają mieszkańcy Piły.

Z końcem grudnia gazownia wystawiła zlecenie na wymianę gazomierza. Państwo Krzemińscy ucieszyli się na nowe urządzenie, ale ich radość nie trwała długo.

Pod koniec czerwca pracownicy gazowni dokonali wymiany urządzenia. Niedługo potem, bo w sierpniu małżeństwo otrzymało kosmiczny rachunek na ponad 46 tys. złotych.

- Mąż zbladł, ale starał się wyjaśnić sprawę w miejscowym punkcie obsługi. Byliśmy odsyłani od jednego biura do drugiego. Nikt nie chciał z nami rozmawiać i po ludzku wyjaśnić, jak do tego doszło, więc o pomoc poprosiliśmy powiatowego rzecznika konsumenta, który, jak się okazuje, też niewiele może zdziałać. Jesteśmy bezbronni i bezsilni wobec takiego giganta jakim jest PGNiG -

mówi pani Ewa.

PROBLEM EMERYTÓW Z PIŁY

od 16 lat

DALSZA CZĘŚĆ TEKSTU POD MATERIAŁEM WIDEO

Polska Spółka Gazownictwa odpowiada...

Według Polskiej Spółki Gazownictwa rachunek został prawidłowo naliczony zgodnie z pomiarami zużycia paliwa gazowego, które pokazywał gazomierz.

- Czysto teoretycznie, wielkość gazomierza oraz moc zainstalowanych urządzeń w budynku umożliwiały pobór roczny tej ilości gazu.

Idąc dalej, to odbiorca gazu miał utrudniać odczyty licznika, co teraz się na nim zemściło.

- W ostatnich latach, pomimo zlecania przez PSG odczytów inkasenckich, pracownik działający na nasze zlecenie nie został wpuszczony do lokalu i odczyt był sporządzany jedynie na podstawie deklaracji odbiorcy. Te znacząco odbiegają od średniego zużycia gazu w tej wielkości budynkach zużywających gaz na potrzeby ogrzewania, podgrzewania wody i przygotowania posiłków. Obecnie u odbiorcy zainstalowany jest gazomierz, który pozwala na zdalny odczyt zużycia gazu i potwierdza on znaczący wzrost jego zużycia w porównaniu do poprzednich lat. W niespełna pół roku zużycie było blisko dwukrotnie większe niż podawane przez odbiorcę za cały rok w latach poprzednich.

Rodzinie zarzuca się też próbę ingerencji w stary licznik i zniszczenie jego obudowy.

- Zgodnie z wynikami przeprowadzonej 18 lipca 2022 roku ekspertyzy, rzeczywiście doszło do próby ingerencji w układ pomiarowy gazomierza, jednak nie miało to wpływu na poprawność działania samego układu. Warto również podkreślić, że gazomierz w chwili wymiany posiadał ważne cechy legalizacyjne. Tym samym należy uznać dotychczasowe pomiary zużycia paliwa gazowego w tym punkcie poboru jako rzetelne, a obciążenie wystawione przez sprzedawcę adekwatne do pobranej ilości paliwa gazowego przez odbiorcę -

przekazuje biuro prasowe Polskiej Spółki Gazownictwa.

Mówią: Nie zawiniliśmy

Krzemińscy nie zgadzają się z tymi argumentami. Odpierają ataki dotyczące m.in. uszkodzenia urządzenia, które znajdowało się w ich korytarzu.

- To wierutne bzdury. Dlaczego miałbym uszkodzić gazomierz, który nie był moją własnością? Zdaję sobie przecież sprawę z tego, że takie rzeczy są karalne. Co więcej, w protokole, który został sporządzony w dniu demontażu nie ma nawet słowa o jakichkolwiek zniszczeniach. Gdyby takie były to od razu byłbym pociągnięty do odpowiedzialności -

mówi Lech Krzemiński.

Według mężczyzny gazomierz został zdjęty bez żadnych przeszkód. On nie widział na nim żadnych mechanicznych uszkodzeń.

- Co działo się z nim przez ten czas odkąd został od nas zabrany? Może zniszczył go ktoś inny, a teraz próbuje się całą winę zrzucić na nas.

Mężczyzna zdecydowanie zaprzecza też temu, że chciałby ingerować w odczyty licznika.

- Nie robiłem tego przez całe życie, a na stare lata miałbym się za to zabrać? To wszystko nie ma ani ładu, ani składu.

Małżeństwo nie ma już sił, czuje się zwiedzione i oszukane. Pan Lech mówi, że nowy gazomierz też został już wymieniony.

- 30 czerwca gazownia zdjęła licznik zamontowany pięć dni wcześniej. Natomiast 2 września inkasent stwierdził, że gazomierz nie wykazuje zużycia paliwa za okres od 1 lipca do 2 września. Pod koniec września odbyły się natomiast oględziny gazomierza, podczas której wymieniono kartę, ale protokołu nie sporządzono -

opowiada Lech Krzemiński, który nie może pojąć działania pracowników gazowni.

Starsze małżeństwo rozkłada ręce. Potrzebuje pomocy.

- Jesteśmy na skraju wyczerpania nerwowego. Boję się otworzyć skrzynkę na listy, bo nie wiem, co w niej znajdę. Nie czujemy się winni, więc nie mamy do czego się przyznać. Oni nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jaką robią nam krzywdę -

podkreśla rozżalona pani Ewa.

Pomóc próbował powiatowy rzecznik konsumenta, ale - póki co - na niewiele to się zdało.

- Próbowałam nakłonić PGNiG do zmiany decyzji lub częściowego podzielenia kosztów, ale przedsiębiorstwo nie poszło konsumentom na rękę. Pozostaje chyba tylko droga sądowa -

mówi Joanna Michowska, która stoi murem za pilanami.

- Takie zużycie gazu z logicznego punktu widzenia wydaje się niemożliwe.

Państwo Krzemińscy mówią wprost, że nie stać ich na batalię sądową i chociażby wynajęcie adwokata. W głowach mają najczarniejsze myśli.

- Może ktoś nam pomoże? Bo sami jesteśmy bezradni.

Sceny prawie jak z filmu "Kogel-mogel". Pamiętacie takie tar...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto