Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Głomia nie przypominała rzeki. Spuszczono z niej wodę i zabito ryby

Martin Nowak
Martin Nowak
Przez ludzką nieodpowiedzialność znów ucierpiała przyroda. Tym razem, padło na rzekę Głomię i jej ekosystem, na odbudowanie którego prawdopodobnie będą potrzebne długie lata. Czy winni zostaną ukarani?

Mówią o zbrodni na przyrodzie

Czy doszło do katastrofy ekologicznej w Krajence, w powiece złotowskim? Przyrodnicy i wędkarze nie mają co do tego najmniejszych wątpliwości i nagłe spuszczenie wody w rzece, w której żyją tysiące żywych organizmów, bez ogródek nazywają ,,zbrodnią"! Wszystko zaczęło się od naprawy mostu, który od lat się sypie.

W niektórych miejscach koryto rzeki było prawie puste. Zamiast wody było widać kamienie, a na nich leżące śnięte ryby m.in. objęte ochroną piskorze, różanki czy kozy. Widok ten przeraził miejscowych wędkarzy i przyrodników, którzy jako pierwsi zaczęli bić na alarm.

- Nie mogłem w to uwierzyć, kiedy zaczęli dzwonić do mnie znajomi z informacją, że w rzece praktycznie nie ma wody. Natychmiast tam pojechałem. Na miejscu byli już wędkarze. Widok ściął nas z nóg, zastaliśmy masę martwych i dogorywających ryb. Wśród nich były objęte ścisłą ochroną gatunkową: różanka, piskorz, czy koza. Te które jeszcze żyły, zaczęliśmy odławiać i je ratować - mówi Arkadiusz Michalski, prezes Koła PZW Krajna w Krajence.

W między czasie wędkarze o sprawie poinformowali policję. Nie kryją żalu do władz gmin.

- Mamy żal do burmistrza, że nie zostaliśmy odpowiednio wcześnie poinformowani o zamiarze spuszczenia wody z rzeki. Naszym zdaniem była to zbyt pochopna decyzja, która tylko wyczyściła rzekę z ryb i zniszczyła całą faunę. Nie zostawimy tego bez echa - dodaje Arkadiusz Michalski.

Przedstawiciele Stowarzyszenia Przyjaciół Dorzecza Gwdy to co się stało w Krajence określają jako ,,zbrodnię na przyrodzie", która jest skutkiem nie zachowania odpowiednich procedur.

- W bardzo krótkim czasie (około półtorej do dwóch godzin) spuszczona została woda ze stopnia wodnego przy Młynie przez pracowników Wód Polskich na zlecenie Urzędu Miasta Krajenka. Nie zachowano odpowiednich procedur. Normalnie proces taki trwa znacznie dłużej, np. około tygodnia.

Głos w sprawie zajmuje też Artur Łazowy ze Stowarzyszenia Inicjatyw Społecznych Effata w Pile.

- To dzięki wędkarzom sprawa nie została zamieciona pod dywan i obrazuje, jaki chaos panuje między instytucjami. Mam nadzieję, że policja nie umorzy postępowania i sprawa trafi do prokuratury. Ktoś powinien za to odpowiedzieć.

Wylała się fala hejtu

Informacja o katastrofie obiegła nie tylko powiat złotowski, ale także cały kraj niczym lotem błyskawicy. W internecie szybko pojawiła się fala hejtu, która skierowana była m.in. pod adresem pracowników i burmistrza Urzędu Gminy i Miasta w Krajence.

- Padliśmy ofiarą działań zupełnie dla nas niezrozumiałych, za które Wody Polskie przeprosiły już mieszkańców. Ubolewam jednak nad faktem, że o złe działanie oskarżeni zostali pracownicy urzędu gminy, którzy całym sercem oddani są Krajence. Bardzo przeżywają oni hejt, który wylewa się w internecie zupełnie bezpodstawnie - mówi Stefan Kitela, burmistrz Gminy i Miasta Krajenka.

To nie tak miało być

Według burmistrza Gmina i Miasto Krajenka nie wnioskowała do Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie o spuszczenie wody na rzece, a jedynie o obniżenie jej lustra. Miało to związek z rozpoczynającym się remontem mostu przed młynem w Krajence.

- Przebudowa mostu jest konieczna, ponieważ nie był on remontowany od dziesiątek lat. W szczególności wymagana jest naprawa elementów konstrukcyjnych znajdujących się częściowo pod wodą.

Burmistrz ubolewa, iż zamiast obniżenia poziomu wody, o które wnioskowano, doszło do spuszczenia w sposób zbyt gwałtowny wody przez Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie, w terminie wcześniejszym niż zakładano.

- Poziom wody miał być obniżany stopniowo od 7 lipca. Tymczasem, zrobiono to bez naszej wiedzy dzień wcześniej i to w godzinach popołudniowych - mówi Stefan Kitela. Dodaje, że zarządcą terenu na jakim zlokalizowany jest most jest Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie i tylko ta jednostka podejmuje decyzje o sposobie i tempie obniżania lustra wody.

Burmistrz Krajenki - warto dodać - złożył zawiadomienie na policję, że mogło dojść do niedopełnienia obowiązków służbowych przez pracowników Wód Polskich.

Są przeprosiny

Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Bydgoszczy przeprosił za zaistniałą sytuację. Ponadto poinformował, że od osób odpowiedzialnych za ten stan rzeczy zostaną wyciągnięte konsekwencje służbowe. Zarząd Zlewni w Pile oraz Nadzór Wodny w Złotowie, które zarządzają rzeką Głomia, zostały zobowiązane do naprawienia szkód.

- Obniżenie piętrzenia na jazie zostało wykonane bez odpowiedniego nadzoru i bez zgłoszenia tego faktu jednostce nadrzędnej Wód Polskich. Prawdopodobnie zrzutu dokonano zbyt szybko, co spowodowało zamulenie rzeki osadami dennymi zgromadzonymi przy jazie - mówi Damian Klich z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Bydgoszczy.

Jednocześnie dementuje informacje o tym, że po spuszczeniu wody, zginęły tysiące ryb.

- To nie są absolutnie żadne tysiące ryb, a jedynie narybek w niewielkich ilościach. Właśnie jesteśmy na miejscu i oceniamy sytuację. W tej chwili poziom rzeki jest już praktycznie przywrócony do tego sprzed kilku dni, a wyniki kontroli pozwolą nam mówić o ewentualnych krokach naprawczych - w czwartek 8 lipca oznajmił Damian Klich.

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto