Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ich życie miodem płynie, ale pszczelarstwo to trudny fach

dorota
Roman Łassa i Grzegorz Łoboda z Łobżenicy zapewnili swoim rodzinom życie miodem płynące. Pszczelarstwo to ich wielka pasja, której poświęcają każdą wolną chwilę. I chociaż nie jest to proste zajęcie, bo nie można pozwolić sobie na byle jakość, to obaj zgodnie zapewniają, że bez pszczół nie byłoby dla nich życia.

Przygoda z pszczelarstwem u Grzegorza Łobody zaczęła się jeszcze w czasach jego młodości. - Mój wujek miał pasiekę, ale nie miał następcy do jej przejęcia, jego synowie nie garnęli się do tego. Często prosił mnie o pomoc przy pszczołach, mi było głupio odmówić. Nie bałem się pszczół. Pewnego razu zobaczyłem rój, który wyszedł z pasieki, więc go wziąłem. Potem doszła druga rodzina pszczół i jeszcze kolejna. Miałem już trzy rodziny. Potem wujek ze względu na wiek chciał sprzedać pasiekę, odkupiłem od niego piętnaście rodzin pszczół, a do tego cały potrzebny osprzęt i tak się zaczęło - wspomina mężczyzna.

Dzisiaj pan Grzegorz ma czterdzieści uli, a był moment, że miał ich nawet sześćdziesiąt.

Pan Roman natomiast pasję do pszczelarstwa odziedziczył po ojcu.- Ojciec miał ule, ale nas maluchów nie dopuszczał do nich. Jak dorosłem, też chciałem mieć pszczoły, ale nie miałem działki, na której mógłbym je postawić. W końcu udało mi się znaleźć kawałek gruntu, od tego czasu pszczoły są ze mną - wspomina.

Obaj panowie zgodnie przyznają, że pszczelarstwo to wymagający fach. - Trzeba się ciągle dokształcać. Regularnie czytamy fachową prasę, jeździmy na szkolenia, uczymy się o chorobach pszczół i o tym, jak je zwalczać. Nie można zostać w tyle - mówi pan Roman.

Pszczelarz nie może być też leniwy. - Nie mogę sobie powiedzieć, że dzisiaj nie chce mi się czegoś zrobić przy ulach, zrobię to za kilka dni, bo to może być tragiczne w skutkach, pszczoły nie tylko mogą wówczas dać mniej miodu, ale mogą nawet zginąć - ostrzega pan Grzegorz.

Teraz pszczelarze mają mało pracy. Czekają aż pszczoły się wybudzą z zimowego letargu. - Nie powinienem tego robić, ale czasami zaglądam już do uli, żeby sprawdzić co tam się dzieje - zdradza pan Roman.

Pierwszy wylot powinien nastąpić już niedługo, jak tylko temperatura będzie utrzymywała się powyżej 10 stopni Celsjusza. - To będzie tak zwany lot oczyszczający. Jak tylko pszczoły się wybudzą, wysprzątają swoje gniazda, a matka się czerwi, czyli składa jaja, z których będą młode pszczoły.

Ważne jest, żeby w okolicy, w której znajduje się pasieka, były miododajne kwiaty i drzewa, z których pszczoły będą mogły zbierać pyłek i nektar. To na przykład lipy, jabłonie, śliwy, chabry, lucerna czy też bukszpan.

Często zdarza się, że właściciele sadów czy pól z rzepakiem proszą sadowników, żeby przywieźli swoje ule, aby pszczoły mogły zapylić kwiaty, żeby potem były obfite plony. - Pszczoły wykonują ogromną pracę, z której ludzie niezwiązani z pszczelarstwem nie zdają sobie sprawy. Często w niedzielę, po mszy, jem śniadanie, przebieram się i jadę do pasieki. Siadam i obserwuję swoje pszczoły. To mnie relaksuje i dzięki temu mam więcej sił, żeby od poniedziałku znów iść do pracy - opowiada pan Grzegorz.

Warto dodać, że dla pszczelarza rok zaczyna się nie 1 stycznia, ale 1 sierpnia. Dlaczego? - Wtedy trzeba zacząć przygotowywać ule do zimy. Trzeba zrobić przegląd, naprawić to, co się uszkodziło przez lato. Jeżeli to się zaniedba, to pszczoły mogą nie przeżyć zimy. Wkrótce będzie wiadomo, kto dobrze zabezpieczył swoje ule, a komu pszczele rodziny wyginęły - dodaje pan Roman.

Za ciężką pracę pszczoły odwzajemniają się pysznym i zdrowym miodem. Panowie zapewniają, że odkąd jedzą miód, zarazki się ich nie trzymają i przez cały rok są zdrowi. - Wnuczce robimy kanapkę z masłem i miodem. Kiedy syn ostatnio zadzwonił z Irlandii i mówił, że ma problemy żołądkowe, poleciłem mu propolis, który ode mnie dostał. Następnego dnia zadzwonił podziękować, bo pomogło bardziej niż tamtejsze lekarstwa - opowiada pan Roman.

A czy zdarzyło się, że pszczoły pokąsały mężczyzn?- Wiele razy - odpowiadają zgodnie. - Ale jad pszczół też jest zdrowy - twierdzi pan Roman.

- Kiedyś z wujkiem przeglądaliśmy ule. Jedna ramka wyślizgnęła mi się i wpadła do środka. Wyleciały wszystkie pszczoły z tego ula i z dwóch sąsiednich. Ale nas kłuły! Z wujkiem wyciągnęliśmy z siebie chyba tysiąc żądeł! I nic nam nie było! - zapewnia Pan Grzegorz.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto