Tłumów w sali konferencyjnej budynku MOPS przy Bohaterów Stalingradu może nie było, ale spotkanie z pewnością było ciekawe. Prezydent pojawił się na nim z wieloma swoimi współpracownikami. Za stołem posadził dyrektorów wydziałów urzędu, by na wszelki wypadek mieć od nich wsparcie. Naprzeciw miał kilkudziesięciu mieszkańców centrum miasta, którzy zdecydowanie nie przyszli na towarzyską pogawędkę.
Formuła spotkania była przejrzysta: najpierw pytania z sali, potem odpowiedzi. Dzięki takim zasadom prezydent mógł przemyśleć odpowiedź na każde pytanie.
Mieszkańcy, choć trzymali nerwy na wodzy, to jednak prezydenta nie oszczędzali. Problemów zgłosili wiele. Czym żyją?
Zaczęło się od mężczyzny, któremu na sercu leżą lokale komunalne, a konkretnie zastój w ich rotacji.
- Jak tak może być, żeby jeden najemca zajmował wielki lokal, a pięciu lokatorów mieszkało na trzydziestu metrach. Moim zdaniem do zamiany przymusiłaby lokatorów nowa ustawa śmieciowa, zgodnie z którą opłata za wywóz śmieci powinna być płacona od metra mieszkania a nie od liczby osób, które w nim żyją - mówił.
Mikrofon szybko powędrował do Gabrieli Kasprzak.
- Panie prezydencie, z tego co wiem 62 dzieci nie dostało się do jedynego w Pile do żłobka. Czy powstanie drugi - pytała kobieta.
Potem głos zabrała młoda mieszkanka ul. Okrzei. Tam lokatorom przeszkadza usytuowanie przystanku MZK tuż pod blokiem i hałas z wesołego miasteczka, które regularnie pojawia się na placu przy zbiegu Okrzei i Drygasa.
Kolejny problem zgłosił jeden z mieszkańców ul. Buczka.
- Dlaczego ulicą 1 Maja i Buczka cały czas jeżdżą tiry? Przez samo centrum przecież nie powinny - denerwował się mężczyzna.
W końcu głos zabrali mieszkańcy bloku przy ul. Fałata, starego komunalnego budynku niedaleko ul. Drygasa, w którym około 30 procent lokatorów wykupiło mieszkania na własność. Mają żal, że zostali odcięci od świata, bo wokół stoi woda, a ulica pod ich domem jest w bardzo złym stanie. - Jak mamy tam żyć? - pytała jedna z lokatorek.
Zaczęło robić się gorąco, prezydent wsparty przez jednego z dyrektorów wydziału obiecał umówione już ponoć spotkanie z lokatorami na 27 listopada.
Na sali znowu zapanował spokój i pojawiły się kolejne problemy: komuś nie podobały się nazwy ulic Buczka i Kilińskiego.
Ktoś inny zwrócił uwagę na murowane "przeszkody" i drzewa, które utrudniają pieszym przejście na deptaku przy Śródmiejskiej. Mieszkaniec jednego z bloków przy Towarowej stwierdził z kolei, że w mieście jest za dużo drzew. - Czy to puszcza - pytał.
Mieszkańcy al. Niepodległości dopominali się natomiast o przejście ze światłami, których brakuje w pobliżu budynku starostwa i Szkoły Podstawowej nr 5.
Mieszkanka bloku przy Boh. Stalingradu, niepełnosprawna poruszyła problem zastawiania samochodami betonowego placu przy bloku, przez co ona, poruszająca się przy pomocy balkonika, nie może wejść na chodnik.
Prezydent wysłuchał wszystkich i głos zabrał dopiero po niemal dwóch godzinach spotkania.
- Znam przynajmniej 90 procent tych problemów, ale przypominam, że wybory były dwa lata temu i wielu rzeczy nie udało się zrobić w tak krótkim czasie. Należy jeszcze pamiętać, że ograniczają nas pieniądze. Ponadto miasto to zbitek wielu terenów. Ktoś pytał, czy światła na rondzie przy Wojska Polskiego i Mickiewicza są potrzebne? No nie! Ale to nie jest nasza droga, podobnie jak al. Niepodległości, gdzie akurat światła są potrzebne - mówił Głowski.
Potem przeszedł do konkretów. Zaczął od nowej ustawy śmieciowej, zgodnie z którą to gmina przejmie odpowiedzialność za wywóz śmieci. Wyjaśnił, że opłaty będą naliczane raczej od osoby, a nie od powierzchni lokalu, a rotację mieszkań komunalnych gmina już zwiększa poprzez egzekucję opłat z czynszu. Co do żłobka przyznał, że jest potrzebny i pewnie powstanie, kiedy wszystkie sześciolatki pójdą do szkół, bo uda się wtedy zagospodarować na żłobek jedno z przedszkoli.
Hałas wesołego miasteczka sam usłyszał, kiedy był w parku miejskim na koncercie.
Co do tirów w centrum, to przyznał, że nie wyklucza, iż to się zmieni, podobnie jak Śródmiejska, gdzie murki mają być obniżone, a drzewa uporządkowane.
Prezydent nie chce natomiast zmieniać nazw ulic, bo to temat nie do rozwiązania.
Z kolei pani poruszającej się z balkonikiem Wojciech Nosek komendant Straży Miejskiej, obiecał, że plac pod jej blokiem zostanie odgrodzony słupkami i żaden samochód już tam nie wjedzie.
Zmiany w rządzie. Donald Tusk przedstawił nowych ministrów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?