Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jarosław Hampel kończy 38 lat. Wszystkiego najlepszego, mistrzu!

Wojciech Dróżdż
Wojciech Dróżdż
Fot. Polska Press/Archiwum Prywatne
Być może trudno w to uwierzyć, ale Jarosław Hampel, jeden z najlepszych zawodników w historii polskiego żużla, kończy dzisiaj 38 lat!

Dlaczego trudno? Ponieważ na pierwszy rzut oka Hampel wygląda na znacznie młodszego. Poza tym starsi kibice pilskiej Polonii doskonale pamiętają jego początki. A przecież to wszystko działo się wczoraj...
Droga, którą młody Jarek zmierzał na żużlowy Olimp, była bardzo wyboista. Dojrzewający w okolicach Leszna chłopiec, w przeciwieństwie do wielu późniejszych kolegów od fachu, nie pochodził z żużlowej rodziny. Nie miał ojca - żużlowca, który w razie potrzeby pucował w garażu przykurzoną "Jawkę" i dawał synowi do pierwszych treningów. Szybko się jednak okazało, że na Hampela warto stawiać.
W przeciwieństwie do Unii Leszno, Polonia Piła sprawnie zaprzyjaźniła się z amatorską szkółką w Pawłowicach, gdzie Jarek na co dzień trenował. I dlatego później, po skończeniu szesnastu lat, Hampel trafił właśnie nad Gwdę, a nie do miasta Smoczyka i Jankowskiego. O co zresztą leszczynianie mieli wiele pretensji.
Przed spotkaniem z Polonią Bydgoszcz (połowa czerwca 1998 roku) kędzierzawy młodzieniec w czerwonym kombinezonie uczestniczył w uroczystym pasowaniu na żużlowca. Choć już wtedy mówiło się o dużym talencie, chyba nikt nie podejrzewał, że za parę lat Hampel będzie tym "drugim po Gollobie".
Na ligowy debiut nastolatek czekał do Wielkanocnego Poniedziałku. W pierwszej kolejce złotego dla Polonii sezonu 1999 Jarosław przyczynił się do znokautowania beniaminka z Wrocławia. Jego dziewięć punktów z bonusem w pierwszym ligowym starciu zostało na zawsze uwiecznione w żużlowych encyklopediach. W tym samym roku pilski junior potrafił jeździć jeszcze lepiej. Choćby w starciach przeciwko leszczyńskiej Unii, czy GKM-owi Grudziądz. A jesienią z dumą zawiesił na szyi złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Pierwszy z wielu, bowiem później były jeszcze następne: z Atlasem Wrocław, Unią Leszno i Falubazem Zielona Góra.
O dokonaniach "wiecznie młodego weterana" można by pisać długo i namiętnie. Zamiast jednak tworzyć laurkę bez końca, warto podkreślić, że wielokrotny mistrz (w drużynie) i wicemistrz (indywidualnie) świata potrafił wstać z kolan po niejednym wypadku. Ten najgroźniejszy? W słonecznym Gnieźnie, podczas czerwcowego półfinału Drużynowego Pucharu Świata przed pięcioma laty. Złamana jak zapałka kość udowa mogła być symbolem końca kariery reprezentanta Polski. Mogła, ale nie była. Podobnie jak wiele innych, mniejszych, choć też uciążliwych kontuzji.
Jarosław Hampel nie myśli o zakończeniu kariery. Przeciwnie - marzy o końcu zarazy i możliwości sprawnego powrotu na tor. Oby równie skutecznego, jak powrót do Piły w kwietniu 2018 roku, kiedy tutaj po raz pierwszy w karierze sięgnął po Złoty Kask.
My, pilanie, zawsze będziemy pamiętać, że jeden z najlepszych jeźdźców w dziejach właśnie tu poznawał smak dorosłego żużla. Sto lat, Jarosławie!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto