Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koronawirus. Dramatyczny apel pilskich lekarzy POZ: "Żeby was leczyć, musimy żyć. Żeby żyć, musimy być chronieni. Nie mamy niczego!"

Agnieszka Świderska
Agnieszka Świderska
Fot. Piyamas Dulmunsumphun/123RF
Lekarze POZ wciąż pozostali na swoich posterunkach. Nie tylko ze względu na swoich pacjentów. Także ze względu na tych, którzy mają teraz ograniczony dostęp do szpitali i specjalistycznych poradni. Zostali na pierwszej linii frontu praktycznie bez żadnych środków ochrony osobistej. Apelują: "Nie mamy niczego. Jesteśmy na odstrzał".

Tylko rękawiczek powinny wystarczyć jeszcze na jakiś czas. Maseczki? Jeden z pilskich lekarzy rodzinnych ma ich pięć. To jego cały zapas. Wystarczy mu na dwa i pół pacjenta. Lekarze dzielą się bowiem swoimi zapasami z pacjentami. Każdego dnia są pilne przypadki, które wymagają konsultacji w gabinecie i wizyt domowych. Także przypadki infekcji dróg oddechowych, które mogą być zwykłą grypą albo koronawirusem. Zgodnie z zaleceniami GIS w przypadku kontaktu z pacjentem z podejrzeniem koronawirusa personel POZ powinien być wyposażony w maseczkę, rękawiczki i jednorazowy fartuch ochronny. Co zrobić z pięcioma maseczkami?

Tymczasem przychodnie przeżywają teraz oblężenie. Szpitale ograniczyły bowiem nie tylko przyjęcia na oddziały, ale także także funkcjonowanie szpitalnych oddziałów ratunkowych. Także poradnie specjalistyczne zawiesiły swoje funkcjonowanie. Zostali więc lekarze rodzinni, którzy nadal pracują. Wprawdzie przychodnie również przestawiły się na udzielanie porad przez telefon, to jednak lekarze przeprowadzając wywiady lekarskie oceniają, czy teleporada faktycznie wystarczy. Gdy nie wystarcza umawia się pacjenta na taki termin, by wykluczyć ryzyko, że będzie kontakt z innymi pacjentami. Musi mieć jednak kontakt z personelem POZ.

- Żeby was leczyć, musimy żyć. Żeby żyć, musimy być chronieni. Tymczasem nie mamy niczego. Czujemy się na tej pierwszej linii frontu jak przeznaczeni na odstrzał - alarmują pilscy lekarze rodzinni.

Alarmuje również w ich imieniu oraz imieniu innych lekarzy Porozumienie Zielonogórskie. U wojewodów. W resorcie zdrowia. W Narodowym Funduszu Zdrowia.

- Sytuacja gdy chodzi o zaopatrzenie w środki ochrony osobistej jest naprawdę dramatyczna - nie ukrywa Monika Kowalska z Porozumienia Zielonogórskiego. - To, że lekarze pozostali na posterunku nie oznacza, że powinni być narażeni. Monitorujemy wszędzie gdzie to możliwe o pilne doposażenie przychodni POZ w środki ochrony osobistej. Niestety, jedyny na razie odezw to minimalny pakiet środków dezynfekcyjnych i maseczek; kropla w morzu potrzeb.

- W ekstremalnych sytuacjach jesteśmy w stanie zaopatrzyć najbardziej potrzebujących lekarzy w środki ochrony osobistej, które powinny wystarczyć na kilka dni - deklaruje prezydent Piotr Głowski. Samorządowi udało się ostatnio zakupić partię środków ochronnych dla szpitala, policji i straży miejskiej. Tymi zapasami podzieliłoby się właśnie z lekarzami POZ w czarnej godzinie.

A co jeżeli i te zapasy się skończą? Co wtedy zrobią lekarze? Czy będą musieli zamknąć przychodnie, żeby znalazły się dla nich fartuchy i maseczki? Na razie myślą tylko o pacjentach.

- Chcemy bardzo podziękować pacjentom za wyrozumiałość. Za to, że szanują nowe zasady, na których wspólnie teraz pracujemy. Jesteśmy z nimi i dla nich - podkreśla Monika Kowalska.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto