- Na ten moment czeka chyba każdy sportowiec. Ja na niego musiałem czekać całe 20 lat. Musiałem, bo już od najmłodszych lat chciałem być najlepszy, jak mój starszy brat i siostra. Okazja do spełniania swoich siatkarskich marzeń nadarzyła się po sezonie 2004/2005, kiedy to zwycięstwem nad zespołem z Wołomina zapewniliśmy sobie historyczny sukces i awans do upragnionej ekstraklasy. Okres przygotowawczy do sezonu przepracowaliśmy ciężko. W naszej drużynie zaszło sporo zmian. W składzie znaleźli się zawodnicy z ekstraligową przeszłością, tacy jak Piotr Szulc oraz – moim zdaniem - największy talent w tamtym okresie, boiskowy cwaniak – Sławek Gerymski. Na ławce trenerskiej zakontraktowany został Dariusz Luks, który, jak się okazało później, dał mi sporo pograć w lidze. Pierwszy mecz sezonu był dla wielu kibiców siatkarskim świętem, bo na parkiecie hali przy ul. Żeromskiego pojawiła się Skra Bełchatów, w której występowali między innymi Michał Winiarski, Mariusz Wlazły i Krzysztof Ignaczak. Pełne trybuny do tej pory zapewniały jedynie siatkarki PTPS, ale i na chłopaków z Jokera przyszedł czas. Komplet widzów skupił swoją uwagę na naszym pojedynku z mistrzem Polski. Pamiętam jak dzisiaj rozgrzewkę i to, że chciałem wbić największego „gwoździa” w parkiet po stronie Skry – wydawało mi się wtedy, że będzie to jedyna okazja w tym meczu, bo zapowiadała się głęboka ławka rezerwowych. Do odpowiedzi wywołany zostałem jednak szybko, a trener Luks pokazał, że mam się rozgrzewać, bo wejdę na boisko. W pierwszej chwili trochę mnie sparaliżowało, bo przecież po drugiej stronie do bloku skakał Wlazły w parze z Wnukiem. Oklaski kibiców witających mnie na parkiecie zrobiły jednak swoje i szybko stres zamienił się w sportową złość. Udało się skończyć kilka piłek, ale i tak wszyscy pamiętamy wynik tego pojedynku. Przegraliśmy 0:3, jednak w swoim CV mogłem napisać, że zagrałem ze Skrą. W dalszej części sezonu grałem raczej regularnie, a złożyło się na to w pewnym sensie rozwiązanie kontraktu z Jokerem przez Słowaka, Petra Valastka. Naszemu podstawowemu przyjmującemu nie pasowała koncepcja treningowa Dariusza Luksa i postanowił wrócić do swojego kraju. Dla mnie była to kolejna szansa na grę, której chyba nie zmarnowałem. Ostatecznie zabrakło nam troszkę szczęścia, bo mieliśmy solidny zespół, który powinien dłużej gościć na parkietach ekstraklasy. Dzielnie walczyliśmy w barażach, ale 9. miejsce, które zajęliśmy, oznaczało jedno: spadek do pierwszej ligi, a w moim przypadku rozłąkę z ekstraklasą na zawsze.
Zdjęcia pochodzą z archiwum Michała Lacha
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?