Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Moda trochę nam pomaga

Katarzyna Oleksy

Guma do żucia - zabroniona. Orzechy, twarde jabłka, marchewka - nie ma mowy. Chyba że pokrojone... Kto zdecydował się powiedzieć tak, przynajmniej przez dwa lata musi się pilnować.

Teraz rytmem dnia rządzi aparat ortodontyczny, na który decyduje się coraz więcej osób.

Aparatki

Marta po studiach wyjechała do Anglii. Po powrocie zarobione pieniądze włożyła w mieszkanie oraz w... usta.

- Ustawienia wymagały górne zęby. Chodziło o estetykę i zdrowie. Zęby psuły się, okazało się, że głównie dlatego, że są nierówne i trudniej dbać o higienę. Dentystka zasugerowała, by założyć aparat - mówi Marta. - W pierwszym gabinecie usłyszałam, że muszę wyrwać trzy zęby! Cena porady - 50 złotych. Byłam przerażona. Pomyślałam: Nie ma mowy! Zadzwoniłam do kolejnych kilku gabinetów, przeszłam kilka wizyt, za które odpowiednio płaciłam. W końcu znalazłam swojego lekarza. I obeszło się bez ekstrakcji zębów! Ucieszyłam się też, że za 1700 złotych mogę mieć założony jeden łuk, tylko na górę. Czasami trzeba zakładać oba, by dolne, pozornie równe zęby, pasowały do nowej góry - wyjaśnia dziewczyna, która po dwóch miesiącach miała już aparat kosmetyczny. - Szybciej działają metalowe, ale ze względu na pracę, której dopiero szukałam, wybrałam aparat prawie niewidoczny. Teraz co miesiąc idę na kontrolę. Jedna wizyta kosztuje około 70 złotych. W poczekalni spotykam i licealistów, i bizneswoman po czterdziestce.

Przed zadrutowaniem, jak setki innych, wertowała internetowe fora. ,,O normalnym jedzeniu nie ma mowy. Same papki, zwłaszcza na początku" - radzili internauci.

- Kupiłam mnóstwo serków homogenizowanych, jogurtów, twarożków. Apteczkę uzupełniłam o leki przeciwbólowe - wspomina Marta. Okazało się, że mało z tego się przydało! - Ciężko było się przyzwyczaić do ciała obcego na zębach. Przez tydzień miałam odruch, by aparat zdjąć! Czułam, że coś z zębami się dzieje, ale dało się żyć. Jadłospis trzeba było jednak zmodyfikować. Nie ma mowy o twardych rzeczach. Odpada też guma do żucia. Od miesięcy nie piję coli, bo przebarwia ligatury, podobnie jak wszystkie słodzone napoje. Są gorsze niż kawa. Jedyne, z czego nie rezygnuję, to curry. Również barwi, ale to przyprawa, którą uwielbiam - mówi bydgoszczanka.

Cenne doświadczenie

Nasza bohaterka jest jedną z setek osób, które w ostatnim czasie zdecydowały się poprawić swój uśmiech.

- Wzrost zainteresowania widać od pięciu lat. W przypadku dorosłych nie chodzi wcale o idealny zgryz, ale o estetykę. Dorośli zgłaszają się zazwyczaj z poważnymi wadami. Do drobnych zdążyli się już przyzwyczaić. Zęby nierówne szybciej się psują, a im człowiek starszy, tym gorzej się je leczy. Dlatego wielu decyduje się na takie rozwiązanie - wyjaśnia specjalistka ortodonta, Mariola Głowacka, i dodaje, że nie ma przeciwwskazań do tego typu leczenia.

A co ze zgryzem naszych pociech? Specjalista ortodonta Agnieszka Kaczmarek przyjmuje, m.in., w 10. Wojskowym Szpitalu Klinicznym z Polikliniką, który wykonuje aparaty w ramach umowy z NFZ. - Dzieci kierowane są na leczenie przez stomatologów, logopedów i lekarzy sportowych. NFZ refunduje aparaty ruchome dzieciom do 12 roku życia. Aparaty stałe refundowane są tylko w określonych sytuacjach (na przykład wady wrodzone twarzoczaszki) - mówi ortodonta. Niestety, jak w przypadku wszystkich innych specjalistów pracujących w oparciu o umowy z NFZ, i tu są kolejki. - W tym roku kolejka pacjentów oczekujących na aparat jest już zamknięta. Wiele zależy od wady i wieku dziecka. Jeśli jest ona poważna, lepiej zacząć leczenie jak najszybciej. Jeśli nie, można poczekać w kolejce do momentu, gdy u dziecka pojawi się mieszane - mleczno-stałe - uzębienie. Dzieje się to około 10 roku życia. Czekanie na refundowany aparat bez szkody na stan zgryzu dziecka jest możliwe pod warunkiem, że odpowiednio wcześnie rodzice zwrócą się po poradę - wyjaśnia specjalistka, która prowadzi także prywatną praktykę. Tu również chętnych nie brakuje. Nie tylko dzieci. - Moja najstarsza pacjentka ma 47 lat - mówi Agnieszka Kaczmarek.

Czy możemy mówić o modzie?

- Moda trochę nam pomaga. Wzrasta też świadomość pacjentów. Kiedyś dzieci wstydziły się aparatów, dziś jest inaczej - wyjaśnia Mariola Głowacka. Zdarzają się jednak nastolatki ślepo podążające za trendami. Do gabinetu specjalistki trafiły dwie dziewczyny, którym rodzice chcieli zafundować kosztowne aparaty na 18. urodziny. Biorąc pod uwagę fakt, że ich zgryz nie wymagał korekty, opuściły gabinet z niczym. Tym samym sporo zaoszczędziły.

Skąd tak wysokie ceny założenia aparatu i leczenia?- To składowa wielu czynników. Przede wszystkim jest to kwestia materiałów, które muszą być dobre jakościowo i antyalergiczne. Ponadto aparaty ruchome wykonuje technik. Im lepszy, tym wyższe są stawki. Trzeba też pamiętać, że do tego dochodzą wiedza, umiejętności i doświadczenie ortodonty, który prowadzi leczenie - mówi Agnieszka Kaczmarek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Moda trochę nam pomaga - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto