To była chwila. Teresa Borysionek przechodziła przez ulicę Wojska Polskiego w Pile. Jedną nogą była już na wysepce dla pieszych, kiedy poczuła silne uderzenie. Choć przez samochód została potrącona przed rokiem, to skutki wypadku czuje do dziś: gdy chodzi, boli ją noga, nie może zbyt długo siedzieć, ani stać w jednym miejscu. Pilanka ma żal, że ona tak cierpi, a kobieta, która spowodowała wypadek, chodzi bezkarna.
Był 20 sierpnia, godzina 7.40, kiedy Teresa Borysionek szła ulicą Wojska Polskiego. Przez ulicę przechodziła na wysokości restauracji.
- Uważnie rozejrzałam się czy "z góry" ktoś nie jedzie. Jakieś 200 metrów dalej zauważyłam samochód, ale oceniłam, że zdążę przejść. Już wchodziłam na wysepkę i rozglądałam się, czy teraz pod górę nie jedzie samochód, kiedy nagle zostałam potrącona. Nie wiedziałam, co się dzieje, przecież auto było daleko i na dodatek na prawym pasie, a teraz nagle najechało na mnie - opowiada kobieta.
Romuald Borysionek, mąż poszkodowanej, ma swoje wytłumaczenie wydarzeń z tamtego dnia.
- Kobieta, która jechała tym samochodem, musiała pędzić. Na łuku drogi auto wypadło z jezdni, ta próbowała się ratować, żeby nie wpaść do rowu i skręciła koła w lewo, hamując gwałtownie. W ten sposób wylądowała na lewym pasie i potrąciła żonę - spekuluje.
Romuald Borysionek nawet wykonał odpowiednie pomiary, dzięki którym oszacował, że jadąca samochodem, musiała na liczniku mieć ponad 100 kilometrów na godzinę.
Poszkodowana w ciężkim stanie trafiła do szpitala w Pile. Złamana była miednica, lewa noga i nadgarstek lewej ręki. Doszła też ostra niewydolność nerek, kobieta była dializowana. Przez kilka dni na oddziale intensywnej terapii toczyła się walka o jej życie. Teresa Borysionek spędziła w szpitalu 99 dni, w tym czasie przeszła cztery operacje, bo w lewej nodze zaczęła pojawiać się martwica. Konieczne było wykonanie fascitomii, żeby lekarze mogli usunąć martwe komórki. Przez to lewa noga jest zniekształcona.
Kiedy jeszcze pani Teresa leżała w szpitalu, pracę rozpoczęła prokuratura. 25 października 2010 roku został sporządzony wniosek o umorzenie postępowania karnego wobec sprawczyni wypadku. Kiedy Borysionek widzi to pismo, od razu się denerwuje i wytyka błędy. Najpoważniejszy, jego zdaniem, to nie wymienienie wszystkich obrażeń, których doznała żona.
- Prokuratura pominęła co najmniej siedem poważnych chorób, zagrażających życiu żony. Co z tego, że jest wymieniona fascitomia, skoro Teresa przeszła jeszcze trzy operacje. Nie ma też słowa o niewydolności nerek, resuscytacji. I co z tego, że jest napisane, że żona była w szpitalu dłużej niż siedem dni. Ona była 99 dni! To diametralnie zmienia obraz skutków wypadku - denerwuje się.
Magdalena Roman, zastępca prokuratora rejonowego w Pile wyjaśnia, że oceny stanu zdrowia dokonuje biegły, który ma dostęp do dokumentacji medycznej.
- Ciężko mi się wypowiadać, bo nie mam przed sobą akt tej sprawy, bo są w sądzie, ale jeśli chodzi o ocenę stanu zdrowia, to prokurator opiera się na opinii biegłego. Jeśli ten ma wątpliwości, w każdym momencie może sam pokrzywdzonego przebadać.
Romuald Borysionek nie przyjmuje również tłumaczenia sprawczyni, która twierdziła, że oślepiło ją słońce, więc chciała sięgnąć po okulary i w tym momencie potrąciła pieszą.
- Następnego dnia poszedłem w to samo miejsce, żeby zrobić zdjęcia. Wyraźnie na nich widać, że słońce nie mogło nikogo oślepić, bo drzewa rzucają cień na jezdnię. Fotografie przekazałem policji, ale do dziś z żoną nie wiemy, jakie są wyniki dochodzenia.
2 grudnia 2010 roku w Sądzie Rejonowym w Pile zapadł wyrok. Sąd przychylił się do wniosku prokuratury, umarzając postępowanie, zobowiązując jednocześnie sprawczynię do wpłacenia 500 zł na rzecz Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. Uwzględnił fakt, że była ona wcześniej niekarana; że wezwała pogotowie, itd.
Małżeństwo Borysionków z wyrokiem się nie zgadza. Od decyzji sądu się jednak nie odwoływali, nie poszli też na rozprawę, podczas której mogli zakwestionować wniosek prokuratury. Gdyby tak zrobili, sędzia wyznaczyłby kolejny termin i sprawa mogłaby mieć inne zakończenie. Ale wówczas nie mieli do tego głowy. Dziś są rozgoryczeni.
- Dobrze, że chociaż z OC żona dostała odszkodowanie, bo inaczej nic by nie miała... - denerwuje się pan Romuald.
Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?