18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ofiara wypadku cierpi, sprawca bez kary

Dorota Bonzel
Teresa Borysionek się uśmiecha, ale jeszcze zdarzają się dni, że kobieta bardzo cierpi z bólu
Teresa Borysionek się uśmiecha, ale jeszcze zdarzają się dni, że kobieta bardzo cierpi z bólu Dorota Bonzel
Samochód potrącił ją na przejściu dla pieszych. Przeszła cztery operacje. Sprawczyni wypadku zapłaciła tylko 500 zł na TPD

To była chwila. Teresa Borysionek przechodziła przez ulicę Wojska Polskiego w Pile. Jedną nogą była już na wysepce dla pieszych, kiedy poczuła silne uderzenie. Choć przez samochód została potrącona przed rokiem, to skutki wypadku czuje do dziś: gdy chodzi, boli ją noga, nie może zbyt długo siedzieć, ani stać w jednym miejscu. Pilanka ma żal, że ona tak cierpi, a kobieta, która spowodowała wypadek, chodzi bezkarna.

Był 20 sierpnia, godzina 7.40, kiedy Teresa Borysionek szła ulicą Wojska Polskiego. Przez ulicę przechodziła na wysokości restauracji.

- Uważnie rozejrzałam się czy "z góry" ktoś nie jedzie. Jakieś 200 metrów dalej zauważyłam samochód, ale oceniłam, że zdążę przejść. Już wchodziłam na wysepkę i rozglądałam się, czy teraz pod górę nie jedzie samochód, kiedy nagle zostałam potrącona. Nie wiedziałam, co się dzieje, przecież auto było daleko i na dodatek na prawym pasie, a teraz nagle najechało na mnie - opowiada kobieta.

Więcej o wypadkach w Pile

Romuald Borysionek, mąż poszkodowanej, ma swoje wytłumaczenie wydarzeń z tamtego dnia.

- Kobieta, która jechała tym samochodem, musiała pędzić. Na łuku drogi auto wypadło z jezdni, ta próbowała się ratować, żeby nie wpaść do rowu i skręciła koła w lewo, hamując gwałtownie. W ten sposób wylądowała na lewym pasie i potrąciła żonę - spekuluje.

Romuald Borysionek nawet wykonał odpowiednie pomiary, dzięki którym oszacował, że jadąca samochodem, musiała na liczniku mieć ponad 100 kilometrów na godzinę.

Poszkodowana w ciężkim stanie trafiła do szpitala w Pile. Złamana była miednica, lewa noga i nadgarstek lewej ręki. Doszła też ostra niewydolność nerek, kobieta była dializowana. Przez kilka dni na oddziale intensywnej terapii toczyła się walka o jej życie. Teresa Borysionek spędziła w szpitalu 99 dni, w tym czasie przeszła cztery operacje, bo w lewej nodze zaczęła pojawiać się martwica. Konieczne było wykonanie fascitomii, żeby lekarze mogli usunąć martwe komórki. Przez to lewa noga jest zniekształcona.

Kiedy jeszcze pani Teresa leżała w szpitalu, pracę rozpoczęła prokuratura. 25 października 2010 roku został sporządzony wniosek o umorzenie postępowania karnego wobec sprawczyni wypadku. Kiedy Borysionek widzi to pismo, od razu się denerwuje i wytyka błędy. Najpoważniejszy, jego zdaniem, to nie wymienienie wszystkich obrażeń, których doznała żona.

- Prokuratura pominęła co najmniej siedem poważnych chorób, zagrażających życiu żony. Co z tego, że jest wymieniona fascitomia, skoro Teresa przeszła jeszcze trzy operacje. Nie ma też słowa o niewydolności nerek, resuscytacji. I co z tego, że jest napisane, że żona była w szpitalu dłużej niż siedem dni. Ona była 99 dni! To diametralnie zmienia obraz skutków wypadku - denerwuje się.

Magdalena Roman, zastępca prokuratora rejonowego w Pile wyjaśnia, że oceny stanu zdrowia dokonuje biegły, który ma dostęp do dokumentacji medycznej.

- Ciężko mi się wypowiadać, bo nie mam przed sobą akt tej sprawy, bo są w sądzie, ale jeśli chodzi o ocenę stanu zdrowia, to prokurator opiera się na opinii biegłego. Jeśli ten ma wątpliwości, w każdym momencie może sam pokrzywdzonego przebadać.

Romuald Borysionek nie przyjmuje również tłumaczenia sprawczyni, która twierdziła, że oślepiło ją słońce, więc chciała sięgnąć po okulary i w tym momencie potrąciła pieszą.

- Następnego dnia poszedłem w to samo miejsce, żeby zrobić zdjęcia. Wyraźnie na nich widać, że słońce nie mogło nikogo oślepić, bo drzewa rzucają cień na jezdnię. Fotografie przekazałem policji, ale do dziś z żoną nie wiemy, jakie są wyniki dochodzenia.

2 grudnia 2010 roku w Sądzie Rejonowym w Pile zapadł wyrok. Sąd przychylił się do wniosku prokuratury, umarzając postępowanie, zobowiązując jednocześnie sprawczynię do wpłacenia 500 zł na rzecz Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. Uwzględnił fakt, że była ona wcześniej niekarana; że wezwała pogotowie, itd.

Małżeństwo Borysionków z wyrokiem się nie zgadza. Od decyzji sądu się jednak nie odwoływali, nie poszli też na rozprawę, podczas której mogli zakwestionować wniosek prokuratury. Gdyby tak zrobili, sędzia wyznaczyłby kolejny termin i sprawa mogłaby mieć inne zakończenie. Ale wówczas nie mieli do tego głowy. Dziś są rozgoryczeni.

- Dobrze, że chociaż z OC żona dostała odszkodowanie, bo inaczej nic by nie miała... - denerwuje się pan Romuald.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto