Anna pracuje jako spedytor w jednej z pilskich firm, gdzie jako kierowca zatrudniony jest także jej ojciec. Oboje są Ukraińcami, których do Polski sprowadził... krwawy „konflikt" w Donbasie. W Pile poczuli, że ich życie znów nabrało kolorów. Niestety, w jednej chwili duży cień na nie położył wybuch wojny w całej Ukrainie, przez którą nie mogą spać po nocach. Takich osób w całym naszym otoczeniu jest naprawdę wiele. Co więcej, przybywa ich w szybkim tempie.
Pracodawcy wspierają pracowników
W Pile mieszka około 1,5 tysiąca Ukraińców. Wszyscy czują to samo: smutek, żal, ale też gniew i poczucie niesprawiedliwości.
- Ukraińcy to dobrzy pracownicy. U nas pracuje ich całkiem spora grupa. Od czwartku widać po nich, że cierpią i nie zgadzają się z tym, co dzieje się w ich kraju. Boją się o bliskich. Część próbuje sprowadzić ich do Polski. W trudnej sytuacji są też mężczyźni, którzy nie wiedzą co robić: zostać z rodziną - żonami i dziećmi, czy jechać walczyć za wolność - mówi pan Piotr, właściciel jednej z pilskich firm.
Inni przedsiębiorcy również wspierają pracowników z Ukrainy, na ich los nie są obojętni także ich współpracownicy.
- Wspieramy ich, dodajemy otuchy. Łatwo nie jest, ale wierzymy, że nawet małe gesty mają duże znaczenie - mówi pani Aneta z Piły, która pracuje w firmie usługowej.
Jej szef - jak dodaje kobieta - zajął się sprowadzeniem rodzin swoich pracowników do Polski.
- Oczywiście, nie wszyscy chcą przyjechać. Duża część woli zostać w Ukrainie, w swoich domach.
Pani Anna: Rodzina to wszystko co mam
Pani Anna to młoda kobieta, która po polsku mówi tak, jakby mieszkała w naszym kraju od urodzenia. W Pile mieszka dopiero jednak od niespełna 6 lat. Cieszy się i jest wdzięczna, że wraz ze swoją rodziną, mogła właśnie tu zamieszkać.
- Tata, od razu po wybuchu konfliktu w Donbasie, już w 2014 roku, postanowił wyjechać z Ukrainy. Szukał bezpiecznego miejsca dla swojej rodziny i takie znalazł w Polsce, a dokładnie w Pile -
mówi pani Anna, która zaraz po ojcu opuściła swój rodzinny kraj. Mówi, że miała szczęście, bo na początku dach nad głową znalazła u bardzo dobrej polskiej rodziny.
- Traktowali i nadal traktują mnie jak córkę -
mówi, nie kryjąc wdzięczności, za okazane serce. Dzięki Polakom, od kilku lat obchodzi także nasze tradycyjne Święta Bożego Narodzenia. Zawsze jest mile widziana i zapraszana do ich stołu. Z zaproszenia chętnie korzysta.
- Najpierw obchodzę święta w grudniu, a potem prawosławne w styczniu. Czy to nie wspaniałe?
Pani Anna wychowała się w miejscowości Krzywy Róg w środkowej Ukrainie. Tam zdobyła wykształcenie - skończyła studia związane z organizacją ruchu lotniczego, tam ma rodzinę i przyjaciół. Kiedy dowiedziała się o wkroczeniu wojsk rosyjskich na teren całej Ukrainy przez chwilę oniemiała. Tam nadal ma dziadków i przyjaciółki, z którymi jest w stałym kontakcie.
- Z babcią rozmawiamy codziennie przez około godzinę za pośrednictwem kamerki internetowej. Musimy jej zdawać sprawozdanie z tego, co się u nas dzieje. Ona bardziej martwi się o nas, niż o siebie - mówi pani Anna.
Jej dziadkowie nie myślą o wyjeździe z Ukrainy. Tam jest ich dom, a poza tym „starych drzew" się nie przesadza.
- Moja przyjaciółka pytała już o to, czy w Polsce przyjmowani są Ukraińcy. Wszyscy obserwują to, co się dzieje ze strachem w oczach. Wszyscy się boją i wszyscy płaczą.
Pani Anna po przyjeździe do Piły znalazła pracę jako spedytor w firmie transportowej. Po odbyciu kilku szkoleń świetnie sprawdza się na tym stanowisku, dlatego ani razu nie musiała zmieniać pracy. Poza tym jest bardzo ambitna i kontynuuje edukację w szkolę policealnej, a w przyszłości planuje obronić pracę magisterską.
- Być może - jak Bóg da - w przyszłości wyjdę też za mąż -
dodaje.
Kobieta obecnie mieszka pod jednym dachem z całą swoją rodziną: matką, ojcem i bratem. Ma wszystko, czego potrzebuje do szczęścia.
- Mój dom jest tam, gdzie jest moja rodzina -
mówi i życzy wszystkim swoim ukraińskim braciom, aby jak najszybciej mogli być razem ze swoimi bliskimi.
Pierwsza grupa Ukraińców w Wysokiej
Pierwsza grupa matek z dziećmi (około 60 osób) obywatelstwa ukraińskiego - w sobotę - przybyła na teren powiatu pilskiego. To rodziny pracowników firmy Hjort Knudsen w gminie Wysoka, która udzieliła im pomocy i schronienia. Gości z Ukrainy wraz z burmistrzem Wysokiej Arturem Kłyszem przyjął starosta pilski Eligiusz Komarowski.
- Wspólnie z Kazimierzem Wasiakiem, Przewodniczącym Rady Powiatu, Zdzisławą Bosak-Kawa i Ewą Ramusiewicz, radnymi Rady Powiatu, szybko podjęliśmy konkretne działania, aby udostępnić naszym gościom z Ukrainy we współpracy ze wspomnianą firmą jeden z naszych obiektów w Kijaszkowie, gdzie w przyzwoitych warunkach będzie mogło mieszkać około 100 osób - mówi starosta.
W niedzielę od rana na terenie gminy Wysoka trwały już ostatecznie ustalenia z przedstawicielami firmy Hjort Knudsen w sprawie czasowego przekazania części obiektu należącego do powiatu pilskiego na funkcje hotelowe dla rodzin ukraińskich pracowników tej firmy.
Na tym nie koniec. W niedzielę starosta Eligiusz Komarowski uczestniczył także w wideokonferencji z Wojewodą Wielkopolskim na temat koordynowania działań pomocowych dla obywateli Ukrainy, głównie dotyczących przekazywania darów.
- Zamierzenia są takie, że dostawy darów bezpośrednio na teren Ukrainy będą koordynowane z Poznania, a dary zebrane lokalnie dowożone tam do dużego magazynu, konfekcjonowane, paletowane i specjalnie oznakowanymi transportami dowożone na Ukrainę. Pozostałe akcje będą koordynowane lokalnie z nastawieniem, że to co zbieramy tutaj będziemy przekazywać obywatelom Ukrainy, którzy już zamieszkują u nas. Szczegóły wkrótce - mówi starosta.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?