Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piła. Nie bo nie czyli muzyczny stand-up Czesława Mozila na Barce [ZDJĘCIA]

Agnieszka Świderska
Agnieszka Świderska
Czesław Mozil na Barce
Czesław Mozil na Barce Fot. Agnieszka Świderska
Czesław Mozil, artysta, który ma coś ważnego do powiedzenia. To wbrew pozorom coraz rzadsze zjawisko na polskim rynku muzycznym. W sobotę na scenie Barki miał coś ważnego do powiedzenia o nas samych. O Polakach.

Nie ma stand-upu bez ironii. To tak samo jakby ktoś chciał wypuścić na rynek wódkę bez alkoholu. Jest jego kwintesencją i praprzyczyną dla której stand-uper w ogóle wychodzi na scenę. Ironia jednak ironii nierówna. Nie każdy, kto chce, umie nią władać, choć nie ma lepszej od niej broni, by walczyć z absurdami, stereotypami, ignorancją i zwyczajną wrodzoną bądź nabytą głupotą. Są jednak mistrzowie. I w tej mistrzowskiej lidze gra z pewnością Czesław Mozil. Taki również był jego pojedynek z polską rzeczywistością, który stoczył w sobotni wieczór na scenie w klubie Barka.

Nie oszczędzał nikogo. Przede wszystkim nie oszczędzał siebie. Ironizował ze sławy. Ze swoich 41 lat. Z bycia jurorem i z bycia bałwankiem Olafem. Ze związków na jedną noc i na całe życie. Z emigracji. Z kompleksów. Z władzy. I z pomników: dlaczego 10 tysięcy małych Czesławów w wersji a'la krasnal rozsianych po całym kraju byłoby lepszym pomysłem niż pomnik jednego dużego Czesława? Z "zachodniego lobby LGBT" i z Radia Maryja. Z "prawdziwych" mężczyzn i z "prawdziwych" Polaków oraz fatalnych skutków nieczytania baśni Andersena. Z polskiego szukania winnych. Z duńskich przekleństw i białego Jezusa. Było też o byciu ministrantem i o niebyciu Józefem. W życiu. Nie tylko w jasełkach. I o słynnej kwestii "Nie bo nie" tym razem w męskim wydaniu.

Był w tym wszystkim zabawny i był w tym wszystkim przeraźliwie do bólu prawdziwy. I chyba nikt na sali nie miał wątpliwości, że nie chodzi w tym wszystkim tylko o śmiech. Bo śmiech był tylko i aż bronią wymierzoną w polską rzeczywistość tonącą w coraz większych oparach absurdu. I hasło "Silence is Violence" nie jest tylko hasłem zarezerwowanym dla protestów Black Lives Matters, ale powinno skłonić także do głębszej refleksji tu, w Polsce. Bo nie ma już punków, którzy przegoniliby z ulic polskich miast łysych, hajlujących chłopców. Bo stare punki mają dziś "kredyt we frankach i pracują w TVN". Tylko tych łysych chłopców zrobiło się dziwnie dużo za dużo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto