Jeden z leśniczych zadzwonił do redakcji z prośbą o pomoc.
- Zwolnili naszych szefów, politycznie - mówił rozżalony.
Rzeczywiście, ponad miesiąc temu z funkcji nadleśniczego został odwołany Paweł Kałużyński. Prawo na to pozwala, bo nadleśniczowie są mianowani.
- Rozmawiałem z nim, on zna powody, ale nie chciałbym o nich mówić. Nadleśniczy zgodził się tymi zastrzeżeniami i tyle - tłumaczy Zbysław Ryszewski, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Pile.
Innego zdania jest odwołany.
- Pan dyrektor odczytał zarzuty, ja się z nimi nie zgodziłem, nie otrzymałem ich nawet na piśmie - mówi Paweł Kałużyński, odwołany nadleśniczy Nadleśnictwa Płytnica.
O prawdziwych powodach odwołania nadleśniczy mówić jednak nie chce.
- Nie mam na to siły - ucina.
Jego następca, gdy tylko objął swoje obowiązki, zwolnił zastępcę nadleśniczego.
- Dyrektor nie miał merytorycznych powodów do odwołania, wystąpiliśmy w obronie praw pracowniczych, jesteśmy zatrudniani na zasadzie mianowania, a to powoduje, że środowisko leśne żyje w ciągłym strachu. Leśnicy są zastraszeni, bo każda próba artykułowania własnych poglądów może się wiązać ze zwolnieniem - opowiada Andrzej Tomajczyk, były zastępca nadleśniczego.
Zastępca nadleśniczego skierował sprawę do Sądu Pracy.
- Pracowałem 25 lat w lasach, to bardzo wąska specjalizacja, teraz trudno znaleźć pracę i mieszkanie - dodaje.
Dyrektor RDPL twierdzi, że odwołany nadleśniczy ma zapewnioną pracę jako inżynier nadzoru z godziwą pensją, może też nadal korzystać z mieszkania służbowego.
- Nie otrzymałem jeszcze żadnej propozycji pracy, nadal też nie wiem, jaka będzie decyzja odnośnie mieszkania - mówi z kolei Kałużyński.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?