Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Potrzebne wsparcie! Pomóżmy Krzysztofowi w walce o zdrowie

Redakcja
Było tragicznie, prawie beznadziejnie. Lekarze przestrzegali przed najgorszym. Na szczęście, Krzysztof Urbański przetrwał, choć wciąż w ciężkim stanie przebywa na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej w Poznaniu. Przed Krzysztofem jeszcze wiele tygodni w szpitalu, a później droga rehabilitacja, turnusy medyczne...

W piątkowy poranek, 14 czerwca, Krzysztof Urbański miał wolne. Był na pilskim rynku, kupił owoce. Następnie spokojnym tempem wracał motorem do domu znajdującego się w sąsiadującej z Szydłowem Pokrzywnicy. - Około dziewiątej usłyszałam złowrogie syreny – relacjonuje Anna, żona Krzysztofa. - Moja pierwsza myśl: żeby to nie był on! Chwilę później uspokoił mnie tata, który widział naszych strażaków w akcji. Jak relacjonował, rzeczywiście w wypadku ucierpiał motocyklista, ale to nie mógł być Krzysztof, bo na ziemi leżał inny kask. Nasz spokój zmącił kuzyn, który już wiedział, że ofiarą wypadku był mąż. Okazało się, że kask leżał odwrotną stroną i dlatego zmylił tatę.
Zaczęła się walka z czasem. Krzysztofa odwieziono do Piły, gdzie rodzina usłyszała słowa brzmiące jak wyrok: „mąż może tego nie przeżyć”. Ten fatalny komunikat przekazała pani ordynator po wlokących się w nieskończoność trzech godzinach oczekiwania pod drzwiami. - Teraz wiem, że to było konieczne. Przecież w każdej sekundzie toczyła się walka o jego życie – mówi pani Anna. Ponieważ w pilskim szpitalu nie było sprzętu umożliwiającego zoperowanie ofiary wypadku, Krzysztof Urbański został przetransportowany drogą lotniczą do Poznania. Tam trwała dalsza część zmagań o życie. Urazy były bardzo rozległe: cieśń aorty z krwotokiem wewnętrznym, zmiażdżona miednica, roztrzaskana kość udowa prawej nogi, zagrożona tętnica udowa, złamanie otwarte lewej ręki…
W Poznaniu ryzyko skomplikowanej operacji podjęto w szpitalu na Długiej. Operacja, którą rozpoczęto w dniu wypadku o 22:00, była konieczna, bez niej pacjent na pewno by nie przeżył. Dalej przewieziono Krzysztofa do kliniki przy Szwajcarskiej, gdzie na OIOM przebywa do tej pory.
Jak doszło do wypadku? Biegli wciąż analizują ciąg zdarzeń. Faktem jest, że Krzysztof Urbański jechał motocyklem i zderzył się z autem wyjeżdżającym z podporządkowanej drogi. Faktem jest również, widoczność w tamtym miejscu jest bardzo ograniczona. - Mieszkańcy nowego osiedla na granicy Szydłowa i Pokrzywnicy zgłaszali już, że przy drodze jest ciemno. Na dodatek rosną tam drzewa, które nie ułatwiają kierowcom życia. Po wypadku męża bodaj dwa drzewa wycięto… - mówi pani Anna. Jej syn Damian dodaje: - Pytałem tatę o ten wypadek. Mówił, że nie pamięta zdarzenia. Ale wspomniał z przekonaniem, że nie pędził na motorze: „Damian, ja miałem cały wolny dzień! Po co miałbym się spieszyć?”.
Tak, z Krzysztofem można się już kontaktować. To wielka radość dla rodziny, która przez parę tygodni drżała o jego życie. - Mąż był w śpiączce do siódmego lipca. Przez następny tydzień powoli wracał do naszego świata, zaczął poznawać najbliższych, z trudem mówić… Według szpitala było już nawet na tyle dobrze, że nie chciano go dalej trzymać! Postawiliśmy się, no bo jak? W domu nie miałby szans na fachową opiekę, a w przypadku kryzysu nie zdążylibyśmy zareagować!
Decyzja o pozostawieniu w szpitalu rekonwalescenta była jedyną słuszną. We wtorek, 23 lipca Krzysztofowi pękło jelito cienkie. - Bez szybkiej pomocy nie byłoby szans na uratowanie życia – mówi żona Anna. Znów trzeba było błyskawicznie działać. Teraz na powrót może przyjmować kleiki i najprostsze posiłki. Ale bardzo ostrożnie.
Krzysztof Urbański jest pracownikiem pilskiej firmy instalatorskiej. Ma wspaniałą żonę, Annę, którą zna od dziecka. Oboje dojrzewali w Pokrzywnicy, w przyszłym roku będą obchodzić 25. rocznicę ślubu. Mają dwoje dzieci: Monikę i Damiana. Mogą też liczyć na Sandrę, narzeczoną syna. Krzysztof, monter instalacji sanitarnych, to „złota rączka”. - Jeszcze nigdy nie wołałam do domu żadnego specjalisty – mówi z dumą pani Anna. - Nawet jak czegoś nie wiedział, to doczytał i już był w stanie sam to naprawić. Innym też z chęcią pomaga. To budujące, że w tych trudnych dniach nasi sąsiedzi i mieszkańcy wioski przejmują się wypadkiem razem z nami. Pomagają nam w miarę możliwości, modlą się o powrót męża do zdrowia…
Na sobotę, 15 czerwca, a więc dzień po wypadku, Krzysztof planował motocyklową wyprawę z kuzynem i bratem na Mazury. To miał być krótki, dwudniowy wyjazd z jednym noclegiem po drodze. Na więcej Krzysztof nie mógł sobie pozwolić ze względu na pracę. Przez cały tydzień, od poniedziałku do piątku, był bowiem w delegacjach, reprezentując firmę przy realizacji najróżniejszych inwestycji. Kiedy wracał na weekend do domu, najpierw zachodził do ogrodu. – To jego miłość. Zawsze po przyjeździe sprawdza, czy wszystko jest starannie przycięte, czy wszystko rośnie jak należy… - Anna relacjonuje z uśmiechem.
Choć prosząc o pieniądze mało kto czuje się komfortowo, to są w życiu sytuacje, w których trudno poradzić sobie w pojedynkę. Przed naszym bohaterem dalsza część walki, tym razem znacznie dłuższa - o zdrowie. Wydatki będą ogromne. Począwszy od endoprotezy biodra, skończywszy na lekach (Krzysztof jest cukrzykiem, teraz doszły problemy z ciśnieniem krwi) i kosztach rehabilitacji. Na pewno niezbędne będą turnusy rehabilitacyjne. Podczas tych wyjazdów, ale również później, już w domu, trzeba będzie mocno walczyć o sprawność nóg. Tę prawą, której groziła amputacja, udało się poskładać. Teraz to ona jest w lepszym stanie. Z lewą jest gorzej, ale ta też reaguje na drobne bodźce. Krzysztofa nie można w tym stanie zostawić. Rodzina, która co dwa – trzy dni go odwiedza, ratuje przed odleżynami, ma dziś jedno marzenie: przywitać mężczyznę we własnym domu. Ten powrót będzie szybszy, jeśli sprawnie przebiegnie rehabilitacja. To jak, możemy na Ciebie liczyć?

Jak pomóc?
Na portalu siepomaga.pl trwa zbiórka pieniędzy. Można ją wesprzeć dowolną kwotą przy użyciu internetu. Jednocześnie istnieje możliwość przekazania Krzysztofowi 1% swojego podatku. Wystarczy podać KRS: 0000272272. Pieniądze można też wpłacić na rachunek Fundacji Votum: 32 1500 1067 1210 6008 3182 0000 (z dopiskiem: Krzysztof Urbański).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto