1000 złotych podwyżki dla wszystkich pracowników. Takie pisma wystosowane przez ZNP z żądaniem podwyżek trafiły w tym tygodniu na biurka wielu dyrektorów szkół w całej Polsce, także na biurko Marcina Borowicza, dyrektora Szkoły Podstawowej nr 12 w Pile. Ze strony związku była to czysta formalność po to, by rozpocząć spór zbiorowy. Na to, że pieniądze znajdą dyrektorzy szkół gdy nie może znaleźć ich właściwy adresat żądań czyli resort edukacji, nikt nie liczył. To minister ustala wysokość minimalnego wynagrodzenia nauczyciela, które jest podstawą nauczycielskiej pensji. Może to zrobić jeszcze samorząd, ale nie dyrektor szkoły. Może on wprawdzie podwyższyć wynagrodzenie, ale w indywidualnych przypadkach, a nie całej szkole. Nawet gdyby dyrektorzy chcieli wyręczyć minister Zalewską to żadna publiczna szkoła nie dysponuje takim budżetem, by spełnić żądania związkowców.
- W szkole pracuje 110 osób, co oznacza, że na podwyżki dla nich potrzebowałbym 110 tysięcy złotych. Nie dysponuję takimi środkami, by we własnym zakresie spełnić to żądanie - mówi Marcin Borowicz, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 12. - Odmówiłem. Podpisaliśmy ze stroną związkową protokół rozbieżności.
Teraz po wejściu w spór zbiorowy związkowcy będą mogli zorganizować w szkole referendum w sprawie strajku. Żeby było ważne musi wziąć w nim udział przynajmniej połowa załogi, a 51 procent zagłosować za strajkiem. Podobny scenariusz będzie przeprowadzony także w innych szkołach, co grozi generalnym strajkiem.
Co proponuje resort? Od września pensje nauczycieli mają wzrosnąć o 5 procent. W wywiadzie dla Radia Wrocław Anna Zalewska zapowiedziała również, że wszyscy wyróżniający się nauczyciele mają otrzymać o 200, 400, a nawet 500 zł więcej stałych dodatków. Nauczyciele stażyści zgodnie z obietnicami ministerstwa dostaną jednorazowo 1000 złotych na start. Będą także pieniądze na zajęcia dodatkowe, tak, aby każde były płatne. Oprócz tego w 2019 roku MEN nie planuje więcej podwyżek.
Wśród nauczycieli przeważają głosy, że tylko strajk podczas najważniejszych egzaminów - ósmoklasistów i gimnazjalistów oraz matur i egzaminów zawodowych, może przynieść spodziewany efekt, czyli wzrost pensji o 1000 złotych. Jeden z nauczycieli poinformował, że dyrektorzy dostali instrukcję przeprowadzenia egzaminów nawet w przypadku nieobecności nauczycieli.
- Według przepisów to niemożliwe. Na 25-osobową grupę uczniów piszących egzamin musi przypadać co najmniej dwóch nauczycieli z komisji egzaminacyjnej. Jeden ze szkoły, w której odbywa się egzamin, drugi z innej placówki. Na następnych 20 nauczycieli w komisji musi być jedna dodatkowa osoba - mówi Marcin Smolik, przewodniczący Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.
MEN nie komentuje sytuacji wprost.
- Nauczyciele odpowiadają za uczniów i ich bezpieczeństwo. To bardzo odpowiedzialna grupa zawodowa - przekonuje Anna Ostrowska, rzecznik prasowy MEN.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?