Kara, którą mają płacić rodzice za spóźnienie się po dziecko, wciąż wzbudza wiele emocji, choć przedszkola zapewniają, że w wyjątkowych sytuacjach przymykają oko i nie naliczają od razu kary. W przedszkolach cieszą się też, że w końcu udało się zdyscyplinować dorosłych, by o czasie odbierali swoje pociechy.
W najlepszej sytuacji są rodzice maluchów z Przedszkola nr 12 przy ulicy Reja. Tam czas pobytu dziecka nalicza elektroniczny system.
- Kiedy rodzic przyprowadza dziecko, przybliża do czytnika kartę magnetyczną lub wpisuje specjalny kod, wtedy uruchamia się zegar - wyjaśnia dyrektor Barbara Miszczak.
System pozwala rodzicom na 15 minut spóźnienia. Jeśli w tym czasie rodzic odbierze dziecko, nie zostanie mu naliczona kara, jeśli przyjdzie po pociechę 16 minut po zadeklarowanym czasie, zapłaci 10 złotych kary.
- Czytnik zamontowany jest przy wejściu, więc rodzic może odbić kartę i spokojnie odebrać dziecko z sali i ubrać je w szatni - zapewnia dyrektor.
To jedyne przedszkole, w którym rodzice nie muszą pilnować co do minuty godziny odebrania dziecka z przedszkola. W pozostałych mogą liczyć jedynie na przychylność przedszkolanki.
- Zasugerowałem dyrektorom, żeby nie byli zbyt surowi i jeśli rodzic odbierze dziecko pięć minut później, bo na mieście były korki, to też w takich przypadkach nie należy doliczać nadpłaty - mówił na początku września Sebastian Dzikowski, dyrektor Wydziału Oświaty w pilskim ratuszu.
Rodzice i tak wolą nie ryzykować i jeśli tylko mogą, urywają się wcześniej z pracy, żeby nie spóźnić się, albo proszą o pomoc znajomych.
- Czasami sąsiadka prosi mnie, żebym odebrała jej syna z przedszkola, nawet wypisała mi specjalne upoważnienie. To pielęgniarka, więc kiedy ma całodniowy dyżur, mąż też nie zawsze kończy o tej samej porze, więc gdyby nikogo nie mieli, często płaciliby karę - mówi pani Maryla, emerytka.
Radny miejski Zbigniew Kosmatka w ogóle krytykuje naliczanie kar.
- Przedszkola pracują przez dziewięć godzin dziennie od godziny 6.30 do 16.30. Jest to czas, który ma pokrycie w budżecie, cała obsługa przedszkola jest w tym czasie opłacona. Kary powinny być naliczane od momentu, gdy przedszkole kończy pracę i ktoś musi zostać z dzieckiem, by zapewnić mu opiekę. Jeśli rodzic nie przyjdzie o określonym czasie, wtedy za dodatkową godzinę powinien zapłacić tak jak za pozostałe, czyli 2,5 złotych. Wtedy byłoby to racjonalne - tłumaczy były prezydent Piły.
Teoretycznie przedszkola dla dzieci są darmowe, ale tylko przez pięć godzin, kiedy realizowana jest podstawa programowa. Przedszkola decydują, o jakiej to jest porze. Każda dodatkowa godzina kosztuje 2,5 złotych, więc jeśli dziecko spędza w przedszkolu 9 godzin, rodzice zapłacą 10 złotych. Do tego dochodzi 5 złotych za wyżywienie.
Jeśli malec zachoruje i będzie nieobecny, w następnym miesiącu rodzice zapłacą mniej o te dni, w których przedszkolak nie brał udziału w zajęciach.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?