Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Raport NIK. Szkolne sklepiki oferują niezdrową żywność. Jak sytuacja wygląda w Pile?

DB
NIK stwierdził, że sklepiki szkolne oferują niezdrową żywność. Nie jest jednak aż tak źle: zaczynają pojawiać się też owoce, a znikają oranżady.
NIK stwierdził, że sklepiki szkolne oferują niezdrową żywność. Nie jest jednak aż tak źle: zaczynają pojawiać się też owoce, a znikają oranżady.
Szkolne sklepiki w Pile bez lizaków i słonych orzeszków. Dyrektorzy nalegają na zdrową żywność w asortymencie.

Najwyższa Izba Kontroli przyjrzała się szkolnym sklepikom. Wyniki kontroli nie były dobre. 87 procent szkół prowadzących sklepiki i 75 procent posiadających automaty spożywcze, oferuje uczniom produkty o niskiej wartości odżywczej: chipsy, napoje energetyzujące i gazowane. Efekt: tylko w dwóch szkołach na 52 skontrolowane w kraju nie było uczniów z nadwagą.

- W naszym sklepiku można kupić napoje gazowane, chipsy i słodycze, nie zakazujemy sprzedaży tych rzeczy. Rozmawialiśmy jednak z osobami, które prowadzą sklepik, by była też zdrowa żywność. Poza tym, sklepiki są pod kontrolą sanepidu - tłumaczy Szymon Frydrych, dyrektor Gimnazjum nr 5.
Są jednak szkoły, w których dyrektorzy zabronili sprzedaży niektórych artykułów. W Zespole Szkół nr 1 nie wolno sprzedawać napojów gazowanych. Dyrektor Szkoły Podstawowej nr 4 poszedł krok dalej.

- Zaleciłem, aby w sklepiku szkolnym nie było napojów gazowanych, paluszków, słonych orzeszków, chipsów w dużych paczkach, lizaków czy kolorowego cukru, który rozpuszcza się w buzi - mówi Marek Rucki, dyrektor SP nr 4.
Wszystkiego jednak zakazać nie można.

- Gdyby uczniowie w sklepiku nie mogli kupić tego, na co mają ochotę, zaczęliby na przerwach wychodzić do sklepu po drugiej stronie ulicy albo na pobliski rynek. Byłby wtedy większy problem, aby wszystkich upilnować, żeby nikomu nic się nie stało - twierdzi dyrektor Gimnazjum nr 5.

- Zabroniłem sprzedaży dużych paczek chipsów, a na przerwie widzę, że uczniowie i tak je jedzą. Kupili w drodze do szkoły, sklep jest 50 metrów dalej - dodaje dyrektor "czwórki'.

Sprzedawcy ze szkolnych sklepików sami pomału decydują się na wycofywanie ze sprzedaży niezdrowych produktów.

- Nie ma u nas chipsów, za to są banany, pomarańcze, jabłka, pomidory, papryka, jogurty. Jak ktoś zapomni drugiego śniadania, może kupić kanapkę albo drożdżówkę. Są też suche bułki i dżemy, serki topione, kiełbaski. Uczeń może kupić u nas zdrowe śniadanie - zapewnia pani Edyta, która sprzedaje w sklepiku w ZS nr 1.

Choć trudno w to uwierzyć, dzieci coraz chętniej wybierają banana zamiast batona. W poniedziałek w sklepiku w Szkole Podstawowej nr 12 jeszcze przed długą przerwą były wykupione wszystkie owoce. Z kolei, gdy właściciel sklepiku w "czwórce" chciał wprowadzić owoce i jogurty, szybko okazało się, że to się nie sprzeda.

- Ponad 40 procent naszych uczniów je obiad w szkole i dostaje na deser owoc albo jogurt. Ponadto, wszyscy uczniowie trzy razy w tygodniu dostają darmowe mleko, a dzieci z klas I - III dodatkowo dwa razy w tygodniu dostają owoce w ramach programu "Owoce w szkole" - wyjaśnia dyrektor Rucki.

W żadnej z pilskich szkół nie ma automatów ze słodyczami.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto