Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Strażacy i policja na Płotkach. Ratownik WOPR: To prawda, że toniemy po cichu [ZDJĘCIA, FILM]

Agnieszka Świderska
Agnieszka Świderska
Pokaz ratownictwa wodnego na Płotkach. W akcji grupa ratownictwa wodno-nurkowego z JRG nr 2 w Pile
Pokaz ratownictwa wodnego na Płotkach. W akcji grupa ratownictwa wodno-nurkowego z JRG nr 2 w Pile Fot. Agnieszka Świderska
- Głowa w wodzie, usta na poziomie lustra wody. Tak wygląda człowiek, który się topi. Nie ma jak wydobyć głosu, a tym bardziej krzyczeć. Topi się w milczeniu. Zdradza go nerwowe, paniczne machanie rękami - mówi Janusz Kowalski, ratownik WOPR. Tylko w weekend w Polsce utonęło dziewięć osób. Aby podobnych tragedii było jak najmniej w całym kraju prowadzona jest ogólnopolska akcja "Kręci mnie bezpieczeństwo nad wodą” poświęcona bezpieczeństwu osób przebywających w wodzie lub nad wodą. W jej pilskiej odsłonie wzięli udział strażacy, policjanci oraz WOPR.

Dwa lata temu na Zalewie Koszyckim utonęła 30-letnia kobieta i 41-letni mężczyzna. Byli pijani. Płynęli łódką po alkohol. Był z nimi jeszcze 34-letni mężczyzna. Uratował się. Tamci nie mieli tyle szczęścia.

Rok temu rozegrała się tragedia w Jędrzejewie pod Czarnkowem. Pijany 30-letni ojciec wszedł do wody z 7-letnim synem. Mężczyzna utonął. Chłopca udało się uratować, ale zbyt długo przebywał pod wodą. Kilka tygodni później zmarł w szpitalu w Poznaniu. Ojciec miał we krwi prawie 2 promile alkoholu. Chłopiec nie umiał pływać.

Alkohol. Brawura. Brak opieki. To najczęstsze przyczyny tragedii nad wodą. W piątek strażacy ze Specjalistycznej Grupy Wodno-Nurkowej przy JRG nr 2 odgrywali na Płotkach akcję ratowniczą. Najczęściej wyjeżdżają już do topielców; wtedy kiedy trzeba znaleźć ciało.

- Głowa w wodzie, usta na poziomie lustra wody. Tak wygląda człowiek, który się topi. Nie ma jak wydobyć głosu, a tym bardziej krzyczeć. Topi się w milczeniu. Zdradza go nerwowe, paniczne machanie rękami - mówi Janusz Kowalski, ratownik WOPR. - Wtedy to osoba, która to widzi, powinna zacząć krzyczeć. Lepiej wszcząć fałszywy alarm niż pozwolić komuś zginąć.

Często słyszy się, że razem z ofiarą utonięcia utonął również jej niedoszły ratownik, którego wciągnęła pod wodę.

- Ratownik w pierwszej kolejności powinien zadbać o swoje bezpieczeństwo. Jeżeli nie czuje się pewien swoich sił czy umiejętności, nie powinien ryzykować. Osoby tonące są bardzo trudne do ratowania. Jak w takim razie pomóc? Podpłynąć i podać tonącemu przedmiot, którego może się chwycić. Może to być kij. Butelka plastikowa. Może to być linka holownicza. Można też utworzyć łańcuch życia

- mówi Mateusz Kentzer z pilskiej straży pożarnej.

W przypadku topiących się każda sekuda ma znaczenie. Im dłużej są pod wodą, tym szanse na przeżycie są coraz mniejsze. Dochodzi bowiem do niedotlenienia mózgu. Dlatego akcję ratunkową trzeba podjąć jak najszybciej, by okres niedotlenienia był jak najkrótszy.

- Jeżeli nie oddycha, to wykonujemy pięć oddechów, a następnie rozpoczynamy uciskanie klatki piersiowej. Po 30 uciśnięciach wykonujemy dwa wdechy i powtarzamy uciśnięcia - mówi Jędrzej Panglisz, rzecznik pilskiej policji. - Życzę jednak nam wszystkim, żebyśmy nie musieli nikogo ratować. Żeby nie było takiej potrzeby.

Co roku w Polsce pod wodą ginie pół tysiąca osób.

- Kamizelki ratunkowe na łodziach czy rowerach nie są od tego, żeby na nich siedzieć, ale po to, żeby mieć je na sobie. Pamiętajmy też, żeby po długim przebywaniu na słońcu nie wchodzić gwałtownie do wody, bo możemy doznać szoku termicznego. Zanim się zanurzymy ochlapmy się najpierw

- radzi ratownik WOPR.

Szok termiczny może nawet zabić. Zdarza się, że ktoś skacze do wody i już nie wypływa. Najpoważniejszą konsekwencją szoku termicznego jest bowiem nagłe zatrzymanie krążenia. Nie potrzeba szoku termicznego, żeby nie przeżyć skoku a główkę albo skończyć do połowy sparaliżowanym na wózku inwalidzkim. Wystarczy uderzyć o dno jeziora. Na Płotkach istnieje jeszcze to niebezpieczeństwo, że można zderzyć się z przepływającym akurat nurkiem.

- Tłumaczę tym chłopakom, że może udać się im 100 skoków, ale ten 101 może skończyć się dla nich tragicznie - mówi Janusz Kowalski. - Kiedy jesteśmy na plaży pilnujemy, by nie skakali z pomostów. Skaczą, kiedy nas nie ma. Kiedy może ich uratować wyłącznie ich rozsądek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto