On - miał szczęście, oni - zrobili to, co do nich należy, przynajmniej sami tak to skromnie określają. Barbara Waśkowiak i Stanisław Malewski, dwójka strażników miejskich z Piły, zostali nagrodzeni przez prezydenta Piły za wzorową akcję.
To był dzień jak co dzień, 19 lutego. Zimno i śnieg, na ulicy i chodnikach ślisko. Jechali samochodem przez miasto, gdy dyspozytor powiadomił ich o nowym wezwaniu. Banał - w okolicy ulicy Roosevelta błąka się bezpański pies. Pojechali więc sprawę rozpoznać.
- W pewnym momencie zauważyłam, że na chodniku przewrócił się mężczyzna, z wyglądu 60-latek. Szedł z zakupami i padł na ziemię. Na początku pomyślałam, że to nic szczególnego, że zwyczajnie się pośliznął, bo pogoda była brzydka, padał śnieg i było ślisko - opowiada Barbara Waśkowiak. - Ale nie wstawał przez dłużą chwilę, wydało mi się to dziwne, poprosiłam kolegę żeby skręcił i zatrzymał samochód. Pobiegliśmy do leżącego - relacjonuje strażniczka.
Na miejscu szybko okazało się, że faktycznie to nie zwykłe poślizgnięcie. Mężczyzna był siny, miał drgawki, zaczął krwawić z ust.
- Nic nie było wiadomo, był nieprzytomny, nie reagował, nie odpowiadał na pytania, nie wiedzieliśmy co się stało. Wezwaliśmy pogotowie ratunkowe. Zajmowaliśmy się nim dopóki ratownicy nie przyjechali - mówi Stanisław Malewski.
Szybko znaleźli się przypadkowi przechodnie. Ktoś mężczyznę rozpoznał - okazał się jego sąsiadem, niedługo później udało się zawiadomić żonę poszkodowanego. W międzyczasie pogotowie ratunkowe dojechało na miejsce. Poszkodowanym zajęło się pogotowie. Malewski zajrzał jeszcze do karetki przed odjazdem; lekarz stwierdził, że to prawdopodobnie wylew.
Mężczyzna przez trzy dni nie odzyskiwał przytomności. Później jego stan się poprawił. Jakiś czas później strażnicy spotkali się z nim.
- My po prostu robiliśmy swoje - twierdzi skromnie Stanisław Malewski.
Lekarz dyżurny z karetki, która tamtego dnia odpowiedziała na ich wezwanie był jednak innego zdania. To on do pilskiego Ratusza przesłał informację o całym zdarzeniu, sugerując wyraźnie, że strażnicy zachowali się wyjątkowo. Podkreślał w nim, że w tamtej sytuacji ważna była każda sekunda. Gdyby reakcja strażników nie była tak szybka, wszystko mogło zakończyć się o wiele gorzej... A mogło, bo reakcje ludzi w takich przypadkach mogą być bardzo różne.
- Szczególnie w dzisiejszych czasach. Gdy ktoś leży na ziemi, to ludzie od razu myślą, że pijany. Czasem obejdą i nawet nie zareagują. My tak nie możemy i nie robimy - dodaje strażnik.
W takiej sytuacji reakcja prezydenta miasta mogła być tylko jedna...
- Jesteśmy dumni, że w naszych szeregach jest taka osoba - podkreślał prezydent Piotr Głowski, podczas uroczystości w Ratuszu, na której nagrodził Barbarę Waśkowiak.
Młodsza strażniczka miejska uhonorowana została przeszło miesiąc po dramatycznych zdarzeniach, w jakich uczestniczyła.
- To był dla mnie prawdziwy "chrzest bojowy" przyznaje strażniczka. - W straży miejskiej jestem od niedawna, wstąpiłam do niej w listopadzie ubiegłego roku - dodaje.
Drugiemu z pary strażników prezydent podziękował tak samo, ale nieco później. Stanisław Malewski odebrał nagrodę zaraz po tym, jak wrócił ze zwolnienia chorobowego.
Malewski w straży jest znacznie dłużej. Trzynaście lat na służbie nie pozwoliło mu jednak popaść w rutynę. Każdy przypadek z jakim ma do czynienia "na ulicy" jest inny. Sam przyznaje, że w pracy, szczególnie właśnie w takich przypadkach, ogromnie przydają się szkolenia z pierwszej pomocy, organizowane systematycznie dla strażników.
- Ostatnie było w grudniu. Teraz szybko mieliśmy okazję sprawdzić swoje umiejętności w praktyce. Jak widać, to się ogromnie przydaje na ulicy... - stwierdza.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?