Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wałcz - Cudem uratowali dziecko!

Michał Nicpoń
Jadwiga Rurarz i Paweł Zieleniewski. To dzięki ich szybkiej reakcji podrzucony pod drzwi noworodek przeżył
Jadwiga Rurarz i Paweł Zieleniewski. To dzięki ich szybkiej reakcji podrzucony pod drzwi noworodek przeżył Michał Nicpoń
Ktoś chciał żeby to dziecko żyło. Zarówno Jadwiga Rurarz, jak i jej syn Paweł Zieleniewski, którzy znaleźli noworodka przed drzwiami swojego mieszkania w kamienicy w Wałczu, są o tym przekonani. – Przecież mogli wyrzucić je do śmietnika. Boże, jak dobrze, że tego nie zrobili... – załamuje ręce kobieta.

Tego wieczoru 32-letni Paweł Zieleniewski oglądał w swoim pokoju telewizję. Matka z ojczymem już spali. Kilka minut po 23. ktoś zadzwonił do drzwi, a chwilę później zapukał. Paweł wyjrzał przez okno i zobaczył na schodach małe zawiniątko. Mama! Dziecko na wycieraczce! Oboje wybiegli na werandę, by przyjrzeć się bliżej temu, co leżało na wycieraczce. Dziecko! Potwierdziła szybko Jadwiga Rurarz.

– Byłam w szoku. Dziecko głośno płakało, kopało nóżkami. Owinięte było tylko w cienką szmatkę, jakby kawałek prześcieradła i to tylko od pasa w górę. Ktoś zakrył mu buzię, może żeby nie było tak słychać płaczu. Bogu dziękuję, że pamiętałam te numery, bo w takim stresie to wszystko się myli. Zadzwoniłam na policję, przez dłuższą chwilę nie mogłam się z nimi dogadać, wyjaśnić jaki adres. W końcu przyjęli zgłoszenie – relacjonuje kobieta.
Policja i pogotowie ratunkowe na miejscu pojawiły się bardzo szybko.

– W niecałe dziesięć minut wszyscy już tu byli – wylicza Paweł Zieleniewski. – Szukali śladów, mieli psy – opisuje.
Równocześnie działali ratownicy medyczni. Chłopczyk miał dużo szczęścia, że domownicy zareagowali niemal natychmiast. Nocy spędzonej na chłodzie, na wycieraczce z pewnością by nie przeżył. Na szczęście stało się inaczej. Został przewieziony do 107 Szpitala Wojskowego. Nawet tak krótki czas, jaki spędził na chłodzie sprawił, że mały organizm był wtedy na granicy wydolności. Chłopca umieszczono w inkubatorze. Teraz jest już w dobrym stanie. Dziecko waży 3,5 kilograma i mierzy 54 centymetry. Lekarze oceniają, że urodziło się około doby przed podrzuceniem.

– Odetchnęłam z ulgą, gdy lekarz następnego dnia przez telefon powiedział mi, że chłopczyk ma się już dużo lepiej i nic mu nie grozi – przyznaje Jadwiga Rurarz. – Chciałam jeszcze raz zobaczyć go. Parę dni później kupiłyśmy z koleżanką ubranka, poszłyśmy do szpitala. Bardzo żałuję, że się spóźniłyśmy, że już przewieziono go do Poznania – wyznaje kobieta.

Matki noworodka do tej pory nie udało się jednak odnaleźć.
– Nadal oczywiście prowadzimy czynności, staramy się ustalić tożsamość matki – mówi Beata Budzyń, rzecznik wałeckiej policji. – Sprawdzamy szpitale, przychodnie, gabinety ginekologiczne na terenie miasta ale i całego powiatu – dodaje.

Problem w tym, że wcale nie ma pewności, że matka jest mieszkanką Wałcza czy powiatu wałeckiego. Równie dobrze mógł to być przecież ktoś, kto przez Wałcz tylko przejeżdżał. Kamienica, w której mieszkają Jadwiga Rurarz i Paweł Zieleniewski, jest usytuowana przy głównej ulicy miasta, będącej w ciągu krajowej „dziesiątki” (Bydgoszcz- Szczecin). Z drugiej strony sam fakt, że dziecko podrzucono właśnie na te, a nie inne schody może świadczyć o tym, że zrobił to ktoś miejscowy.

– Pomagamy ludziom, nigdy nikomu nie odmawiam, opiekuję się synem. Ludzie w okolicy o tym wiedzą. Może nie bez powodu to dzieciątko właśnie do nas trafiło – dywaguje Jadwiga Rurarz.

Matce, która porzuciła swoje dziecko, grozi do trzech lat więzienia.
– Mówienie o odpowiedzialności karnej jest jednak trochę przedwczesne – twierdzi Piotr Łosiewski, zastępca prokuratora rejonowego w Wałczu. - Bardziej istotne jest teraz ustalenie sytuacji prawnej noworodka – dodaje prokurator.

To niezbędne, by dziecko mogło zostać adoptowane. Chodzi więc o to, by nikt nie rościł sobie do niego praw rodzicielskich. Jak dotąd wałecki sąd zdecydował jedynie o przekazaniu noworodka do Zakładu Opiekuńczo Wychowawczego w Poznaniu. Na razie nie wiadomo, jak długo dziecko będzie tam przebywać. Zależne jest to przede wszystkim od tego, czy policji i prokuraturze uda się ustalić matkę noworodka oraz czy będzie chciała w dobrowolny sposób zrzec się praw rodzicielskich do dziecka. W innym przypadku, również wtedy gdy matki nie uda się odnaleźć, decydował będzie o tym sąd rodzinny.

– Ja się nie czuję bohaterem – przyznaje Paweł Zieleniewski. – Przecież każdy na moim miejscu, też by zareagował, zrobił podobnie. Ja bardzo się cieszę, że ktoś położył je akurat pod naszymi drzwiami, że zostało uratowane, że przeżyło – mówi ze wzruszeniem mężczyzna.
Wycieraczka, na której dziecko zostało odnalezione, nie leży już na schodach u drzwi wejściowych.

– Zdjęłam ją, schowałam, położyłam nową. Na tamtej przecież leżało nowonarodzone dziecko. W nią przecież butów teraz wycierać nie wolno. To niegodne – mówi Jadwiga Rurarz.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto