Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wojciech Piotrowski: Polam Piła był sportową dumą naszego miasta

Redakcja
Męska siatkówka w Pile ma bogate tradycje. Jednym z najbardziej znanych klubów, który tu funkcjonował, był bez wątpienia Polam Piła. Rolę kierownika sekcji zespołu ogrywającego w latach 70. i 80. wielkie siatkarskie firmy, pełnił Wojciech Piotrowski.

- Budując zespół, współpracowałem przede wszystkim z nieodżałowanym Włodkiem Winklerem. Znałem się z nim od wielu lat, razem pracowaliśmy w pilskich „Żarówkach”. To były wyjątkowe czasy. Mieliśmy nawet własną zakładową rozgłośnię radiową, głośniki były w każdym pomieszczeniu. Najpierw dbał o nią Andrzej Oślizło, potem Marek Mostowski. A mecze Polamu komentowali między innymi Eugeniusz Mikuszewski i Radosław Ciemięga. Pomagał im również Zbigniew Krzoska. Dużo znanych nazwisk…
Zręby siatkówki w Pile powstały w kojarzonej przede wszystkim ze sportem żużlowym Polonii. Później siatkarze przemaszerowali do milicyjnej Gwardii, grając w hali na terenie dzisiejszej Szkoły Policji. - Niewiele osób oglądało tamte spotkania, ale ja z przyjemnością chodziłem na mecze – mówi Wojciech Piotrowski. - Pamiętam, jak w pierwszej połowie lat 60. Gwardia walczyła o wejście do drugiej ligi z zespołem z Torunia. Niestety, bez sukcesu. W ekipie z Torunia występował pilanin, Wojciech Woroniecki, a u nas grali między innymi Wojciech Janiak i Mirosław Tanalski. Tamta druga liga była niezwykle mocna. Występowały w niej choćby Avia Świdnik, Resovia Rzeszów, Wifama Łódź, Chemik Bydgoszcz, Stoczniowiec Gdańsk, Czarni Słupsk… - wylicza nasz bohater, który prywatnie, mimo że wkrótce skończy 75. rok życia, uwielbia podróżować swoją Yamahą. Wróćmy jednak do siatkówki.
Gwardia Piła nie miała większych perspektyw na długofalowy rozwój, mimo to oponowała, kiedy powstający Polam proponował jej przejęcie sekcji. W końcu, jeszcze w latach 70. udało się połączyć siły. Najpierw skład oparto o młodych pilan, których wyselekcjonowano ze szkół. Sporo czasu zajęła sama rejestracja Polamu, ponieważ w statucie wpisano działalność gospodarczą. A to nie było wówczas powszechnym procederem. - Zakład pełnił tylko patronat. Owszem, wspierał nas, ale musieliśmy radzić sobie sami. Podstawą utrzymania był sklep wielobranżowy, który działał przy 14 Lutego. Wielu pilan na pewno go pamięta. Czego tam nie było! Oczywiście, przeważało oświetlenie, ale sprzedawaliśmy tam również meble, telewizory, lodówki, motorowery czy pralki. Towar zdobywaliśmy handlując żarówkami, bo to był wtedy towar deficytowy. I właśnie z tego klub żył. Na brak klientów na pewno nie mogliśmy narzekać.
Pierwszym prezesem Zakładowego Klubu Sportowego Polam został Roman Wachowski. Zespół prowadzili Józef Bauza i Henryk Cieśliński. A po nich wielu innych, choćby młody Grzegorz Witkowski, dziś dyrektor Liceum Ogólnokształcącego Mistrzostwa Sportowego w Pile. Prowadzeniem zespołu zajmował się też Włodzimierz Winkler. Wielkim przyjacielem klubu był również niezastąpiony Tadeusz Rutkowski.
Żeby dostać się do drugiej ligi, trzeba było wielu zabiegów – nie tylko sportowych, ale i dyplomatycznych. - Po trzech latach bezskutecznych starań o awans, wykupiliśmy miejsce w od Posnanii Poznań. Targi trwały długo, ale zakończyły się powodzeniem. Wreszcie mogliśmy opuścić makroregion i powędrować piętro wyżej.
Polam Piła rósł w siłę. Na przełomie lat 80. i 90. był nawet gotowy, żeby zaatakować ekstraklasę, siatkarskich armat mu nie brakowało. Zespół grający na co dzień w hali przy Bydgoskiej wzmocnili choćby Ilia Grinczak i Oleg Petraczenko, którzy dotarli tutaj z Odessy. Wspaniałych graczy było więcej: Dariusz Błoński z Olsztyna, Marek Czubiński ze Szczecina, Krzysztof Kałucki z Łodzi, Paweł Rozesłaniec z Gorzowa, Dariusz Pawlak z Koszalina i wielu innych. - Nie można zapomnieć o braciach Zwieraczach i Malinowskich, Kazimierzu Lusie, Arturze Pyszewskim, Arkadiuszu Barańskim czy Jarosławie Kubiaku, najlepszym bokserze wśród siatkarzy, który pochodził z Zelgniewa. Wszystkich wymienić nie sposób. Szansa na awans do elity była bardzo duża. Niestety, przed finałowym turniejem w Gostyniu, będąc już na miejscu, otrzymaliśmy telegram, że w turnieju nie będzie można skorzystać z obcokrajowców. W ramach protestu wycofaliśmy się z tamtych zawodów i wściekli wróciliśmy do domu.
W 1991 roku Polska pogrążała się w kryzysie ekonomicznym. Miejsce pilskiego Polamu przy Kossaka zajął Philips, a o prywatyzacji największego zakładu w mieście mówił cały kraj. Miał to być dobry wzór dla innych. Niestety, po tej zmianie, nie było już miejsca dla siatkówki. Wkrótce na horyzoncie pojawił się Joker, który też wspaniale rozwinął skrzydła, ale to już inna historia.
- To były piękne czasy – wspomina Wojciech Piotrowski. - Nieraz zdarzało się, że hala przy Bydgoskiej przeżywała kibicowskie oblężenie. Mnóstwo pieniędzy przeznaczyliśmy na zakup przenośnych, wysuwanych trybun, które prawie zawsze na lidze były pełne. Cieszę się, że mogłem przeżyć z Polamem tak wspaniałe chwile.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto