Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wójt Szydłowa: Politykę wyssałem z mlekiem mamy!

Martin Nowak
Martin Nowak
Arch. Tobiasz Wiesiołek
Jaki jest nowy wójt gminy Szydłowo Tobiasz Wiesiołek? Co planuje na najbliższe miesiące i lata, a także co robi w wolnym czasie? Oto rozmowa z nim

Jak długo jest pan związany z gminą Szydłowo?
Od urodzenia. Najpierw wraz z rodziną mieszkałem w Leżenicy-Kolonii (jakieś 5 km od Szydłowa) , a gdy miałem 5 lat przeprowadziliśmy się już do Szydłowa. Tu jest mój dom i moje miejsce na ziemi.

Od dziecka też interesował się pan tym, co się dzieje w samorządzie?
Samorządem nie interesowałem się od dziecka, ale polityką jak najbardziej. Można powiedzieć, że wyssałem ją z mlekiem matki. Mój dziadek był bowiem posłem. Pamiętam, że jako dziecko oglądałem z nim telewizyjne programy informacyjne i debaty polityczne. Zawsze mnie to ciekawiło.

Czy kierunek studiów był związany z polityką?
Właściwym kierunkiem jest gospodarka przestrzenna, która przydaje mi się praktycznie we wszystkim co robię. Niestety, zaraz po ukończeniu studiów, nie było łatwo dostać pracę w tym zawodzie. Dodatkowo rozpocząłem studia z politologii, które z powodu natłoku obowiązków musiałem zawiesić na jakiś czas.

Jak wykorzystuje więc pan wiedzę zdobytą na studiach w samorządzie?
Dobra urbanistyka i planowanie przestrzenne prowadzi do integracji mieszkańców i naprowadza ich na siebie. Na terenie naszej gminy planowania przestrzennego praktycznie - można powiedzieć - nie było. Każdy budował tak jak chciał, panowała totalna anarchia przestrzenna, z którą zamierzam skończyć.

Jak będzie wyglądać planowanie przestrzenne według pana?
Straciliśmy wielką szansę jakim była masowa presja inwestycyjna zabudowy mieszkaniowej. Zaplanowane osiedla nie mają charakteru, nie tworzą pewnych logicznych powiązań, a zabudowa na nich nie tworzy harmonijnych oaz spokoju. Panuje tam straszny miszmasz, nic ze sobą nie współgra. Tego co już jest się nie zmieni - to wiadome, ale na pewno skupimy się na wdrożeniu nowych założenia planistycznych. Osobiście chciałbym, żeby na nowych osiedlach, które będą powstawać, były tereny zielone i miejsca wspólne do integracji mieszkańców. Do tego chciałbym, aby na każdym osiedlu były wspólne elementy charakterystyczne np. równa wysokość płotów czy kolorystyka dachów.

Z pewnością. Ale wróćmy do czasów, gdy skończył pan studia. Od czego pan zaczął, że znalazł się w tym miejscu, jakim jest obecnie?
To był trudny okres, bo musiałem stanąć przed życiowym dylematem. Musiałem wybrać: czy chce pracować i mieszkać na co dzień w jakimś dużym mieście np. Poznaniu lub Bydgoszczy, czy wrócić do rodzinnego Szydłowa? Z racji tego, że nie lubię korków i tłoku, postanowiłem wrócić i postawić wszystko na jedną kartę. Od tego momentu zacząłem się udzielać wszędzie tam, gdzie tylko było można na przykład w klubie sportowym czy w straży pożarnej. Organizowałem wiele kampanii i akcji społecznych, a także otrzymałem mandat radnego. Było to ponad 4 lata temu.

W tym czasie kojarzony był pan także z posłem Błażejem Pardą. W końcu, był pan dyrektorem w jego gabinecie.
Tak. Po studiach miałem wiele wolnego czasu i chciałem go jak najlepiej spożytkować. Pewnego dnia podszedłem do Błażeja Pardy i zapytałem czy potrzebuje pomocy przy przygotowywaniu kampanii wyborczej. Udało się. Podczas tej pracy wiele nauczyłem się m.in. o polityce i za to mu dziękuję. Pracy było dużo, ale opłaciło się, bo Błażej Parda został posłem, a przede mną otworzyło się wiele nowych ścieżek.

Ale nie od razu był pan na pewno dyrektorem. Czym się pan trudnił wcześniej?
W przerwach wakacyjnych podczas studiów pracowałem jako kierowca tira i jeździłem m.in. do Szwecji. Pracowałem także na przykład jako operator spycharki gąsienicowej, kierowca wozu asenizacyjnego czy jako pracownik w wykopach.

Teraz siedzi pan w fotelu wójta. Na ile jednak kilka miesięcy temu pan się tego spodziewał?
Na początku dawałem sobie jakieś 30 procent na wygraną, ale po wystartowaniu z kampanią wyborczą z każdym dniem widziałem, jak moje szanse na wygraną w wyborach rosną. Postawiłem bowiem na jasny przekaz i rzetelność. Nie chciałem tracić czasu na żadne przepychanki, które i tak okazały się nieuniknione.

Program miał pan bogaty
Tworzyłem go z ludźmi zarówno młodymi, jak i tymi bardziej doświadczonymi. Mój zespół składał się z byłej dyrektor szkoły, weterana wojennego, doktorantki nauk politycznych, samorządowca i pracownika branży logistycznej, aktywistki i zawodowej mamy, myśliwego i pszczelarza, pielęgniarki, rolnika, pracownicy szkoły policji, trenerki i wykładowczyni dla zawodowych kierowców z doświadczeniem w prowadzeniu szkoleń unijnych, dyrektora biura poselskiego, kierownika sekcji oraz właścicielki przedsiębiorstwa.
Nasz program składał się z 17 segmentów, a każdy segment składał się z 8 obietnic wyborczych tzw. ,,ósemek Wiesiołka”. Zaplanowaliśmy go na 10 lat.

I jak idzie jego realizacja?
Już cztery obietnice udało nam się zrealizować. Między innymi wprowadziliśmy podwyżki dla pracowników urzędu i ustaliliśmy stałe dni sesji i komisji gminnych. Poza tym zrobiliśmy krok w stronę naszych partnerów, czyli mieszkańców i zmieniliśmy godziny funkcjonowania urzędu, tak aby łatwiej było im załatwić swoje sprawy. W poniedziałek pracujemy do godz. 16:30, dzięki czemu osoby pracujące, zdążą do nas po pracy.

Jak wyglądał czas po ogłoszeniu wyników?
To była wielka radość, ale też bardzo trudny i niespokojny okres. Od razu musiałem wejść w nową rolę i zmierzyć się z pierwszymi dużymi problemami. Miałem mnóstwo spotkań, a telefon dzwonił przez cały tydzień zarówno w dzień, jak i w nocy.

Co już zmieniło się w urzędzie?
Następują poniekąd wymuszone zmiany kadrowe i zacząłem reorganizować urząd. Na przykład rozbiłem jeden referat na trzy mniejsze, który zajmował się wszystkim począwszy od gospodarki odpadami po planowanie przestrzenne. Z tego względu nie funkcjonowało to wszystko tak jak powinno... Wiem już, że będę potrzebował nowego pracownika m.in. ds. marketingu. Poza tym muszę przebudować budynek urzędu, aby utworzyć biura dla nowych pracowników, jest bardzo ciasno, zadań przybywa i nie ma miejsca dla nowych osób.

Co robi pan poza pracą? Podobno można często spotkać pana w kuchni
Oj tak. Lubię jeść, więc musiałem nauczyć się gotować. Pierwszych szlifów nabierałem za czasów studiów, podczas których wraz z moim współlokatorem konkurowaliśmy ze sobą w kuchni. Na początku korzystałem z porad mamy - Gosi, ale z biegiem czasu zacząłem mocno eksperymentować, co robię zresztą do dziś.

Ma pan jakieś popisowe danie?
Są to zapiekanki, które robię nawet ze zwykłego pieczywa. Poza tym potrafię przygotować kaczkę czy królika, a ostatnio polubiłem wołowe steki z masłem czosnkowym.

Smakuje pan - jak się domyślam - różnych kuchni. Która jest najlepsza?
Uwielbiam kuchnię śródziemnomorską i oczywiście kuchnię polską, która jest ciężka, ale treściwa.

Z gotowaniem często łączy się podróżowanie. Czy w pana przypadku też tak jest?
Oczywiście. Wraz z żoną lubimy podróżować. Póki co nie przekroczyliśmy granic Europy, ale zawsze podczas wycieczek zwracam uwagę na jedzenie i oczywiście na architekturę. Duże wrażenie zrobiła na mnie Madera oraz Hiszpania.

Na koniec chciałbym zapytać pana o wiek
Skończyłem 31 lat. Tyle samo miał Sebastian Kurz, gdy został premierem Austrii, więc dlaczego wójt nie może sprawować urzędu w tym wieku? Młodość to power i energia, którą zamierzam przekuć w działania na rzecz gminy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto