Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wracamy do kopalni w Wapnie. "Tamta sól była wyjątkowo czysta"

Wojciech Dróżdż
Wojciech Dróżdż
Mimo że minęły już ponad cztery dekady, o kopalni soli w Wapnie i jej smutnym końcu wciąż wielu pamięta. Jednym z nich jest Czesław Ruta, pilanin, który odwiedził to miejsce niedługo przed wypadkiem. - Uważam, że dzieje kopalni w Wapnie nie musiała domknąć taka tragedia – twierdzi mój rozmówca.

Przypomnieć należy, że liczne zapadliska gruntu, jakie pojawiły się obok wapieńskiej kopalni na początku sierpnia 1977 roku, zmusiły do ewakuacji większość mieszkańców wsi położonej na południu ówczesnego województwa pilskiego. - I to nieprawda, że ktoś tę sprawę zamiótł pod dywan – mówi Czesław Ruta. - Każda osoba, która przeżyła katastrofę, mogła o niej mówić co tylko chciała. Nikt nikomu nie kneblował ust. Wiem co mówię, ponieważ część rodzin trafiła do nowo wybudowanych bloków na osiedlu Górnym w Pile, przy Mickiewicza, gdzie też się właśnie wprowadzałem. Często rozmawialiśmy o tym, co zdarzyło się w Wapnie. Słyszałem też, że część tych, która po katastrofie znalazła zatrudnienie na Śląsku, w kopalniach węgla kamiennego, miała tam dużo trudniej niż w Wapnie. Praca przy węglu była znacznie bardziej wymagająca.
Pan Czesław wyciąga notatki. A właściwie swoje frapujące wspomnienia, które zatytułował „Dopisek niemały”. W jednym z rozdziałów można znaleźć przemyślenia autora związane z dramatem w kopalni. - Wynotowałem między innymi, że w sierpniu 1972 roku do kopalni w ciągu minuty wciekało pół litra wody. Cztery lata później było to już pięć litrów, a tuż przed katastrofą, latem 1977 roku, aż 5 tysięcy litrów! Jak więc widać, robiło się coraz bardziej niebezpiecznie, choć nikt nie potrafił przewidzieć najgorszego. Wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą.
Od mojego rozmówcy dowiaduję się, że wysad solny ma kształt grzyba. Górę pokrywa czapa z gipsu, którą w Wapnie eksploatowano w pierwszej kolejności, jeszcze przed XX wiekiem. Ta czapa, na skutek erozji, ulegała stopniowemu osłabianiu, swoje, rzecz jasna, dołożyła też działalność człowieka. Kiedy pod gipsem odkryto sól (podobno tak czystą, jak nigdzie indziej w Polsce), skoncentrowano się na tym właśnie surowcu. Niestety, zdaniem Czesława Ruty, w wyniku niestarannego wydobywania soli, konstrukcja przestała być stabilna: - Słupy soli powstawały chaotycznie, znajdowały się w różnych miejscach, a nie jeden nad drugim. To naruszyło strefę ochronną u góry.
Kiedy w nocy z 4 na 5 sierpnia 1977 roku doszło do wypadku, było za późno na naprawienie szkód. Kopalnia przestała istnieć w trybie natychmiastowym. - Żeby jak najszybciej ją zalać, pociągnięto rurociąg z jeziora. Chodziło o uniknięcie kolejnych zapadnięć.
Czesław Ruta ma wyjątkową pamiątkę z kopalni w Wapnie: - Kiedy tam byłem w 1976 roku, dostałem lampkę w kształcie bryły soli, uzbrojoną w trzy mosiężne nóżki. Tę lampkę mam w domu do dziś. Co ciekawe, ani razu nie musiałem w niej wymieniać żarówki!
A czy ta historia czegoś nas uczy? Czy dziś bylibyśmy mądrzejsi? - Niestety, w tym względzie jestem pesymistą. Uważam, że Polacy już dawno temu wykreślili ze słownika literę „ć” i zamiast słowa „jakość” posługują się sformułowaniem „jakoś to będzie”. Wielu katastrof można by uniknąć, gdyby mocniej stawiano na jakość pracy i bezpieczeństwa.

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto