MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Zabrakło współpracy służb ratowniczych

ŻYR
Poszkodowani w tym wypadku, trzysta metrów od szpitala, czekali na pomoc 10 minut.
Poszkodowani w tym wypadku, trzysta metrów od szpitala, czekali na pomoc 10 minut.
Dziesięć minut czekali na pogotowie mieszkańcy Trzcianki poszkodowani w wypadku drogowym. Zdarzenie jak na ironię miało miejsce 300 metrów od szpitala. W środę w centrum Trzcianki kierowca opla astry, na skutek ...

Dziesięć minut czekali na pogotowie mieszkańcy Trzcianki poszkodowani w wypadku drogowym. Zdarzenie jak na ironię miało miejsce 300 metrów od szpitala.

W środę w centrum Trzcianki kierowca opla astry, na skutek nadmiernej prędkości na zakręcie, uderzył w jadącego z przeciwka żuka. Jego pasażer i kierowca wypadli przez szybę. Obrażenia odnieśli także właściciel i pasażer opla. Nikt nie udzielił im pomocy przez 10 minut.

Prośba o pomoc

Młody świadek zdarzenia powiadomił telefonicznie o całym zajściu policję. Była godzina 12.15. - Powiedziałem co się dzieje, zostawiłem swoje personalia i poprosiłem policję, by szybko powiadomiła pogotowie - relacjonował ,,Gazecie Poznańskiej’’ 21-letni Piotr.

Oficer dyżurny połączył się z pogotowiem i wskazał miejsce zdarzenia. Podał, że są poszkodowani i czekają na szybką pomoc medyczną. Okazało się jednak, że karetki reanimacyjnej nie ma, bo wcześniej wyjechała do innego pacjenta, który zasłabł przed garażami.

Policja był pierwsza na miejscu zdarzenia. Zdaniem świadków przyjechała po kilku minutach od powiadomienia. Zanim pojawili się funkcjonariusze, zebrało się sporo gapiów, ktoś pożyczył klucz samochodowy i rozpoczęło się ,,majstrowanie’’ przy uszkodzonych autach.

Policjanci rozpoczęli oględziny. Przyjechała pomoc drogowa. Pogotowia ani straży pożarnej, która mogła pomóc poszkodowanym nadal nie było.

W końcu pojawiła się straż pożarna, jak się później okazało powiadomiona przez pogotowie cztery minuty później. A że strażacy mieli w tym czasie ćwiczenia nad jeziorem, dojazd zajął im kolejne trzy minuty. Ratownicy drogowi zajęli się rozstawianiem znaków ostrzegawczych o wypadku i wyznaczyli objazdy.

Wtedy skończyły się samochodowe korki, z którymi wcześniej nie mogła poradzić sobie policja.

Służby medyczne pojawiły się o godz. 12.24 czyli 10 minut po powiadomieniu - nie był to jednak skład jeżdżący do wypadków (oni ratowali innego pacjenta w szpitalu).

Wszystkich poszkodowanych zabrano

do ,,erki’’ i przewieziono do szpitala.

Dezorganizacja akcji

Obserwujący całą akcję nie mogli wyjść z podziwu dla dezorganizacji akcji ratunkowej. Złośliwe komentarze o szybkości działania trzcianeckich służb ratowniczych nie kończyły się. - Skoro nie było pogotowia, to dlaczego tak późno przyjechała straż pożarna. Przecież w myśl nowych przepisów ona jest także uprawniona do pomocy ofiarom wypadków - żalił się starszy mężczyzna.

Powiadamiają ale nie zawsze

Odpowiedzi na te pytania nie są łatwe. Praktyka dowodzi, że straż pożarna z Trzcianki nie zawsze zostaje powiadamiana o zdarzeniach drogowych.

W przypadku zdarzenia drogowego z 19 lipca br., w którym ranne były dwie osoby, pogotowie potrzebowało aż siedmiu minut, aby o zdarzeniu poinformować straż pożarną.

Na niektóre kolizje wozy ratownictwa drogowego nie są wzywane. Informacji o tych zdarzeniach nie przekazuje ani pogotowie, ani policja.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co zrobić w trakcie wypadku drogowego?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto