Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Philips, niebezpieczne związki z wodą i zbrodnia niesłychana. Tygodnik Pilski, rok 1991

Wojciech Dróżdż
Wojciech Dróżdż
W czerwcu 1991 roku Philips (konkretnie Philips Lighting Poland) zajął miejsce Polamu. W czerwcu nie brakowało również dramatów nad jeziorami. Niestety, amatorom kąpieli na świeżym powietrzu często brakowało wyobraźni. Ponadto północną Polskę odwiedził papież, zaś pilski deptak był rajem dla gości ze Wschodu. A na początku lipca, w jednym z wieżowców, zdarzyła się niesłychana tragedia: zbrodni dokonał mąż na swojej żonie. Historia miała ponury ciąg dalszy siedem lat później...

Nr 593, 2.06.1991 r.

Wszystkim już wiadomo, że 1 czerwca Jan Paweł II gościć będzie w Koszalinie. Przewidując, że znaczna liczba mieszkańców naszego województwa zechce udać się tam na spotkanie z głową Kościoła, biskup koszaliński, Ignacy Jeż wystąpił z prośbą do wojewody pilskiego o wyznaczenie soboty (1 czerwca) dniem wolnym od pracy. Ponieważ wojewoda nie ma ustawowej możliwości wprowadzenia takich zmian w organizacji pracy, zwrócił się do dyrektorów podlegających mu jednostek, aby sami rozpatrzyli prośbę i zadecydowali o wprowadzeniu w tym dniu wolnej soboty. Jednocześnie muszą oni wyznaczyć termin odpracowania tego dnia, co powinno nastąpić w ciągu miesiąca. (dm)

Nr 595, 16.06.1991 r.

Jurij jest inżynierem ze Smoleńska. Do Piły przyjechał samochodem. Handluje tutaj trzeci dzień. Noce spędza w swojej ładzie, bo na hotel go nie stać. Na wyjazd zdecydował się dlatego, że jak mówi chce ubrać całą rodzinę, a dzieci wyposażyć do szkoły. Słyszał, że w Polsce można zarobić duże pieniądze i wszystko kupić. Teraz wie, że to prawda. (…) Tu przez kilka dni zarobił tyle, ile on i jego żona – lekarka – otrzymują za swą pracę w ciągu 10 miesięcy. (…) - Tu tak łatwo się oddycha – przekonuje nas Jurij, wciągając głęboko powietrze w płuca. Macie takie czyste środowisko. I takie dobre drogi – mówi po chwili. U nas muszę prawie codziennie myć samochód, tyle tam pyłu i kurzu. U was go jeszcze nie myłem, bo nie trzeba. Wiem, że Polacy narzekają na ciężkie życie, na kłopoty finansowe – dodaje – jednak to, co jest w Polsce, nie da się nawet porównać z sytuacją u nas, gdzie już nie ma nawet nadziei na przyszłość, chyba że na kolejny wyjazd na Zachód. (L.Ś.)

Nr 596, 23.06.1991 r.

Na 106 kilometrze szlaku wodnego na Noteci, licząc od Wisły i Kanału Bydgoskiego, funkcjonuje port rzeczny w Ujściu. Praca jego w tym roku – jak na razie – jest dość nietypowa. Do portu bowiem nie wpłynęła od stycznia ani jedna barka. Puste nabrzeża, bez żadnego ruchu śródlądowych stateczków, robią przygnębiające wrażenie. - Trzynastoosobowa załoga portu – mówi kierownik portu Franciszek Taterka – aby nie pozostać bez pracy podjęła się remontu barek. W uruchomieniu remontowej filii pomogła nam stocznia w Czarnkowie, która jest naszym opiekunem. (…) Niestety, dzisiaj, gdy nastały trudne czasy dla gospodarki, gdy drastycznie spadła produkcja, w dużym stopniu kryzys ten odczuwa także transport. Zwłaszcza rzeczny, który nigdy – choć najtańszy – nie był doceniany. (A. Ś.)

Nr 597, 30.06.1991 r.

We wtorek, 18 czerwca, w Pile, miała miejsce dość znamienna uroczystość, mająca znaczenie nie tylko dla miasta, lecz może przede wszystkim dla całej gospodarki jako przykład sposobu „przecierania jednej ze ścieżek” w procesie przekształcania naszego przemysłu. Pod koniec maja br., po półtorarocznych negocjacjach, podpisana została umowa pilskiego „Polamu” z holenderską firmą „Philips”, w myśl której pilskie zakłady wejdą w spółkę z Holendrami, przy czym oni posiadać będą dwie trzecie akcji nowej firmy. Uzgodniono, iż będzie ona nosić nazwę Philips Lighting Poland. (…) Jak już pisaliśmy wcześniej, pilski „Polam” już jako Philips produkować będzie nadal klasyczne żarówki, a niezależnie od tego wprowadzać będzie produkcję źródeł światła nowej generacji, m.in. świetlówki kompaktowe. (x)

Nr 598, 7.07.1991 r.

Wojewódzkie Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe apeluje o powstrzymanie się od przed kąpielami w niestrzeżonych kąpieliskach, niepicie alkoholu nad wodą, właściwe ocenianie swoich sił, pilnowanie dzieci bawiących się w pobliżu wody. (…) 1 czerwca koło wsi Osówki, nad rzeką Gwdą, 40-letni mężczyzna łowił ryby. Wystarczyła chwila nieuwagi i wędkarz znalazł się pod wodą, już nie wypłynął. 23 czerwca około godziny 22, w jeziorze Stobnie nurkował 20-letni mężczyzna. Jego wyprawa pod wodę zakończyła się tragicznie. Może przecenił swoje siły? Następnego dnia 15-letnia dziewczyna kąpała się na terenie Ośrodka Wypoczynkowego „Rofamy” w Rogoźnie, kąpielisko było jeszcze niestrzeżone. Zaczęła się topić, pomoc przybyła za późno. Kolejna tragedia rozegrała się na oczyszczalni ścieków w Wałczu. Troje dzieci uznało, że okolice wody to świetne miejsce na zabawę. Najbardziej nieostrożny był pięcioletni chłopiec, wpadł do zbiornika. W pobliżu nie było dorosłych. 27 czerwca był szczególnie tragicznym dniem, odnotowano aż trzy wypadki. Na jeziorze Jelonki koło Piły kąpał się 18-letni chłopiec. Widziało go wiele osób, zaczął się topić… Sprowadzono pomoc, niestety próby ratowania okazały się bezskuteczne. Powodem dwóch kolejnych wypadków był alkohol. Nad zbiornikiem wodnym koło Nowej Wsi Ujskiej 24-letni mężczyzna założył się z kolegami, że przepłynie jezioro. Dodatkowym utrudnieniem miał być kamień, który płynący miał mieć przy sobie. Nagrodę stanowiła butelka wódki. Jednak bohaterskiego wyczynu nie było, zakończył się on tragicznie. Tego samego dnia na gliniankach w Pile kilku mężczyzn odpoczywało po pracy, racząc się alkoholem. Jeden z nich odszedł na chwilę, zbliżył się do wody i zapytał pływającego chłopca jaka jest woda. Rozebrał się i wskoczył… Zwłoki wyciągnięto następnego dnia. (boż.)

Nr 600, 21.07.1991 r.

W sobotę, 6 lipca wczesnym popołudniem Sławomir M. wszedł do domu. Pokręcił się trochę po mieszkaniu. Przed drzwiami do łazienki zobaczył swego brata trzymającego w ręku nóż. Trochę go to zdziwiło, ale nie zainteresował się tym specjalnie. Wyszedł więc załatwić swoje sprawy. Niedługo potem wrócił. Już w przedpokoju uderzył go mdły zapach krwi i wnętrzności spotęgowany upałem. Tym razem brat, Mieczysław, miał na twarzy maskę z gazy. Ciągle trzymał nóż, a jego ubranie było poplamione krwią. - Co ty robisz? - zapytał Sławomir. - Nic, nic, idź sobie – uspokajał go brat. Sławomir wyszedł. Z najbliższego automatu telefonicznego zadzwonił po policję. Powiedział, że podejrzewa brata, że zrobił jakąś straszną krzywdę swojej żonie. Chyba ją zabił! (Magdalena Szpakowska)

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto