Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piła. Historia z happy endem: siostra oddała młodszej siostrze szpik

Ewa Auer
Agnieszka z lewej, Ania z prawej na pierwszym rodzinnym spacerze na Płotkach w listopadzie 2011 po 2,5 miesięcznym pobycie Ani w szpitalu
Agnieszka z lewej, Ania z prawej na pierwszym rodzinnym spacerze na Płotkach w listopadzie 2011 po 2,5 miesięcznym pobycie Ani w szpitalu
Kiedy dostałam wiadomość, że mogę być dawcą, popłakałam się ze szczęścia - wspomina Agnieszka Maret, która uratowała życie swojej młodszej siostrze 22 - letniej Ani

Ania jest już w domu. Minęły dwa miesiące od przeszczepu. Dziś czuje się fantastycznie, choć trochę się jeszcze oszczędza; unika na przykład "dużych skupisk ludzkich", by nie załapać jakiejś choroby, bo jak mówi: jest delikatna jak ''noworodek".

- Muszę wziąć teraz wszystkie szczepienia, jakie przechodzi dziecko. Zaczynam nowe życie - tłumaczy Ania, 22-letnia pilanka, studentka turystyki i rekreacji UAM w Poznaniu.

O tym, że jest chora na ostrą białaczkę dowiedziała się, jak większość chorych, przypadkiem. Rok temu, 19 sierpnia wróciła z obozu żeglarskiego, pracowała na nim jako opiekunka. Przyjechała i poczuła się bardzo osłabiona.

- Byłam pewna, że to przemęczenie. Spędzałam wakacje bardzo pracowicie, powiedzmy, że się nie oszczędzałam. Mój chłopak zmierzył mi ciśnienie, było strasznie niskie, a puls miałam bardzo wysoki. Zdecydował, że trzeba jechać do szpitala. I pojechaliśmy - opowiada.

Ania dotąd była zdrową dziewczyną, wprawdzie miała niską hemoglobinę, ale w życiu by nie przypuszczała, że jest tak poważnie chora. Zresztą w szpitalu była do tej pory raz.... jak się urodziła. Jeszcze tego samego dnia wykonano Ani badania.

- Nikt mi wtedy jeszcze wprost nie powiedział, że to białaczka, dowiedziałam się o tym po sześciu dniach. Nie wiem czemu się nie domyśliłam. Już wtedy podawano mi krew. Jak zareagowałam? Miałam chwilowe załamanie, ale szybko się podniosłam. Bardziej martwiłam się o mamę, bo ona ciężko przechodzi stres. Wiedziałam, że cała rodzina się załamie. Musiałam być twarda.

Na leczenie Ania trafiła do Kliniki Hematologii Uniwersytetu Medycznego Szpitala im. Przemienienia Pańskiego w Poznaniu. Jesienią spędziła tam ponad 2 miesiące. Przetaczano jej krew, ale długo też trwało, zanim zdiagnozowano postać białaczki. W końcu zdecydowano, że ratunkiem dla Ani będzie przeszczep szpiku.

Dziewczyna na szczęście ma rodzeństwo, starszą siostrę Agnieszkę i starszego brata Roberta. Przeszczep rodzinny jako pierwszy jest brany pod uwagę. Prawdopodobieństwo, że w rodzinie znajdzie się dawca wynosi 25 procent. Chodzi o zgodność antygenową, czyli przeciwciała, żeby szpik nie został odrzucony.

Dokładnie 3 stycznia na badania krwi do kliniki w Poznaniu pojechała siostra Agnieszka i brat Robert.

- Kiedy się dowiedziałam o chorobie Ani, od razu pobiegłam do lekarza i wzięłam dwa tygodnie zwolnienia. Strasznie to przeżyłam. Ania to nasza maskotka w rodzinie. Długo nie mogłam się pozbierać. Mało wiedziałam o białaczce, wydawało mi się, że wszyscy na nią umierają. Potem zaczęłam dużo o tej chorobie czytać. W końcu modliłam się, żeby zostać dawcą. 25 procent zgodności w rodzinie to wcale nie tak dużo. Kiedy byłam w pracy dostałam od Ani sms-a: "jesteś dawcą!" Popłakałam się ze szczęścia - wspomina Agnieszka.

Już wiosną Agnieszka przeszła wszystkie badania. Na lipiec zaplanowano przeszczep. Chora Ania była w klinice oczywiście znacznie szybciej, niż Agnieszka.

- Przed zabiegiem przeszłam jeszcze kolejną chemię, w sumie cztery - wspomina dziewczyna.
Niebawem dojechała Agnieszka.

- Zdecydowano, że szpik muszę mieć pobrany z talerza biodrowego. Bałam się jedynie narkozy - wspomina starsza siostra.

Przeszczep wykonano w tym samym czasie. Siostry leżały na tym samym piętrze, w pokojach znajdujących się na przeciwko. Pobranie szpiku Agnieszki trwało niecałe dwie godziny, z reguły trwa pół albo godzinę, ale coś ciężko szło... Zaraz po pobraniu szpiku podawano go Ani, jak mówią dziewczyny - "na ciepło" .

- W klinice spędziłam trzy dni. Po pobraniu szpiku czułam się dobrze, jedynie co, to miałam siniaka na biodrach. Przez jakiś tydzień czułam, jak by mi ktoś dał "kopniaka w tyłek" - żartuje dzisiaj Agnieszka.

Wtedy jednak odetchnęła dopiero, gdy dostała kolejnego sms-a od Ani: "wyniki rosną" . To oznaczało, że szpik się przyjął a młodsza siostra wraca do zdrowia.

- Rokowania mam dobre, jestem w tak zwanej pośredniej grupie ryzyka, jeśli chodzi o nawrót choroby - mówi dzisiaj ze znawstwem Ania.

Grupa krwi Ani się nie zmieniła, bo miały z siostrą tę samą ORh+. Ale coś fajnego po siostrze na pewno przejęła. Oprócz życia, ciekawe co jeszcze?

Ania po rocznej walce z chorobą zachęca do rejestrowania się w bankach dawców szpiku.
"Co roku ok. 6000 mieszkańców Polski usłyszy diagnozę: białaczka. Potem czas na szok, załamanie, żal do wszystkiego i wszystkich, stawianie pytań "dlaczego ja?" i czas na najważniejszą walkę - walkę o życie. Zaczyna się długie leczenie chemioterapią, jednak nie zawsze jest to wystarczające. Coraz częściej szansą na wyleczenie jest przeszczep szpiku kostnego. W moim przypadku okazało się, że antygeny moje i siostry są zgodne, czyli, że jej szpik może uratować mi życie. Niestety, nie wszyscy mają to szczęście. Wbrew poważnej nazwie, przeszczep szpiku to nie jest żaden zabieg, okupiony cierpieniem, widokiem chirurgów w maskach i fartuchach i bliznami po skalpelu, ale zwykła kroplówka. Zwykła kroplówka z niezwykłą treścią. Może lepiej byłoby nazwać tę czynność transfuzją, bo aż nie chce się wierzyć, że pod dumną nazwą PRZESZCZEP kryje się kolejne przetoczenie, tyle że nie krwi, co dla chorych jest codziennością, a "życiodajnego szpiku". Ania Maret

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto